Piszesz nostalgiczne wiersze? Lubisz dzielić się swoją poezją z innymi? Świetnie trafiłaś – w naszym kąciku poezji, możesz prezentować swoje wiersze, przemyślenia, aforyzmy. Zapraszamy do wysyłania swoich autorskich prac na maila: [email protected]
III edycja
Dziękujemy serdecznie wszystkim uczestniczkom konkursu poetyckiego, które przesłały swoje wyjątkowe wiersze. W tej edycji redakcja zdecydowała się nagrodzić Luizę – autorkę niezwykle sensualnego wspomnienia. Poetkę prosimy o przesłanie redakcji danych do wysyłki.
Luiza
DESZCZOWY EROTYK
lśnią jeszcze tamte konwalie
skąpane w deszczu
jak we łzach
twoje oczy, dojrzałe czereśnie,
dłonie, smutne lilie
i wiatr
wszystko mokre i piękne
słone od łez, uroczyste
cierpko-słodkie i chłodne
jak deszcz i twoje dłonie
w ogrodu przejrzystej plamie
zapisany w chmurze ołowianej
ust twych smak…
Pozostałe wiersze autorki:
GDZIEŚ POZA CZASEM
Złote łąki, srebrna ziemia pod stopami.
Wszystko inne, ciało zimne,
Oczy mgłą z kurzem zakryte.
Jestem i nie jestem – dziwne życie…
Wiatr otula mi ramiona,
Moje myśli zręcznie plącze,
Dawnym słowom sens przywraca
I wciąż drąży w mojej głowie sen proroczy…
Twój szept drżący cicho błaga,
Gdzieś daleko szuka świata nieziemskiego.
Prosisz o mnie – jestem tutaj.
Jestem z tobą choć bez ciebie,
Ale wrócę! Za pół mgnienia,
Za ćwierć światła będę z tobą,
Nim wiatr skończy snuć tą dziwną
pieśń żałobną…
Zanim w głowie zaszeleści cisza,
promień wiosny zielenią zakwitnie,
Zanim zgaśnie krwawy cierń księżyca
Ja powrócę byś mógł zasnąć przy mnie.
W tej godzinie bezczas nas ogarnie,
Słodko-gorzka chwila upojenia
I pomiędzy nami już nie stanie ta zasłona
co jawę w sen zmienia….
Poza czasem piruety gwiezdne
W tafli nieba kreślą szarym skrzydłem
Ćmy zalotne – demony czarowne,
Znów ich szelest słyszę
Poza czasem czasu nie zabraknie by
Odnaleźć to co nieodkryte
Nowym życiem żegnać stare życie
Na światów granicy…
***
Z nieba jasną łuną spłynął,
przywarł wargami
oddechem zapalił…
W oceanie życia narodził się dzień…
Z brzasku przedświtu trysnął
jaskrawą kaskadą barw
rozświetlił,
omamił z kryształu rozespaną rosę…
Tak wcześnie i tak już późno…
Ze snu zaborczych ramion
uwalniam swoje ciało,
starsza o doświadczenia
szmaragdowych fantazji Morfeusza…
DWIE SZCZYPTY SZCZĘŚCIA
Napiszesz kiedyś jedno zdanie
w pożółkłej stronie pamiętnika,
Napiszesz dla mnie w zapomniane,
cichutkie Jestem, imię swe.
Z złocistych kropli ten atrament,
nie zmyje deszcz go, czas nie zatrze,
Z kropli uśmiechu co nad ranem,
na twojej twarzy budził mnie…
Obudzisz dla mnie kiedyś miłość
jakiej nie znałam dotąd jeszcze,
Zapiszesz siebie w moim sercu
najczulszym szeptem, myślą, gestem…
Z takiej miłości sny utkane,
choć poszarzały beton ulic,
choć się wydaje niemożliwe
kochać prawdziwie w świecie tym.
Czasem marzenia się spełniają,
pod dachem nieba śpią ukryte,
trzeba obudzić tylko wiarę
w to, że istnieje w życiu sens…
Napiszę kiedyś jedno zdanie
w pożółkłej stronie pamiętnika,
tylko dla Ciebie tam ukryję
dwie szczypty szczęścia i ten wiersz…
***
Jestem kropką na marginesie twojego życia,
nic nie znaczącym znakiem zapytania,
średnikiem stawianym pomiędzy
jawą a snem….
Jestem tysięczną cyfrą po przecinku,
nieprzewidywalnym,
ubocznym skutkiem
błędnego równania….
Różnicą prób i błędów,
Sumą pragnień i uniesień,
Iloczynem cierpień
rozłożonym na czynniki pierwsze,
Pierwiastkiem miłości z liczby tęsknot,
którego wyniku nikt jeszcze nie odkrył….
****
Byłeś – chwilą leniwą, zapachem wiosennej burzy,
oddechem namiętności zatrzymanym w czasie….
Byłeś – modlitwą i ciszą myśli, uśmiechem słońca
i…przekornym żartem, aksamitnym dotykiem
zmysłowego kota…
Byłeś – tętnem mojej krwi i odbiciem w lustrze,
śliną i spermą zmieszaną z potem
na mojej skórze…
Jesteś – cierpieniem i miłością, której nic nie okiełzna
i nie uciszy w moim sercu….
