Wibo, Wild Thing

24 czerwca 2014, dodał: wiolucja
Artykuł zewnętrzny

file1403612652

 

Nie dość, że lubię jak kiedy na swojej płytce paznokcia mogę zobaczyć coś innego niż zwykły lakier to jeszcze uśmiecham się od ucha do ucha, gdy widzę, że mój facet ma dla mnie niespodziankę. Ten duet spowodował, że jakiś czas temu w moich rękach znalazłam produkt marki Wibo.
 
Wild Thing to limitowana kolekcja kosmetyków inspirowana dzikością natury.
Idealnym rozwiązaniem dla każdej z nas jest manicure velvetowy, który łączy w sobie fakturę zwierzęcego futra i kobiecą delikatność, tak przynajmniej możemy wyczytać na stronie Wibo.

 

Produkt był dostępny aż w pięciu zestawach kolorystycznych, które odpowiadały za ówczesne trendy w modzie. Ja dostałam granat, czyli Sexy Wamp i cieszę się, że właśnie ten. Wiedziałam, że mój mężczyzna na pewno wybierze coś, co trafi w mój gust, nawet jeżeli mowa o kolorze, i tak też się stało.
 
Słoiczek z puszystym pyłem zamknięty był w niewielkim, kartonowym opakowaniu. Na spodzie mogliśmy zobaczyć nazwę koloru, z boku – krótkie wytłumaczenie jak zaaplikować produkt, natomiast z tyłu dopełnienie do instrukcji – trzy obrazki utwierdzające w przekonaniu, co należy zrobić.
 
Aplikacja jest banalnie prosta – na mokry, bazowy lakier, dostępny w zestawie lub kolor bardzo zbliżony do futerka, wystarczy nałożyć puszysty pył, dobrze docisnąć i pozostawić do wyschnięcia, a nadmiar produktu usunąć z płytki paznokcia. Krótko mówiąc: szybko, a efektownie!
 
Kiedy otworzymy słoiczek naszym oczom ukazuje się sitko, które od razu skojarzyło mi się z tym, które widzimy w sypkich pudrach.
 
Trwałość Wild Thing zaskoczyła mnie. Byłam pewna, że po umyciu naczyń, głowy i masy innych czynności nie będzie po nich śladu, i… myliłam się. Futerko spokojnie wytrzymuje nawet półtora dnia, po czym zaczyna ścierać się. 
 
Nie sądziłam też, że produkt jest aż tak wydajny. Na swoich paznokciach miałam go już kilka razy i wykorzystałam zaledwie niecałe pół słoiczka, co jest przeogromnym plusem.
 
Futrzane paznokcie są znane od dawna i do tej pory przyciągają mój wzrok. Sama lubię je mieć, szczególnie kiedy wiem, że szykuje mi się jakiś niezwykły dzień, spotkanie czy po prostu impreza. Nie jest to trwałe zdobienie, ale i tak myślę, że gra warta świeczki. 
 
Bez problemu można było ją znaleźć w drogeriach Rossmann w całej Polsce od września za około 9 zł. i z tego, co się orientuję już nie jest dostępna, ale widziałam już nie jeden zamiennik. Tutaj zdecydowanie nie polecam w inwestowanie w jakiś droższy produkt, ponieważ jego jakość nie będzie miała przełożenia z ceną.
 
Na pewno wrócę do nich jeszcze nie raz i nie dwa, może już nie tylko jako całe futrzane, zamszowe płytki paznokcia, a jakieś kropki, paski, i inne fiu-bździu… 






Możesz śledzić wszystkie odpowiedzi do tego wpisu poprzez kanał .

Dodaj komentarz