Serdecznie dziękujemy za tak liczny Wasz udział w konkursie, w którym do wygrania były zestawy kosmetyków do pielęgnacji twarzy z serii Sielanka Konwaliowa. Wasze komentarze na portalu i Facebooku były przepełnione wspomnienia i sentymentem, chwytały za serce i bardzo trudno było nam wyłonić tylko 3 zwycięskie komentarze.
Po burzliwych naradach postanowiliśmy nagrodzić autorów poniższych komentarzy:
Magdalena Faltyn




Tomasz Dembiński
milena
Sielskie lato z dzieciństwa? Bez dwóch zdań, to musi być słonecznik! To jakby natura postanowiła dać dzieciom słońce w formie kwiatu. Słoneczniki, te wielkie, żółte, uśmiechnięte istoty, zawsze przypominały mi o beztroskich dniach spędzonych na łące, śpiewaniu piosenek, bieganiu za motylami i kradzieżach truskawek z ogródka babci.
A gdy przyszedł czas na mielenie słonecznikowych nasionek i pieczenie bułeczek, to było tak, jakby lato było zapieczętowane w każdym kęsie. Słoneczniki to nie tylko kwiaty, to wspomnienia z dzieciństwa w formie rośliny, zawsze gotowe, by przypomnieć o tych beztroskich, ciepłych dniach. 🌻☀️😄
nasze gratulacje, nagrody wysyła sponsor konkursu
Nagrodami w konkursie są 3 zestawy kosmetyków do pielęgnacji twarzy z linii Sielanka Konwaliowa. W skład każdego zestawu wchodzą:
1) Hydrolat kwiatowy do tonizacji twarzy Sielanka Majowa
2) Krem do twarzy Sielanka Konwalia Majowa
O nagrodach:
Hydrolat kwiatowy do tonizacji twarzy Sielanka Majowa
Hydrolat kwiatowy o dwuwymiarowym działaniu – tonizującym i pielęgnującym. Wykazuje działanie regenerujące i witalizujące. Receptura na bazie hydrolatu z konwalii majowej, pomaga przywrócić komfort, przynosząc ulgę skórze suchej i ściągniętej. Subtelny kwiatowy zapach otula skórę i relaksuje zmysły.
Krem do twarzy Sielanka Konwalia Majowa
Krem zaprojektowany z myślą o skórze suchej, z osłabioną barierą hydro-lipidową. Formuła bogata w ekstrakt z konwalii, olej z czarnuszki oraz niacynamid wykazuje działanie silnie odżywcze i przywracające komfort skórze. Ponadto wzmacnia i kondycjonuje cerę, dzięki czemu odzyskuje blask i witalność. Gęsta konsystencja delikatnie natłuszcza skórę, a subtelny konwaliowy zapach przywodzi na myśl wiosenną aurę.
Z sielskim latem kojarzą mi się maciejki – niepozorne kwiatki, które cały dzień spędzają skromnie w cieniu lilii i róż, by wieczorem rozkwitnąć pełnią swojego niesamowitego zapachu! Nigdy nie przepadałam za upałami (może dlatego, że urodziłam się w grudniu?), więc chłodny wieczór był moją ulubioną porą letniego dnia. Gdy słońce udawało się na spoczynek, dając maciejkom sygnał, by uwolniły swoją słodką woń, moi rodzice siadywali na ławce przed naszym domem, a niewyraźny szmer ich cichych rozmów stanowił piękną ścieżkę dźwiękową dla dziecięcych zabaw. Razem z braćmi układaliśmy puzzle w świetle przydomowej lampy, bawiliśmy się w chowanego lub berka, graliśmy w gumę lub obmyślaliśmy plan odnalezienia skarbu piratów. Zapach maciejek zawsze przywodzi mi na myśl te cudowne chwile, gdy czas zdawał się stać w miejscu, a dorosłość tylko majaczyła na horyzoncie – zbyt daleko, bym mogła dostrzec trudy, jakie ze sobą niesie. I choć nie jestem mistrzynią ogrodnictwa, maciejki chętnie rosną dziś w moim ogródku, jakby odżywiała je siła moich magicznych wspomnień…
Jako dziecko wychowałam się na wsi. Mamy tam duży ogród, w którym stoi kapliczka z figurką Matki Boskiej. Co roku w maju ludzie w naszej miejscowości świętują „Obchód pól”. Polega to na tym, że przez całą wieś przechodzi procesja i zatrzymuje się przy krzyżach lub kapliczkach i modli się o pomyślność przyszłych zbiorów i rolniczych plonów. I właśnie przy naszej kapliczce była końcowa stacja tej procesji. Kapliczka z okazji tego święta musiała być specjalnie przystrojona. Pamiętam jak z babcią, siostrą i kuzynkami chodziłyśmy po polach i szukałyśmy kwiatów. Zbierałyśmy maki, chabry i rumianki. Chodziłyśmy też po sąsiadach, którzy oferowali nam rozłożyste piwonie, tulipany lub pierwsze rozkwitnięte róże. Wszystkie te kwiaty zbierałyśmy rano w dniu procesji, tak, żeby nie zdążyły przywiędnąć. Kapliczka wyglądała wtedy wspaniale. Wprost tonęła w morzu kwiatów. Nie jestem zbyt religijną osobą, ale z radością patrzę jak dalej kultywuje się tą tradycję. Widzę jak moje małe siostrzenice zbierają w tym dniu kwiaty i cieszę się, że sprawia im to taką samą radość jak mnie te prawie 20 lat temu. Już chyba do końca życia chabry i maki będą mi się kojarzyły właśnie z tą majową tradycją.