Jesteś – snem na jawie, nadzieją i udręką wspomnień,
częścią mnie, która odeszła….
Będziesz – na krawędzi dnia ostatnią myślą
jaka mnie pochłonie….
****
Wiatr przygnał czarne chmury
nad nasz dom….
Pociemniało niebo i oczy pociemniały od łez…
Pogubiły się serca w czasie i przestrzeni,
poszarpał je wiatr…
Na ścieżkach życia szukamy właściwej drogi,
lecz oślepia nas ciemność
i na manowce zwodzi drwiący los…
tymczasem miłość nieśmiało
skuliła się w konarach drzew…
dobrze ukryta, czeka z nadzieją na swój czas
gdy znów rozkwitnie….
Przyblakł jej blask, stracił kolory, lecz nie zgasł całkiem,
wciąż łagodzi mrok i ogrzewa dusze słabym światłem
podtrzymując w nas życie….
Podążamy za tym światłem nieświadomie
jak samotne okręty ufne latarni morskiej,
dryfujemy do brzegu bezpiecznej przystani
gdzie odbudujemy nowy, lepszy dom….
Wiersze konkursowe
Kazimiera Woźniak
Muzyka natury
… to kojące granie świerszcza, śpiew słowika,
to dźwięczny bzyk pszczółki i pomruk strumyka,
to szelest gałęzi z wietrzyka przyczyny,
jelenia bek krzepki od gór czy z doliny.
Ta boska muzyka balsamem dla duszy,
z Naturą za pan brat …i już człek się wzruszył!
Rymowanie na zwinne czytanie
Wiatr
W polu hula hultaj wiatr,
stokroteczce spokój skradł.
Płatek strącił, radość zmącił,
…ech nahulał wietrzyk strat!
Ser
Na serwatkę ser się sroży,
sroka widząc to się trwoży.
Kąsek sera bez serwatki
uwielbiają sroki swatki!
Pszczoła
Bz bz bzyczy pszczoła,
bz bz na wprost czoła.
Rozbzykała się donośnie
bzyka bz bz coraz głośniej,
bzycząc pszczółki woła!
Sroka zła
Kracze sroka kra kra,
na sroczki jest dziś zła.
Srodze na nie zerka,
jedna z nich Esterka,
druga imię Terka ma.
Przekomarzanie
Bąk przekomarzał się z osą,
kto dziś fruwał z ranną rosą?
Na to przyfrunął trzmiel duży
… kłótnia niczemu nie służy!
Perypetie żuczka
Żuczek drzemał do słoneczka,
a że była blisko rzeczka
gdy się zbudził, nóżki zmoczył
i z ważkami też podroczył!
Strapiony chrząszcz
Chrząszcz chrząknął aż chrzęści w krzakach,
powód? – zgubił on chrześniaka.
Szuka, że szeleszczą liście
wtem, znalazł go oczywiście!
Wspomnienia – Jan Paweł II
Godzina dwudziesta pierwsza
i trzydzieści siedem minut,
jest tak ważna jak na mapie
określony cel, azymut.
O tej godzinie ostatnie
tchnienie Jego było,
jakże szybko czas ucieka,
kiedy to minęło?
Pamiętam, gdy moje miasto
odwiedził przez lato,
z papamobile błogosławił
– dzięki Bogu za to!
Jego twarz skupioną bardzo
wciąż mam przed oczami,
twarz niezwykle zamyśloną,
Świętym już był z nami!
Wiatr, wietrzysko
Kiedy w polu wietrzyk hula,
wszędzie wpada swym powiewem
schylają się przed nim kwiaty,
trawy szumią z wielkim gniewem.
Polny mak jakby się kłaniał,
chociaż nie wiadomo komu,
i stokrotką także szarpie
co rośnie tuż obok domu.
Motyla próbuje porwać,
biedronkę już uprowadził,
nawet wróbelek malutki
z wiatrem sobie nie poradził.
Tłucze się o szyby w oknie,
do komina prawie wchodzi,
ech ten wietrzyk, wiatr, wietrzysko,
wnet każdego za nos wodzi!
Limeryk
Chopin
Raz Fryderyk z panną bystrą
Przy muzyce pili czystą,
Ja nie chcę kiczu
Mój ty paniczu,
Więc zagrał i został pianistą!
ŁĄKA
Chabry, floksy, mlecz, bodziszek i rumianek jeszcze
wśród traw główki wystawiają – ach ten widok pieszczę!
Zachwycam się też motylkiem który paraduje,
i pszczółeczką co z kwiatuszka na kwiat lot kieruje.
Koncert świerszcza na skrzypeczkach koi moją duszę,
zaś lotem błotniaka z łąki swoje serce wzruszę.
Biedroneczki siedmiokropki na liściach znajduję
…ten uroczy widok łąki w swych oczach maluję!
Pytasz czy pamiętam
Pytasz czy pamiętam kiedy byłam mała?
