Konkurs: Szkolne wspomnienia z Merlin.pl-wyniki

7 lipca 2014, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

_merlin1

Drodzy Czytelnicy i Rodzice! Razem z Merlin.pl przygotowaliśmy dla Was wyjątkowy konkurs, w którym możecie wygrać bony zakupowe do wydania na podręczniki lub wyprawkę szkolną. Jedyne, co musicie zrobić, to sięgnąć pamięcią do Waszych szkolnych czasów i podzielić się z nami najmilszymi wspomnieniami ze szkolnej ławki.

Każdy rodzic, którego czeka wyprawienie dziecka w nowy rok szkolny dobrze wie, jak stresujące mogą być ostatnie dni wakacji – kolejki w księgarniach, bieganie od sklepu do sklepu. Bo i zakup podręczników oraz wszelkich niezbędnych przedmiotów do szkoły (zeszyty, kredki, farbki, pisaki, plany lekcji etc.) wymaga od Was sporo zachodu i pieniędzy. A czy wiecie, że w sklepach internetowych sezon podręcznikowy już trwa na dobre? Ceny podręczników kupowane online mogą być niższe nawet od 10 do 20% w porównaniu do księgarń tradycyjnych. A do tego całość można wygodnie zamówić bez wychodzenia z domu, z opcją bezpłatnej dostawy.

_merlin2
Mamy dla Was bony zakupowe do zrealizowana w największym sklepie internetowym z podręcznikami i wyprawką szkolną. Gotowi? Zaczynamy!

Zadanie konkursowe: Podzielcie się z nami Waszymi najmilszymi wspomnieniami ze szkolnej ławki.

Co wspominacie najcieplej? Braliście udział w szkolnych przedstawieniach, wycieczkach? Jakie lekcje lubiliście najbardziej? Być może mieliście ulubionych nauczycieli, których do dziś wspominacie z łezką w oku. Opiszcie krótko, w kilku zdaniach, Wasze wspomnienia! Autorzy najciekawszych wypowiedzi zostaną nagrodzeni bonami zakupowymi do Merlin.pl.

merlin4

ODPOWIEDZI prosimy wpisywać pod artykułem konkursowym na portalu i Facebooku, dopuszczalne komentarze przesyłane na skrzynkę prywatną FB oraz na adres [email protected] z dopiskiem „Konkurs z Merlin.pl”.

Do wygrania: 4 bony zakupowe na kwotę 150 zł do wydania na Merlin.pl

LAUREACI KONKURSU:

1. JoannB
2. Lucjan Wojtaszczyk
3. Maria Iwicka
4. barni

Moje wspomnienia ze szkoły są bardzo sentymentalne, choć jeszcze „peerelowskie”. Chodziłam do wybudowanej w ramach któregoś panu pięcioletniego wiejskiej podstawówki z przeraźliwie zimną salą gimnastyczną, ale mieliśmy kochanych nauczycieli, którzy potrafili nawet w takich warunkach dać z siebie wszystko i zaszczepić w nas miłość do wiedzy i szacunek do ludzi. To u nas było najwięcej w powiecie laureatów olimpiad przedmiotowych, a wychowawcy dbali, żebyśmy bywali w teatrze i choć raz w roku pojechali na kilkudniową wycieczkę, by zobaczyć jakiś piękny zakątek naszego kraju. Szczególnie miło wspominam Pana Michała od WF-u, który nie tylko wymagał od nas ćwiczenia sprawności fizycznej, ale także przekazywał nam mnóstwo wiedzy na temat zdrowia, właściwego odżywiania i zmian, które dokonywały się w nas w miarę dojrzewania. Ta praca była Jego wielką pasją i kiedy parę lat temu dowiedziałam się, że odszedł z tego świata, było mi autentycznie żal, że wraz z nim odchodzi jakaś część mojego życia, na szczęście zachowana w najlepszych wspomnieniach…