Och, ja jako dziecko spędzałam całe tygodnie na działce u babci i dziadka. W ich ogrodzie kwiatów było całe mnóstwo- od niezapominajek, poprzez konwalie, floksy, malwy, późniejsze, jesienne już astry w całej gamie barw. Jednak najbardziej z tamtym cudnym dziecięcym czasem kojarzy mi się pachnący groszek i maciejka. Groszek, bo zachwycały mnie jego ciekawe, delikatne kwiaty, pamiętam, że fajnie się je zrywało ;) Zaś maciejka to moja wielka tęsknota… Niepozorna, nawet nie jakoś specjalnie ciekawa wizualnie, ale gdy tylko zachodziło słońce cały ganek i ogród nią pachniał. Słodko, upojnie, zniewalająco! Niepowtarzalnie!
Na kwiatach nie znam się nic, a nic. Moja ukochana jak najbardziej, ale moja wiedza w tym temacie nie zmieniła się odkąd byłem małym bąblem. Jednak zawsze lubiałem dawać kwiaty w prezencie, bo jeśli dają one radość, to takim nośnikiem radości mogę być :) Pamiętam jedną nazwę – Margaretki, ot takie duże stokrotki. A pamiętam, bo chyba nigdy kwiaty nie dały tyle radości co przykrości. Radości, bo był to pierwszy bukiet, który skrzętnie skleciłem dla wtedy mojej ukochanej Ewy, w wieku ok. 7 lat. Przykrości, bo jak babcia zobaczyła pustkę w swoim ogrodzie, uu, to była draka. Dla mnie to były większe stokrotki, a Ewa kochała stokrotki, więc musiałem zadziałać! :) Dzisiaj często robię kwiatowe niespodzianki, już nie Ewie, ale radość jest nie mniejsza :)
Sielskie lato przypominają mi najbardziej maki. Kojarzą mi się z wiejską łąką, która zawsze zachwycała ilością przeróżnych kwiatów, zapachów, latających dookoła stworzonek. Jednak najbardziej w pamięć zapadły mi maki, urzekające swoimi delikatnymi płatkami i całościowo subtelnym wyglądem.
Kwiat jaśminu i jego cudowny zapach, bo nawet teraz kiedy widzę ten krzew w pełnym rozkwicie, to pozwala mi się chociaż przez chwilę poczuć słodko, dziewczęco, cukierkowo jak wtedy gdy miałam naście lat. I który niezmiennie kojarzy mi się z bliskością wyczekiwanych, utęsknionych wakacji, a teraz urlopu, cudownego czasu nadchodzącej wolności, relaksu i wypoczynku, bez obowiązków w postaci porannego wstawania. Dlatego dla mnie każde lato, dzieciństwo i wspomnienia zawsze mają kolor biały – barwy kwiatów jaśminu, który bujnie rósł w przydomowym ogródku babci w asyście wszechobecnej zieleni, która stanowiła dla niego tło. Teraz kiedy babci już nie ma wśród nas, ani ogrodu, wspominam te sielskie lata i radosne chwile z rozczuleniem, bo mają niesamowitą moc przywoływania we mnie dobrych emocji i… dlatego od czasu do czasu sprawiam sobie w prezencie perfumy o tym właśnie zapachu.