– gdy mama na ręce brała obiad podawała,
tornister niosła do szkoły przez calutką drogę
..teraz by mi się przydała gdyż chodzić nie mogę.
Był czas gdy byłam dorosła, teraz znów jak dziecko,
nogi mi się zaplątują, ciężko jest nieść pleckom.
Choć alkoholu nie piję w głowie wciąż się kręci
i zatańczyć też nie mogę, a taniec mnie nęci!
Włosy na głowie jak siano, nie! – prawie jak pierze,
w ustach gorzko i czuć jakby coś było nieświeże.
pod oczami opuchlizna(ktoś rzekł że to torby),
a niedawno wszystko grało, wigor jak u Zorby.
Ja pamiętam, nie! – nie wszystko kiedy byłam mała,
jakby luka w mej pamięci dziwna powstawała,
nawet teraz zdarza mi się poszukiwać klucza,
choć niedawno wzór chemiczny z głowy mogłam rzucać.
Cera ma była lecz kiedy? – jak atłas i gładka
skoro dzisiaj jak żorżeta, ech gdzie tamte latka?
Policzki się zapadają, na brzuchu fałd skóry,
nic to byle zdrowie było, człek by nosił góry!
Pamiętam, gdy byłam mała nic mnie nie bolało,
teraz jak w starym rowerze, piszczy szczyka ciało.
W kolanie coś dziwnie chrupie, pod piętą uwiera
…dość narzekań byle gorzej nie było, cholera!
Do Dublina
Polecę ja do Dublina, tam na świat przyszła dziecina
wnuczusia maleńka Pola, więc w drogę z plecakiem, hola.
Spakowałabym do niego promyczki słońca ciepłego,
zapach kwiatów, garść wietrzyka oraz dwie strofy wierszyka
…”Kto Ty jesteś? – Polak mały” – by skąd Pola dzieci znały.
Jeszcze srebrnej nici z mgiełki, rosy rannej trzy kropelki
i z nad domu gwiazdkę z nieba, światła nocą Poli trzeba.
Zapomnieć także nie mogę o trelach skowronka w drogę,
woni miodu prosto z ula…piszę i już się rozczulam.
Od dziadzia rąbek miłości, kuzynostwa serdeczności
i aromat domu z Polski – niechby czuła klimat swojski.
A tam na miejscu z plecakiem chodziłabym z Polą szlakiem
co dzień innym, bym poznała gdzie wnusia będzie wzrastała.
Podmuch
Miłość rozkwitnęła
jak z wiosną leszczyna,
lecz podmuch ją musnął
i płacze dziewczyna.
Szpak rzewnie zawodzi
nie znajdzie robaczka,
fruwa poszukuje
od krzaczka do krzaczka.
Joanna M.
„Dlaczego”
Dlaczego dzieci pytają „dlaczego”?
I wszystkie odpowiedzi znać trzeba do tego,
Codziennie pytania, codziennie po kilka,
Dlaczego, śnieg pada, dlaczego choinka?
Dlaczego sztuczna, dlaczego prawdziwa,
Czy jak jest sztuczna to też nie jest żywa?
Dlaczego mamo sportowcy biegają?
Dlaczego? A dokąd? A czemu wygrają?
A co to jest meta? Dlaczego tam biegną?
A czemu nagroda? Czy aby na pewno?
Dlaczego jest tramwaj? Dlaczego czerwony?
Czemu tak się robi, że lód jest mrożony?
Dlaczego nad morzem jest tak dużo wody?
Dlaczego jest piasek, dlaczego są lody?
Czemu wafelka mam pół a nie cały?
Dlaczego muchy się wczoraj mnie bały?
Dlaczego ślimaki, dlaczego meduzy?
Dlaczego jestem mały skoro jestem duży?
Dlaczego spać trzeba codziennie tak samo?
Dlaczego śpi mama choć już 5 rano?
I tak codziennie od kiedy mówić umie,
Mama odpowiada, dziecko coś zrozumie,
Ale wciąż pyta „dlaczego?” od nowa,
Aż czasem odpowiedzi zaczyna brakować.
Łucja
„Zapach Lata „
czarnaewelinka…
„Oni”
Każdego dnia spotykali się na tej samej plaży przy tym samym zachodzie słońca…
On spoglądał tajemniczo…
Ona zerkała gdy On nie widział….
Przynajmniej tak jej się wydawało….
Mijali się…
Gdy słońce zachodziło, Oni szli w inne strony…
Tego dnia zachód był niezwykle piękny,niecodzienny…
Podobnie jak Ona…
Niebywale urocza…
Spojrzał na nią i posłał niewinny uśmiech…
W sercu kotłował się ogień….
Miała na sobie letnią sukienkę….
Gdy spostrzegła Jego uśmiech- zawstydziła się…
Odeszła….
Tym razem On poszedł w Jej kierunku…
Złapał ją za ramię….
Ona odwracając się spojrzała w Jego niebieskie oczy głęboko…
Nieśmiało połączyli swoje usta….
Ten zachód słońca był inny niż każdy…
Był inny dla nich….