Moje wspomnienia ze szkoły, to wielka kronika,
którą kluczyk pamięci zadziornie odmyka
i pozwala pamiętać szaro-bure ściany
wiecznie przepełnione zajęciami plany
piłki zawsze z dziurami i nieco sflaczałe,
stoliki i ławki niezgrabnie zbyt małe,
minę wiecznie groźnej pani od fizyki,
która nas uczyła także i rytmiki,
obiady zawsze jakoś tak dziwnie, mocno przypalone…
Lecz dzisiaj po latach, gdy patrzę w tę stronę
uśmiecham się do wspomnień. Strachu przed historią
Anię z drugiej klasy, piękną i wytworną,
którą za warkocz ciągnąłem, w wyrazie „miłości”,
(wcale nie rozumiejąc, co ją to tak złości).
Doskonale pamiętam szatniarkę szaloną,
która za mną biegała ze ścierką nad głową,
kiedy jakiś psikus właśnie mi się udał,
w szkole bowiem niezwykła była grzeczna nuda.
To lata tak barwne, tak wiele się działo
że ten krótki wierszyk to dużo za mało,
aby Janka przypomnieć, który dzisiaj w Szwecji,
Basię, która dom piękny kupiła w Wenecji,
panią od polskiego, która już odeszła,
jednak ciągle wesoła w mej pamięci mieszka…
Kartę za karteczką obracam kroniki,
nie wiem co dziś słychać u ślicznej Moniki,
zgubiłem namiary do wielu chłopaków,
z którymi tak fajnie było grać cwaniaków,
jednak szkolne lata to świat moich wspomnień
i tych chwil szczęśliwych nigdy nie zapomnę…

Wspomnienia ze szkoły, to dla mnie świat dzieciństwa szczęśliwego, spokojnego, wypełnionego przyjaźnią, zabawami, wiecznymi zajęciami po lekcjach, które ukształtowały moje zainteresowania i dzisiaj pozwalają być dumną z osiągnięć. Nigdy nie zapomnę zapału z jakim przygotowywało się szkolne gazetki, pracy wkładanej w przedstawienia teatralne, ciężkie momenty nauki gry na skrzypcach czy nieszczęsne sprawdziany z matematyki, która nigdy nie chciała mi wchodzić do głowy. Pamiętam doskonale godziny spędzane na szkolnych korytarzach przy podlewaniu wiecznie usychających paprotek, szukanie worków na buty, które zawsze musiały się zagubić, pomoc w szkolnej bibliotece, która zawsze pachniała kurzem, starymi książkami i kawą inką. Dzisiaj szkoła moich dzieci, wygląda zupełnie inaczej, a ja wchodząc po tych samych schodach, czuję się zagubiona i obca. Kolejne warstwy coraz bardziej kolorowych farb ukryły prawdziwą duszę szkoły – miejsca, do którego biegło się z uśmiechem i zapałem, gdzie kwitła przyjaźń wierna do dzisiaj, gdzie nauczano tak lekko a zarazem tak dobrze, że do dzisiaj można recytować całe wersy poezji czy pamiętać daty ważnych wydarzeń. Szkoła, ta moja, wesoła i prawdziwa – nigdy nie była wymalowana i kolorowa, pozostawiła jednak najbardziej żywe obrazy wspomnień, które dzisiaj przywołuję z tęsknym uśmiechem.

Wspomnienia szkoły, to obraz nudnych lekcji i ciągłego strachu przed linijką pani od matematyki, która doskonale potrafiła robić z niej użytek.  To chyba jedno z najbardziej wyraźnych wspomnień, które potrafi jeżyć mi włosy na karku, nawet dzisiaj, po tak wielu latach. Pamiętam też zapach wstrętnego przypalonego mleka, które kazano nam pić w metalowych, obitych kubkach, woń pasty do podłóg, która zawsze unosiła się w maleńkiej sali gimnastycznej i nieustannie wywoływała nudności, niewygodne fartuszki, które kazano nam zapinać pod samą szyję i apele, zwoływane przy każdej okazji i chyba też bez okazji, było ich bowiem zdecydowanie za dużo (a może tylko zdążyły urosnąć w mojej pamięci). Taki obraz szkoły można opisywać szaro-brudnym flamastrem, jednak mimo wszystko z tej szarości wykwitły najpiękniejsze przyjaźnie, które do dzisiaj są trwałe, mocne i prawdziwe. To także miłość do poezji, którą potrafiła nam przekazać pani od języka polskiego. Jej niezwykła pasja ukształtowała moją przyszłość i teraźniejszość i za to ogromnie dziękuję…

 



Możesz śledzić wszystkie odpowiedzi do tego wpisu poprzez kanał .

59 komentarzy do Konkurs: Szkolne wspomnienia z Merlin.pl-wyniki

  1. avatar czarna_87 pisze:

