Zdrowie Polek

23 czerwca 2010, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny
Gonimy Europę… Polka chce ubierać się tak modnie jak Francuzka, być dobrą matką niczym włoska „mamma”, wzorem Szwedki stworzyć partnerski związek i mieć tak udane życie seksualne jak Hiszpanka. O jednym tylko zapomniała: żeby nauczyć się od innych Europejek dbania o zdrowie.
Polki umierają głownie na choroby krążenia, nowotwory piersi i szyjki macicy – choroby, z którymi walka jest w tej chwili w Europie priorytetem. W 2009 roku 43% kobiet było u dentysty, a u ginekologa zaledwie co czwarta. Tymczasem na raka piersi umiera każdego dnia 13 kobiet. Nowotwór szyjki macicy zabija 5 Polek dziennie. Aż 47% nie robi badań cytologicznych, a co piąta Polka decyduje się na to badanie raz 3 lata lub rzadziej. Chociaż od kilku lat prowadzone są narodowe programy profilaktyczne, w ramach których kobiety mogą robić sobie darmowe mammografię i cytologię, to raka piersi wykrywa się u nas dwa razy rzadziej niż w bogatych krajach Unii, np. Belgii, Finlandii czy Holandii – ok. 70 kobiet na 100 tys. w porównaniu do 150 w Finlandii. Dziś w Finlandii czy Szwecji na raka szyjki macicy umiera nie więcej niż 50 kobiet rocznie, w naszym kraju około dwóch tysięcy (pod tym względem zajmujemy drugie miejsce w Europie, tuż za Rumunią). Każdą z tych kobiet można by uratować, gdyby tylko odpowiednio wcześnie zgłosiła się do ginekologa. Lekarze twierdzą, że kobiety po prostu nie chcą się badać. Wiele kobiet nie ma pojęcia, po co robi się cytologię, nie wie też o tym, że to badanie może uratować im życie. Inne boją się pójść do lekarza, bo „może okazać się, że jeszcze coś wykryje”. Jeszcze inne uważają, że do ginekologa chodzi się tylko wówczas, gdy jest ku temu konkretny powód, więc ostatni raz były u specjalisty… dwadzieścia lat temu, gdy miały rodzić dziecko. Często kobiety lekceważą swoje dolegliwości. Nawet nieregularne lub przedłużające się miesiączki, plamienia czy upławy traktują jako coś, co „samo przyszło, samo przejdzie” i nie widzą powodu, by pójść do ginekologa. Istotne są również kwestie ekonomiczne. Wielu kobietom status materialny nie pozwala na korzystanie z prywatnych gabinetów ginekologicznych, a terminy wyznaczane w państwowej służbie zdrowia są odległe. W Skandynawii, która dla całej Europy jest wzorem w prowadzeniu profilaktyki raka piersi, na badania przychodzi ponad 90% kobiet, dzięki czemu nowotwory wykrywa się bardzo wcześniej i leczy z sukcesami. Na Zachodzie czy w USA u 70% chorych kobiet leczy się niewielkie nowotwory w pierwszym stopniu zaawansowania, a u nas tak wcześnie trafia do lekarza średnio 12% chorych – mówi dr Tadeusz Pieńkowski, Kierownik Kliniki Nowotworów Sutka w Centrum Onkologii w Warszawie. Na badania w Polsce zgłasza się zaledwie 40% kobiet, choć mogą zrobić mammografię za darmo. Każdego roku na raka piersi zapada 10 tys. Polek i z powodu tego nowotworu umiera 5 tys. pacjentek, a więc 50% tych, które zachorowały. Gdyby do badań zgłaszało się dwa razy tyle pacjentek, to raka można by wykrywać dwa razy częściej. W Polsce dałoby się uratować rocznie dwa i pół tysiąca kobiet. Za to, że tak się nie dzieje, w 80% odpowiada zbyt późna diagnoza.  Ale Polki boją się badać i często decydują się na wizytę u lekarza, gdy objawów choroby po prostu nie da się zignorować. Same pozbawiają się szansy na to, by pokonać raka. Tymczasem rak piersi to najczęstszy nowotwór złośliwy u kobiet. Stanowi ok. 20% wszystkich zachorowań na nowotwory złośliwe u Polek, a liczba nowych zachorowań na tego raka rośnie co roku.
Unijna statystyka obala też mit związany z tym, że polskie kobiety są szczuplejsze niż inne Europejki. Wystarczy porównać dane z 2001 roku i obecne. Na początku dekady problemy z otyłością i nadwagą miało ponad 45% Polek. Dzisiaj – o 10% więcej. Polki nie dbają o siebie, żyją szybko – twierdzi Agnieszka Jarosz, kierownik Centrum Promocji Prawidłowego Żywienia i Aktywności Fizycznej w Poradni Chorób Metabolicznych Instytutu Żywności i Żywienia. Gonią za pracą, spłacają kredyty, mają na głowie rodzinę. Myślą, że są młode, zdrowe, więc nic specjalnego nie muszą ze sobą robić. Nie chcą zobaczyć siebie za dwadzieścia lat. A bogaty Zachód nauczył się, że trzeba nie tylko pracować, lecz także odpoczywać. My nie. Więc już 60% naszego społeczeństwa ma nadwagę. Tendencję do tycia ma zresztą cała Unia. Najwięcej otyłych kobiet żyje w Szkocji, Anglii, Austrii i Niemczech – ponad 60% Unijni eksperci przestrzegają, że epidemia otyłości dotyka coraz młodszych i szacują, że nadwagę będzie mieć wkrótce