Kąpali się w Morzu nago przy blasku księżyca…
Nadal tacy niewinni…
W nieśmiałych objęciach…
„Ślepy”
Byłaś blisko.
Nie ujrzałem Cię.
Tyle rozmów, spojrzeń, spotkań.
Ile razy przechodziłem obok Ciebie obojętnie?
Nigdy Cię nie dostrzegłem…
Dopiero ten taniec.
Chwila…
Wtedy Cię ujrzałem.
Wtedy pokochałem…
„Tęsknota”
Towarzyszyła mi każdego dnia….
kiedy szłam do pracy…
kiedy jadłam obiad…
kiedy malowałam kreskę na oku…
w nocy budziła mnie często…
czułam, ze jest blisko…
sięgałam ręką lecz nie mogłam jej dotknąć…
czułam jej zapach…
był przykry…
z łzą w oku zasypiałam…
budziła mnie mokra poduszka…
prześladowała mnie…
osaczała w ciemnościach…
czułam przygnębienie…
nie potrafiłam się cieszyć już niczego…
nie wiedziałam kim jest…
dlaczego za mną chodzi…
kiedy stałam na skraju rozpaczy przedstawiła się nieśmiało…
miała na imię TĘSKNOTA.
„W strugach deszczu”
Znali się zaledwie kilka dni…
było niedzielne popołudnie…
trzymał ją w objęciach….
chmury mknęły bardzo szybko…
tak szybko przemijały ich myśli, których nie wypowiadali głośno…
stali w milczeniu….
majowy deszcz spływał po ich twarzach…
nie czuli go…
dostrzegali jedynie bicie swoich serc i ciepły oddech…
w jednej sekundzie połączyli się pocałunkiem…
przez zamknięte oczy oglądali drogę do raju…
serca zaczęły bić równym rytmem…
zawirował świat…
marzyli o tej chwili całe życie…
na niebie ukazała się tęcza…
wyszło słońce…
obudziły ich gorące promienie….
wtedy już wiedzieli, że w strugach deszczu odnaleźli szczęście.
II edycja
Serdecznie dziękujemy wszystkim naszym poetkom i poetom przysyłającym naprawdę piękne, wzruszające wiersze do Kącika Poezji. Tym razem komisja redakcyjna wyłoniła dwie laureatki:
jumlo:
Kruk i dziewczyna
Są tu kruk i dziewczyna.
W którym z nich leży wina
O tę śmiertelną ciszę?
Słychać tylko, jak wiatr liśćmi kołysze.
Ale wiem, że tylko pozornie to słyszę,
Bo wzgórze puste, wyschnięty las,
Jakby ktoś pod dęby wylał kwas
Lub odciął im dostęp do słońca-
-Jego dusza zazna piekła gorąca-
-Albo też podziemnego mrozu.
Cóż innego napawa grozą?
A ta dziewczyna i kruk?
Ciszę przerywa nieistniejący huk.
Znów o nich zapominam,
Bo tę pozorność, ułudę przeklinam.
Tu nic prawdziwego nie ma-
-Jest tylko pusta, goła ziemia.
A oni nadal oczekują mego sądu,
Skrywszy się w cieniu pradawnego grądu.
Ona jest jakby zimna, wyblakła,
Zaś kruk porywa cząstki ułudnego światła.
Któż z nich więcej skruchy okazuje?
Kto z nich winniejszy się czuje?
Choć wiem, że nie dane mi rozprawiać
I temat ich winy długo omawiać,
To nie potrafię się zatrzymać,
Procesu destrukcji jeszcze powstrzymać.
Ona zdradziła swego ukochanego,
Choć świat wcześniej wziął go za zmarłego.
I Lilith też myślała, że ją opuścił,
Lecz tak naprawdę zły los ją podpuścił.
Czekała dni, miesiące, nawet lata.
W poszukiwaniach zjeździła kawał świata.
Niestety go nie odszukała,
Rozpacz w jej sercu nigdy nie zmalała.
Pewnej nocy nadleciał kruk potężny
I choć od wieków jest to ptak drapieżny,
O północy zamienił się w kochanka.
Zaczęła się jego na Lilith branka.
Co noc ją podpuszczał, ciągle ją kusił;
Choć szybciej, nadzieją, góry by poruszył.
Ona go ciągle odrzucała-
-Szansa kruka nadal nie wzrastała.
Trzeciego dnia po księżyca pełni
Koszmar bladolicej Lilith się spełnił.
Na jeden moment, chwilę króciutką,
Porzuciła szansę na odnalezienie – malutką.
Uległa starannym kruczym urokom,
Nie wiedziała, że jego piękno jest tylko opoką –
– Pustą i szklaną jak porcelana –
-Bo każda jej myśl była żalem ułamana.
Chciała kochanka objąć, przytulić,
Wtedy on zaczął się przed nią kulić.
Lecz cóż – za późno już było.
Przekleństwo kruka się spełniło.
Znów stał się przestworzy panem
Stało się to, co z całym jego klanem.
Został przywiązany do swej kochanki
By po wieków spełniać jej zachcianki.