    Z czasów szkolnych mam bardzo wiele pozytywnych wspomnień, aż ciężko wybrać te najlepsze :)
    1. Trzecia klasa podstawówki,wrześniowa wycieczka do Gniezna i Poznania. Wczesnym rankiem niebo zasnuły ciemne chmury, siąpił zimny deszczyk, dzieciaki z żalem rozstały się z nieodłącznymi torbami chipsów i ciastek „na drogę” i gęsiego parami poszliśmy pod katedrę. Spojrzałam na te omszałe lekko, stare mury, mimo deszczu zadarłam głowę do nieba żeby zobaczyć szczyty wież z barokowymi hełmami. I bach! W tym momencie otwarły mi się oczy i odkryłam moją pasję na całe życie – historia. Od tego dnia do dziś nie ma dla mnie większej gratki niż pochłanianie książek tyczących polskiego średniowiecza czy zwiedzanie zarówno romańskich jak i gotyckich skarbów naszej architektury. Można powiedzieć że ta wycieczka obudziła we mnie największą miłość mojego życia i była momentem przełomowym :)
    2. Oczywiście nauczyciele, to od nich w dużej mierze zależą wspomnienia szkolne. A na mojej drodze uczennicy spotykałam wielu barwnych i oryginalnych „psorów”. Była wspaniała wychowawczyni czasów podstawówkowych która miała do nas anielską cierpliwość, traktowała nas jak przyjaciół a nie podwładnych, rozwijała w każdym co w nim drzemało najlepszego. Dzięki niej klasa była zgrana i zżyta ze sobą, z ochotą uczestniczyliśmy w różnych zajęciach pozaszkolnych. A tzw godziny wychowawcze często spędzaliśmy na opowiadania dowcipów :)
    W szkole średniej był najlepszy z najlepszych xiądz – mistrz ciętej riposty, genialny historyk który był niekończącą się skarbnicą wiedzy i ciekawostek, długo by opowiadać :)

  2. avatar aleksandra_95 pisze:

    Nadeszła środa – piszemy bardzo ważny sprawdzian z biologii z genetyki. Rano przygotowałam sobie ściągi, zrobiłam tzw. „gotowca”. Wypisałam wszystkie pojęcia delikatnie ołówkiem na kartce. Na sprawdzianie miałam tylko poprawić długopisem, a to co trzeba wymazać. Zadowolona, że miałam wszystko to, co podyktowała nauczycielka zaczęłam pisać. Przy ostatnim zadaniu dosłownie się zawiesiłam. Nie mogłam doczytać się tego, co napisałam. W końcu zrezygnowałam, bo przecież za brak jednego zadania i tak dostanę czwórkę. Zadowolona oddałam kartkę. Kiedy usiadłam do ławki zorientowałam się, że zapomniałam wymazać ołówek z kartki. Według mnie gołym okiem było go widać. Cały tydzień strasznie się stresowałam. I co się okazało? Nauczycielka nic nie zauważyła, a ja mogłam się cieszyć dobrą oceną na koniec roku! ;)

  3. avatar lustlife pisze:

    Witam serdecznie.
    Najmilsze wspomnienia hmm.. one nie są wspomnieniami, bo nadal z moją psiapciółką ze szkolnej ławki mam kontakt i to dobry :) Ucieszyłam się nawet,że zarówno ja jak i Ona mamy córeczki :) By kiedyś One tak jak my mieliśmy super dzieciństwo i młodość :)
    Ale mam takie dwa wspomnienia:
    1. To jak „za gadulstwo” siedziałam z kolegą w ławce.
    Nagle kolega powiedział:
    „kurcze swędzi mnie. Muszę pobawić się z małym”
    hmm.. zarumieniłam się troszkę, raczej nie z nieśmiałości a otwartości kolegi- spytałam- Ale jak to tutaj? Na polskim?
    Po czym kolega uśmiechnął się, wyciągnął .. chusteczkę higieniczną i wysmarkał nosek :)
    2. Byłam uczniem, który wolał unikać szkoły niż podlizywać się nauczycielom- ale szala goryczy przelała się i pani w czwartej klasie LO powiedziała, że „nie widzi mnie na maturze” wkurzyłam się… ojj wkurzyłam i tak sobie w duszy powiedziałam- „udowodnię Jej,że się myli”
    I tak też było: do samego końca roku szkolnego nie opuściłam żadnej godziny lekcyjnej, baaa chodziłam na dodatkowe :) oprócz tego domowa nauka- ciągle matematyka i matematyka.. I wiecie co ?
    Zdałam na 5 :)
    Pani pogratulowała mi i powiedziała, że jest w szoku, że takim szybkim czasie można dojść do takich efektów.
    Rok temu widziałam Panią Gosię- nauczycielkę matematyki- zaczepiłam Ją i podziękowałam- że tak wchodząc mi na ambicje skończyłam Akademię Ekonomiczną i pokochałam matematykę :)

    Zatem miłe wspomnienia nie są tylko z koleżankami, kolegami ze wspólnej ławki. To także nauczyciele, którzy może i nie doceniani za czasów nauki są naszym guru w dalszej drodze życia.
    A wspomnienia należy pielęgnować :) Ja spotykam się często z psiapciółką ze szkolnej ławki, a do tego mamy spotkania klasowe :) a Wy?

