Po wypadku samochodowym, w momencie uszkodzenia kręgosłupa po kilku tygodniach zaczęła odczuwać mrowienie w okolicach sromu. Często były to mimowolne skurcze a nawet krótkie, dość silne orgazmy, które samoistnie pojawiały się o różnych porach dnia i nocy.
Iwona podejrzewała u siebie seksoholizm, jednak kiedy poszukała w sieci okazało się, że cierpi na zespół napięcia seksualnego. Co prawda na samym początku jej mężowi podobała się ta sytuacja, jednak Iwona była coraz bardziej wyczerpana i znerwicowana.
Ta dolegliwość nie była dla niej przyjemna – wręcz odwrotnie, nie mogła normalnie funkcjonować, właściwie wszystko mogło być impulsem do pobudzenia.
Musiała udać się do specjalisty, który szybko rozpoznał to rzadkie schorzenie, które oficjalnie zostało rozpoznane przez naukowców medycznych w 2001 roku.
Cechami charakterystycznymi tego zespołu są:
- spontaniczne, natrętne i niechciane pobudzenie genitalne, (mrowienie, wibracje, pulsowanie),
- pobudzenie to jest niezwiązane z subiektywnym odczuciem seksualnego zainteresowania i pożądania;
- może się pojawiać samoistnie bądź być wywołane przez bodźce seksualne, jak i nieseksualne;
- napięcie seksualne nie jest rozładowywane przeżywanymi orgazmem/orgazmami;
- świadomość subiektywnego podniecenia jest typowa, ale nie zawsze nieprzyjemna;
- może utrzymywać się przez długi okres (godzinami, dniami, miesiącami).
Ze względu na brak wystarczających danych literaturowych, a także informacji na temat chorobowości schorzenie to często nie jest rozpoznawane, spotyka się z niezrozumieniem, bądź jest błędnie interpretowane jako wyraz nadpobudliwości seksualnej. W takim przypadku zaleca się terapię kompleksową:
- psycho-edukacyjną
- kognitywno-behawioralną
- fizykoterapię
Warto dodać, że kobiety czują ulgę, kiedy dowiadują się, że nie są same ze swoim problemem, że jest on uznaną jednostką chorobową, i że są grupy wsparcia, w których mogą uzyskać porady, sugestie i zrozumienie.
www.viamedica.pl
haha,dorwał bym cie
to o mnie! czekam. Spragniona
jejku straszne
haha, oj Iwonka, ale wpadłaś! A tak serio to słyszałam o tej przypadłości, faktycznie zmora i nie życzyłabym nikomu
żeby nie było – to nie o mnie! ;)))