Wtem ona przypomniała sobie o celu podróży,
Nie zainteresowana tym, że ptak jej służy.
Skoczyła w dół skalnego zbocza,
Śmierć Lilith była nader urocza,
Bowiem umarła bezcelowo-
-Nigdy dotychczas nie była wdową.
Więc miłosna więź przywróciła jej duszę
By czekała, a gdy ustąpią nadziei susze,
Ukochany powróci.
Marta Mrowiec:
ZMĘCZONA…
Słyszysz mnie?
Jestem zmęczona Boże…
Zmęczona brakiem przyjaciół
Zmęczona nadmiarem otaczających mnie ludzi
Jestem zmęczona Boże…
Zmęczona ciszą
I obecnością hałaśliwego świata
Zmęczona bieganiem za marzeniami
I gorzkim smakiem porażek
Jestem zmęczona Boże…
Przestrzeganiem zasad w świecie, który rządzi się swoimi
Zmęczona słuchaniem rad rozumu
A później rozczarowaniami serca
Zmęczona uczuciami, które mnie przerastają
I kompletna pustką emocjonalną
Jestem zmęczona Boże…
Zmęczona absurdalnymi wojnami
Tymi żeńsko – męskimi czy światowymi
Pokojem? Chyba też jestem zmęczona
Zmęczona radością, smutkiem, chorobą i zdrowiem
Zwyczajnie zmęczona życiem, Boże…
Zobacz wiersze z poprzedniej edycji TUTAJ
Przyślij swoje prace do konkursu na adres: [email protected]
Tym razem do autorów najpiękniejszych wierszy zostaną wysłane upominki kosmetyczne od redakcji.
Wybrane wiersze:
Marta Mrowiec:
ZMĘCZONA…
Słyszysz mnie?
Jestem zmęczona Boże…
Zmęczona brakiem przyjaciół
Zmęczona nadmiarem otaczających mnie ludzi
Jestem zmęczona Boże…
Zmęczona ciszą
I obecnością hałaśliwego świata
Zmęczona bieganiem za marzeniami
I gorzkim smakiem porażek
Jestem zmęczona Boże…
Przestrzeganiem zasad w świecie, który rządzi się swoimi
Zmęczona słuchaniem rad rozumu
A później rozczarowaniami serca
Zmęczona uczuciami, które mnie przerastają
I kompletna pustką emocjonalną
Jestem zmęczona Boże…
Zmęczona absurdalnymi wojnami
Tymi żeńsko – męskimi czy światowymi
Pokojem? Chyba też jestem zmęczona
Zmęczona radością, smutkiem, chorobą i zdrowiem
Zwyczajnie zmęczona życiem, Boże…
DYLEMATY
Jak żyć w świecie sztucznych uśmiechów
Twarzy ubranych w najróżniejsze maski
W zawirowaniu uczuć i kompletnym ich braku
W miłości mylonej z pożądaniem
W grze pozorów, w której nie ma zasad
W splotach wydarzeń ironii losu
Ironii bezczelnie śmiejącej ci się w twarz
Z ciągłymi kłodami pod nogami
Z upadkiem jednym, drugim i kolejnym
Uparcie pod wiatr?
Ale czy tak się da?
ABECADŁO ŻYCIA
Ambicja, by odkryć w sobie lenistwo
Bezinteresowność, by czasem coś zyskać
Cierpliwość, by czasem się zdenerwować
Duma, która pozwala się wstydzić
Egoizm, by dbać o innych
Frustracja do bycia zadowolonym
Gniew, by móc się pojednać
Honor pozwalający na niesławę
Ironia, by być życzliwym
Jedność, która rozdziela
Kłamstwo, by poznać prawdę
Litość słaniająca nas do obojętności
Łatwowierność zdobyta przez doświadczenie
Miłość rodząca się z nienawiści
Niewiedza biorąca się z nauki
Odwaga, by czasem się bać
Pewność, by się zastanawiać
Rutyna nie pozwalająca się nudzić
Samotność pośrodku wielu ludzi
Śmiech, gdy ogarnia nas rozpacz
Tolerancja dyskryminująca świat
Uśmiech kiedy płyną łzy
Wiara kiedy nie wierzy już nikt
X – niewiadoma przyszłość
Zazdrość czerpiąca z miłości
ŻYCIE niby nic, a jednak tak wiele.
Oni
Krzyczą szeptem, rozrywani wewnętrznie
Niewolnicy ciał
Gonią za ideałami zapominając, że one nie istnieją, sięgają bruku
Profesjonalni amatorzy życia
Zatracają się w przeszłości gubiąc teraźniejszość
Chwalą siebie w odbiciach lustrzanych
Perfekcyjni w swojej niedoskonałości
Doskonali w grze pozorów
Zakładają maski, by żyć
Tysiące twarzy bez tej prawdziwej
Robią dobrą minę do złej gry,
Jednak złej do dobrej już nie
Domniemają niewinności, gdzie wina oczywista
Szukają siebie w zaplątanych wirażach życia
Banalnie komplikują swoje życie
Układają puzzle życia szukając ósmego koloru tęczy.