    Pozdrawiam
    Beata

  4. avatar Izabela pisze:

    W gimnazjum cała moja klasa obawiała się sprawdzianów z historii. Pewnego razu kiedy mieliśmy pisać jeden z owych sprawdzianów z trudnego materiału, z którego nikt się nie nauczył, wpadliśmy na standardowy pomysł włożenia pinezek i gumy do żucia do dziurki od klucza aby uniemożliwić wejście.Szkoła była mała, nie było opcji pisania pracy w innej sali. Niestety po fakcie zdaliśmy sobie sprawę, że w sali zostały wszystkie nasze rzeczy, plecaki i cały dobytek, ponieważ mieliśmy tam wszystkie lekcje, historia miała być ostatnią. Skończyło się na naganach, uwagach, pisaniu sprawdzianu na korytarzu(nie muszę dodawać, że prawie wszyscy dostali jedynki) oraz siedzeniu po lekcjach przez kilka następnym godzin, w oczekiwaniu na otwarcie sali i odzyskanie naszych rzeczy :D Do dziś chce mi się płakać ze śmiechu na myśl o tej „inteligentnej” wpadce.

  5. avatar onaa pisze:

    Najlepsze lata, szkoła średnia. Kolega nie odrobił pracy domowej, trzeba było napisać wypracowanie na temat pierwszej pomocy. Oczywiście chcąc być pomocną dałam mu odpisać, jednak podczas zbierania prac przez nauczyciela okazało się, że przepisał pracę tak dokładnie, że również nie zapomniał przepisać mojego imienia i nazwiska :D

  6. avatar Ula pisze:

    Do dzisiaj wspominamy słowa nowego kolegi w V klasie. Spojrzał się na koleżankę i zapytał: „Ala jak Ty masz na imię?” Długo nie mogliśmy się dowiedzieć o co właściwie chciał zapytać bo do końca lekcji nie mogliśmy opanować śmiechu :D

  7. avatar miskimo pisze:

    Druga klasa szkoły średniej.Jak zwykle nie można było się wybrać na wagary całą klasą bo dwie siostry-kujony zawsze chciały zostać,więc i inni też się wyłamywali.W końcu któregoś pięknego dnia namówiliśmy siostrzyczki,że raz nie zawsze itd.Zgodziły się po ciężkich namowach.Wybraliśmy się tramwajem do sąsiedniego miasta.W pewnym momencie w tramwaju zrobiło się pusto bo wszyscy wysiedli na przystanku.Poczułam jak ktoś mnie z całej siły szarpie za ramię.Okazało się że to jedna z sióstr kujonek,którą złapał kanar za brak biletu.Rwała kurtkę z nerwów,nie wiem tylko dlaczego moją :) Wszyscy zrzucaliśmy się na mandat dla obu :D

  8. avatar kasia1k pisze:

    Lekcja historii w LO i losowanie „szczęśliwca” do odpytu ;) Pech chciał że trafiło na mnie, a ja w temacie zielona, jak łąka na wiosnę ;) Nauczyciel, sympatyczny pan w średnim wieku, darzący mnie sympatią, za wszelką cenę próbował wykrzesać coś ze mnie, aby postawić mi pozytywną ocenę. W końcu mówi… Kasiu, daj mi szansę… na co cała klasa wybuchnęła śmiechem, na tę dwuznacznie brzmiącą prośbę :D

  9. avatar emilka779 pisze:

    Pamiętam najwspanialsze wagary w ostatniej klasie podstawówki. Pojechaliśmy całą klasą PKS-em nad pobliskie jezioro (pan kierowca miał dzięki nam takie obłożenie w autobusie jak chyba nigdy wcześniej). Nad jeziorem było wspaniale: graliśmy w piłkę i leżeliśmy na cieplutkim piasku. Powrót już nie był taki miły, bo musieliśmy iść pieszo a pod szkołą na połowę uczniów czekali rodzice. Ale była jazda, eh! 15 lat minęło a do dzisiaj to wspominamy na każdym spotkaniu przy piwie:)

  10. avatar kaamilk pisze:

    Ostatnia klasa liceum, siedzimy w pierwszej ławce z kolega i piszemy wspólnie rozprawkę. Po napisanej pracy dajemy Nasze „wypociny” Pani, która spogląda na Naszą pracę i wyraża swoje uwagi. Było ich dosyć sporo na temat wstępu, więc kolega się wyrywa i mówi „proszę Pani, prawdziwego mężczyznę nie poznaje się po tym jak zaczyna, ale jak kończy”. Pani więc spogląda na zakończenie i bez namysłu odpowiada „jak Wy tak będziecie kończyć to Was żadna dziewczyna nie będzie chciała.”

Dodaj komentarz