prawie 40% dzieci. Głównym sposobem utraty masy ciała, wykorzystywanym przez Polki, jest dieta. Stosuje ją lub stosowało aż 91% kobiet, które w ogóle próbowały się odchudzać. Najczęściej kobiety rezygnują z produktów wysokokalorycznych, stosują diety rekomendowane przez znajomych lub po prostu radykalnie zmniejszają ilość spożywanego jedzenia. Diety ułożone dla nich przez lekarzy lub dietetyków stosuje zaledwie 6% kobiet. Niestety, tylko 43% ze stosujących dietę jest zadowolonych z jej efektów i tylko 41% polecałoby ją innym. Natomiast aż 71% stosujących dietę dostrzega jej istotne wady: przede wszystkim zależność od swojej silnej woli oraz efekt jo-jo. Drugi podstawowy sposób to ćwiczenia fizyczne, najlepiej – zdaniem Polek – połączone z dietą. Ich najważniejszą wadą jest to, że wymagają jeszcze większego wysiłku niż dieta, zatem wiele kobiet z góry z nich rezygnuje. Do stosowania ćwiczeń obecnie lub w przeszłości przyznaje się 66% kobiet. Polki najczęściej ćwiczą w domu (73%), zdecydowanie mniej wybiera inne formy aktywności (najwięcej, bo 20% – fitness). Podejmowanie ćwiczeń rzadko przeradza się w stały nawyk: jedynie 18% badanych ćwiczy lub kiedykolwiek ćwiczyło dłużej niż rok. Mimo to 58% ćwiczących było zadowolonych z wyniku i aż 66% uważa ćwiczenia za sposób godny polecenia. Nie zmienia to jednak faktu, że bariera niechęci do wysiłku, braku czasu i miejsca skutecznie zniechęca bardzo wiele osób.
Polki częściej niż w większości innych krajów sięgają po papierosy. Pali co czwarta dorosła Polka i co siódma nastolatka. Prześcigają je tylko Austriaczki (tam pali prawie połowa pań), Niemki, Greczynki i Węgierki. Problemów z nałogiem nie ma tam, gdzie obowiązuje restrykcyjne prawo antynikotynowe, tym bardziej że kobiety chętniej niż mężczyźni (65 do 50%) popierają zakaz palenia w miejscach publicznych. Polskie statystyki zmienić może opracowywany właśnie przez posłów zakaz palenia w miejscach publicznych, w tym także w restauracjach. Nie mamy zresztą wyjścia, Unia nakazała swoim członkom wprowadzić restrykcyjne przepisy do 2012 roku.
Większość nastolatek w wieku 16-18 lat pozytywnie ocenia swoje zdrowie. Gorzej z psychiką. Co trzecia dziewczyna jest  niezadowolona z życia, co trzecia czuje się  zestresowana, co piąta ma poczucie niedostatecznego wsparcia ze strony dorosłych. Nic dziwnego. W szkołach  nie ma lekarzy, brakuje poradni psychologicznych. A już zupełny dramat  jest z poradniami ginekologicznymi dla nastolatek, w dodatku nie ma spójnego programu edukacji seksualnej – każdy nauczyciel uczy, jak mu serce dyktuje. Polskie nastolatki wiedzę o seksie czerpią więc od kolegów i z internetu. Oprócz podziemia narkotykowego w szkołach istnieje więc również podziemie antykoncepcyjne.
W naszym kraju troska o zdrowie traktowana jest jak obowiązek obywatela: oczekuje się od nas, że sama świadomość zagrożeń zdrowotnych skłoni nas do racjonalnych zachowań, takich jak poddawanie się regularnym badaniom profilaktycznym czy pamiętanie o nich. W sferze relacji społecznych i opieki medycznej mamy w Polsce „deficyt troski” – pacjent ma poczucie, że jego zdrowie tak naprawdę nikogo nie obchodzi. Poczucie, że jak człowiek sam sobie nie pomoże, to nie pomoże mu nikt, sprawia, że dbanie o własne zdrowie staje się zadaniem przygnębiającym, a chorzy czują się osamotnieni w swej walce z chorobą. Do tego dokłada się jeszcze zapaść systemu ochrony zdrowia, brak programów czy procedur, wspierających zachowania prozdrowotne, przyspieszenie tempa życia i poczucie wiecznej presji czasu, wzrost liczby przepracowywanych godzin (Polacy pracują najwięcej w Europie!) i wreszcie choroby cywilizacyjne. W dodatku naszą służbę zdrowia i to, co ma nam do zaoferowania (zwłaszcza w porównaniu z naszymi oczekiwaniami) oceniamy wręcz fatalnie: jako pesymistyczną instytucję, źle wyposażoną, źle funkcjonującą, nieodpowiadającą na potrzeby i zrujnowaną nieprzemyślanymi reformami. Nic dziwnego, że wolimy oddać się w ręce naturoterapeutów, leczyć na własną rękę (Polska zajmuje trzecie miejsce w Europie pod względem popularności rynku leków OTC) czy dzielnie znosić chorobę, robiąc z tego powód do chwały.
Dodała: Marta



Możesz śledzić wszystkie odpowiedzi do tego wpisu poprzez kanał .

3 komentarzy do Zdrowie Polek

  1. avatar Yola pisze:

    Brak też ginekologom delikatności w obejściu, szczególnie kobietom…

  2. avatar ofelia112 pisze:

    Fakt… Ja chodzę najrzadziej jak się da…

  3. avatar kropka939 pisze:

    Wyposażenie gabinetów w ZOZ-ach nie zachęca do wizyt… A prywatnie nie każdego stać…

Dodaj komentarz