Ale są, starają się żyć i nie zwariować!
jumlo:
Marzenie
Złamać ciszę – marzenie,
Na którym niejeden złamał swe tchnienie.
Łatwo jest złamać przyrzeczenie,
Które ulotne i niematerialne jak marzenie
O złamaniu ciszy, choćby jej draśnięciu
Malej rysie, opakowania wgięciu.
Ciszy złamanie
Lub choćby jej odmętów sprofanowanie
Marzeniem każdego, komu dane jest milczenie,
Komu nie dane na głos wyrzec choć jedno marzenie.
Cisza z wyboru jest darem, z przymusu – przekleństwem
Jakby z neminem narzeczeństwem
Nie jest nie-hałasem, lecz czymś zgoła inniejszym
To dar odebrany,
To twór zapomniany,
To twór fantastyczny
I uzależniająco magnetyczny.
Jest siłą i mocą,
Zabraną pomocą.
Nadzieją i wiarą,
Błagalną ofiarą.
Lecz
Gdy cisza nakazaną,
A wolność odebraną,
Każdy, Stopniowo. Zniknie
Kruk i dziewczyna
Są tu kruk i dziewczyna.
W którym z nich leży wina
O tę śmiertelną ciszę?
Słychać tylko, jak wiatr liśćmi kołysze.
Ale wiem, że tylko pozornie to słyszę,
Bo wzgórze puste, wyschnięty las,
Jakby ktoś pod dęby wylał kwas
Lub odciął im dostęp do słońca-
-Jego dusza zazna piekła gorąca-
-Albo też podziemnego mrozu.
Cóż innego napawa grozą?
A ta dziewczyna i kruk?
Ciszę przerywa nieistniejący huk.
Znów o nich zapominam,
Bo tę pozorność, ułudę przeklinam.
Tu nic prawdziwego nie ma-
-Jest tylko pusta, goła ziemia.
A oni nadal oczekują mego sądu,
Skrywszy się w cieniu pradawnego grądu.
Ona jest jakby zimna, wyblakła,
Zaś kruk porywa cząstki ułudnego światła.
Któż z nich więcej skruchy okazuje?
Kto z nich winniejszy się czuje?
Choć wiem, że nie dane mi rozprawiać
I temat ich winy długo omawiać,
To nie potrafię się zatrzymać,
Procesu destrukcji jeszcze powstrzymać.
Ona zdradziła swego ukochanego,
Choć świat wcześniej wziął go za zmarłego.
I Lilith też myślała, że ją opuścił,
Lecz tak naprawdę zły los ją podpuścił.
Czekała dni, miesiące, nawet lata.
W poszukiwaniach zjeździła kawał świata.
Niestety go nie odszukała,
Rozpacz w jej sercu nigdy nie zmalała.
Pewnej nocy nadleciał kruk potężny
I choć od wieków jest to ptak drapieżny,
O północy zamienił się w kochanka.
Zaczęła się jego na Lilith branka.
Co noc ją podpuszczał, ciągle ją kusił;
Choć szybciej, nadzieją, góry by poruszył.
Ona go ciągle odrzucała-
-Szansa kruka nadal nie wzrastała.
Trzeciego dnia po księżyca pełni
Koszmar bladolicej Lilith się spełnił.
Na jeden moment, chwilę króciutką,
Porzuciła szansę na odnalezienie – malutką.
Uległa starannym kruczym urokom,
Nie wiedziała, że jego piękno jest tylko opoką –
– Pustą i szklaną jak porcelana –
-Bo każda jej myśl była żalem ułamana.
Chciała kochanka objąć, przytulić,
Wtedy on zaczął się przed nią kulić.
Lecz cóż – za późno już było.
Przekleństwo kruka się spełniło.
Znów stał się przestworzy panem
Stało się to, co z całym jego klanem.
Został przywiązany do swej kochanki
By po wieków spełniać jej zachcianki.
Wtem ona przypomniała sobie o celu podróży,
Nie zainteresowana tym, że ptak jej służy.
Skoczyła w dół skalnego zbocza,
Śmierć Lilith była nader urocza,
Bowiem umarła bezcelowo-
-Nigdy dotychczas nie była wdową.
Więc miłosna więź przywróciła jej duszę
By czekała, a gdy ustąpią nadziei susze,
Ukochany powróci.
Ostatni
Ostatni raz w ramionach jego
To już ostatni pocałunek
Ja nigdy więcej nie dopnę swego
Bo zaraz wypiję trunek
Zły los ciągle mym życiem steruje
Od lat na swoim stawia
Czemu już nigdy nie pocałuję?
Bo bezwzględna śmierć mnie pozdrawia
Zaś marzeń naiwnych miałam wiele:
Ty, szczęście, spokój i rodzina
I tacy szczerzy przyjaciele
Co nie pozwolili wypić wina
Ono zatrutym jest przez przekleństwo
Ojca, co za innego wydał
Czemu on miał decyzji pierwszeństwo?
Swej córki o zdanie nie spytał?
Więc gdybym cię kiedyś nie poznała
Z tym innym ślub bym zawarła
Za wiek samotności pokochała
Jedynie przez starość umarła
Losie przebrzydły, życie pokrętne:
Dlaczegoś mi nie miłe?
To nie fair zsyłać chwile ponętne
By zaraz dać chwile zawiłe.
wachowiak:
Mój wieczór
Cała ja
Często mnie wkurzasz,
jak jesteś ze mną.
Zła jestem,
gdy jestem sama.
Tęsknie bez Ciebie,
nie wiem… czy wrócisz,
wracasz
i znów to samo…
Przyjaciel
Pusto…, nie ma machania ogonem.
Nie ma ciepłego języka na powitanie.
Pusta miska.
Porządek w pokoju,
Nie ma sierści na dywanie.
Spełniony ogródek.
Sąsiedzi też się nie skarżą.
Nie trzeba zbierać kupek.
Od tego chroń mnie Panie.
Czy pamiętasz…?
Dlaczego ja?
Babcia …?
fajne stworzenie.
Kochać nie kochać?
Może warto?
Nie raz warto,
a może nie?
Idziemy na imprezkę, a może babcia?
O tak!
Kochamy Cię…
Elżbieta70129
Patrząc w Jego oczy widziała Morze…
były takie niebieskie, wyraźne, głębokie…
włosy koloru plaży piaskowej…
po, której biegała boso przy wschodzie słońca…
uśmiech miał zniewalający, delikatny…
niczym rozkwitające przebiśniegi…
na powitanie podał jej dłoń…
uścisk taki męski, stanowczy…
poczuła się bezpieczna…
biła od Niego odpowiedzialność, troska, opiekuńczość…
Jej ciało przeszły dreszcze…
nigdy dotąd ich nie czuła…
to była miłość od pierwszego wejrzenia…
dane jej było ją doświadczyć…
dziś wie to na pewno…
On jest kochającym mężem i troskliwym ojcem.
„ŁZA”
Miała łatwe życie…
Lubiła eksperymentować…
Przychodziła każdego dnia nie proszona…
Miała mocny charakter…
Nie przejmowała się tym jak widza ją inni…
Była natarczywa…
Nie bała się niczego…
Nie wiedziała co to wstyd…
Dobrze czuła się w towarzystwie innych…
Lubiła każdą porę roku…
Plamiła moją poduszkę, ubrania…
Pokazywała swoje prawdziwe oblicze…
Często była dwulicowa…
Spływała mi po policzkach…
ŁZA!- Tak miała na imię.
Oczytany
Urodziny
W pełnym skupienia odświętnym milczeniu
W dużym pokoju już się zbieramy
Z trudem mieścimy się na siedzeniu
Wstrzymując oddech cierpliwie czekamy
Na powrót mamy
Ciemna noc zanim do domu powróci
Po pracy jeszcze kupi jedzenie
Na odgłos dzwonka każdy się zwróci
Uściski od drzwi zakupów wniesienie
Proste marzenie
Żeby w tak biednej rodzinie jak nasza
Móc ten dzień jakoś przyjemnie spędzić
Pustka na stole nas nie odstrasza
Na przekór chcemy wesoło gawędzić
Smutek przepędzić
Jedyny prezent ozdobiony świeczką
Przynosi same radosne miny
Kremem nadziane pyszne ciasteczko
Podzielą wszyscy członkowie rodziny
Na urodziny
Szczęścia się nie da pieniądzem zmierzyć
Lecz szczerą prosto z serca miłością
Taką co słucha gdy chcesz się zwierzyć
Pocieszy w bólu obejmie z czułością
I troskliwością
magdalena 747
,,KOCHAM CIĘ”
Kocham Cię tak bardzo mocno jak kwiaty wodę,
bez której nie będą mogły żyć ,po prostu
TYLKO TY!
Kocham Cię szalenie,
Twoje oczy,w które uwielbiam patrzeć,
Twój uśmiech uroczy, który sprawia, że jestem w siódmym niebie,
Gdy Cię widzę i słyszę ,
to całe moje życie ma sens,
Nigdy Cię nie opuszczę, bo Kocham Cię ,choćbyś wyjechał
daleko to będę z tobą i czekać na Ciebie,
Przeżyliśmy już wiele, te dobre i smutne chwile
nie zrywając kontaktu nawet na chwile,
Kochanie w głowie mi zawróciłeś i moje
życie w rozkosz zamieniłeś.
Minęło już 5 lat od kąd jesteś mój, więc
proszę pozostań do końca życia już,
Niedługo przyrzekniemy przed Bogiem
miłość, wierność i uczciwość małżeńską,
która aż do śmierci razem poprowadzi nas..
Idealni nie jesteśmy, wszystko rozumiemy, ten cudowny życia sens,
Kochamy się na dobre i na złe wspierając się wzajemnie,
to właśnie to całe życie połączyło nas i nauczyło jak Kochać.
Kocham Cię i zawsze będę Kochać mój najdroższy Misiu :*
czarnaewelinka
„W strugach deszczu”
„Tęsknota”
miała na imię TĘSKNOTA.
„Ślepy”
Byłaś blisko.
Nie ujrzałem Cię.
Tyle rozmów, spojrzeń, spotkań.
Ile razy przechodziłem obok Ciebie obojętnie?
Nigdy Cię nie dostrzegłem…
Dopiero ten taniec.
Chwila…
Wtedy Cię ujrzałem.
Wtedy pokochałem…
„Oni”
Każdego dnia spotykali się na tej samej plaży przy tym samym zachodzie słońca…
Przynajmniej tak jej się wydawało….
Niebywale urocza…
barbara.el – barbarossa
Szuflada
Spojrzenie Twe w pamięci chowam. Choć nie tak jasne jak sprzed lat,
to wciąż iskierka w Twoich oczach rozpalić mogłaby mój świat.
Nie chwalę dnia, co drogi nasze złączyć na krótko w jedną chciał
i nie przeklinam, nawet czasem, że jedną tylko szansę dał.
Wiem już, to dawno jest skończone, Ty teraz innej składasz cześć
I porównujesz do anioła i o aniołach śpiewasz pieśń.
To ta codzienność nas zgubiła, wycięła blask i żar do pni.
W starej szufladzie, stary klaser, pełen ponurych cichych dni.
tęsknota
jest w moim sercu miejsce gdzie zaglądam, gdy myśl jak motyl czasem zbłądzi gdzieś
miejsce co szaro i smutno wygląda, przez okna, nucąc mi o Tobie pieśń
i widzę wtedy Ciebie tak wyraźnie, że dłonią dotknąć mogę prawie myśli Twych
nie znikaj, zostań proszę aż nie zasnę, jak na dywanie skądś przywiany liść
Reginach
„Co znaczy być sexy?”
Bycie sexy dla kobiety oznacza
Czarowanie mężczyzny codziennie
Niechaj żadna dziewczyna nie rozpacza
Tylko śmieje radośnie niezmiennie
Bycie sexy to zapachy, kolory
Ciut szaleństwa i pogoda ducha
Miła rozmowa, zasłonięte story
Muzyka, satynowa poducha
Bycie sexy – dobra kawa dla niego
Rozanielona śmietanką żyzną
Ach, życzenia wszystkiego najlepszego
Od seksownej kobiety, mężczyzno!
Karmen
Marzenia
„Co widzisz w wielobarwnej zagadkowej tęczy
Kiedy ostatnio patrzyliśmy w swoją twarz i swoje oczy?
Pomagałeś swemu szczęściu wziąć się w garść
Wierze, że wszystko tym razem się uda”
Przyjaźń ( jeśli była to znaczy, że jej nie było)
Teraz już wiesz jak wiele zależy od ciebie
Marzenia z nimi zasypiam i one budzą mnie każdego dnia.”
Przyjaźń
„Widzisz widzisz, mówiłem
Cieszę się wiedzą
Cieszę się przyjaźnią
Uwielbiam wyzwania.
Kocham piątek o piętnastej
Uwielbiam sobotni poranek
Niesamowity jest zapach kawy
Widok najbliższych
Dźwięk klawiatury komputera
Nowe wiadomości co dzień z innych ust.
Odrobina stresu buduje
Optymizm raduje
Niewiadoma budzi
Relatywizm koloruje
Codzienność jest piękna
Piękny może być każdy dzień. ”
Karolina Leszczyńska
Świt
Zza ciemnych krat
Anna Sobańska:
śliwka
leżała pod latarnią
mała słodka śliwka
a oni myśleli
że to zwykła dziwka
jeden szczur ją wziął
i zgryzł z niej fiolet
wypluł pestkę
spadła gdzieś w dołek
śliwki już nie ma
pod latarnią pusto
brak goryczy
niewymownym ustom
nie ma uroku
soczystego soku
nie wszystkie śliwki to robaczywki
dobrze
przejdę
na równi pochyłej
na nitkach owoce nasycone zmysłami
zaciskam pięści
cytryny potrafią być słodkie
zrywam
chmury kłębiastych przeoczeń
spijam
smak bez wyrazu
wyraz bez smaku
tak mi dobrze
zostaję
Katarzyna Sztafiej:
O częściach mowy
Jaki? Jaka? Jakie?
Gdy pytania słyszysz takie,
To przymiotnik w twojej głowie,
Na pytania ci odpowie.
Gdy usłyszysz: Co to? Kto to?
Kiedy ktoś cię spyta o to,
Krzesło, stołek, Jan, Monika,
To odpowiedź rzeczownika.
Czytasz, piszesz czy rysujesz,
Smażysz, pieczesz czy gotujesz,
Czasownika to dotyczy,
To co robisz tu się liczy.
Umiesz wierszyk? – Masz już z głowy!
Najważniejsze części mowy.
zobacz również:
- I edycja konkursu
- Konkurs z księgarnią Platon24: do wygrania książki!
- Świętujemy z marką KINGA – mamy już 500 000 unikalnych odwiedzin!
- Konkurs z marką AXAMI – Książę z bajki!
Naprawdę wyjątkowe wiersze