„Nieświadomy mag” – recenzja

21 listopada 2011, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Nieświadomy mag. Królotwórca, Królobójca. Tom 1 – Karen Miller

Próg końca. Proroctwo Jarvale’a wypełnia się. Nadchodzą Dni Sądu i Świętego Ognia. Zgodnie z przeznaczeniem. Według snów. Za słowami przepowiedni. Pojawił się Nieoświecony. Wybawiciel.
Prości, dobrzy, ciężko pracujący na kawałek chleba Olkowie, żyjący w błogiej nieświadomości prawdy, zostaną skazani na straszną śmierć i cierpienie, jeśli Krąg zawiedzie. Siódmy syn rybaka z Restharven musi odnaleźć drogę do zwycięstwa. Takie jest jego przeznaczenie. Kryształy błyszczą. Sieć intryg została zarzucona. W przeciwnym razie runie Wielki Mur. Sześćsetletnia historia Lur rozpadnie się w pył. Świat ogarnie zło zewnętrznego świata, szalone i okrutne dziedzictwo Morgana. Czar Zaklinania Pogody obróci się w nicość.
Olkowie zamieszkiwali ziemie Lur na długo przed przybyciem Doran. Wiedli życie zgodne z rytmem natury, z całym dobrodziejstwem jej nieokiełznanego piękna i niebezpieczeństw. Mieli czarodziejską moc, subtelną magię ziemi, która łagodnym śpiewem łączyła lud z jego ziemią i ze sobą nawzajem. Dorianie przynieśli ze sobą magię brutalną i zuchwałą, wprowadzili podział na rządzących i rządzonych, nadzór, kary i prawa. Ku czci Barl. Olkowie zrzekli się swojego dziedzictwa w imię przyjętego paktu mocy i spokojnego, bezpiecznego życia. Pozostał tylko Krąg, ludzie którzy nie pogodzili się z nowym ładem i prawami. Przechowują oni pamięć o dawnym porządku, wiedzę o prawdzie. W tajemnicy. Ich misja ma cel, a czary moc subtelną, ledwie rozpoznawalną, dyskretną jak szept. Odnaleźli też narzędzie. Zgodnie ze słowami proroctwa. Ich pomyłka oznacza śmierć. Zagładę królestwa.
Akcja powieści, rozrysowana inteligentnie i spójnie wciąga nas szybko w swoje szpony, zaprasza na statek, zapewniając cudowną podróż po lazurowo-granatowej, migotliwej tafli oceanu. Autorka niczym doświadczony kapitan prowadzi czytelnika, jak okręt po nieznanych wodach, nie szczędząc sztormów, syreniego śpiewu, widma wielkiego lodowca i obietnicy rajskiej wyspy. Sprawnie, niczym wielki mag manipuluje nastrojem, jak pogodą, rozwija aurę tajemnicy i mgłę niepokoju. Jednym słowem intryguje i nie pozwala na skok przez burtę. Książka wciąga tak bardzo, że dezercja wydaje się niemożliwa (mnie odciągał tylko jaskrawy brzask poranka zwiastujący obowiązki).
Świat przedstawiony z całym swoim bogactwem, strukturą, historią i codziennością otacza nas furią barw, różnorodności i literackiego przepychu. Obraz malowany lekką, pastelową kreską jawi się nam przed oczami, niczym piękna mozaika utkana ze słów. Prostych, czytelnych, trafiających w plątaninę neuronów i kiełkujących w pełną realizmu scenografię. Myśl nie próżnuje. Styl autorki, jej lekkość i spontaniczność jest niczym ziarno, które rzucone na podatny grunt wyobraźni pozwala rozwijać się bujnie, niezakłócenie. Swoista magia słowa, która śpiewa nam swoją opowieść.
Na uwagę zasługuje też ogromna dawka humoru, która jest cechą charakterystyczną powieści. Opis bohaterów, ich myśli i dialogi nasączone są inteligentnym dowcipem, ironicznym, często nawet dosadnym humorem słownym. Zadziorne riposty i kąśliwe uwagi czynią z opowieści lekturę przyjemnie lekką, figlarną i urokliwą. Podobnymi cechami obdarzyła autorka głównych bohaterów. Ich inteligencja, a zarazem cięty język i niepokorność wzbudzają sympatię, niejednokrotnie też są przyczyną głośnego, szczerego śmiechu (przez co rodzina, może zacząć przypatrywać się nam z oznakami przekonania o utracie rozumu i poprzestawiania klepek).
K. Miller udało się osiągnąć coś naprawdę oryginalnego. Nie kolejną historię o magii i przepowiedni, lecz opowieść opartą na schemacie, a jednocześnie zupełnie burzącą znane konstrukcje i stereotypy. Dobry pomysł, poprzestawiana chronologia, świetni bohaterzy i nieprzewidywalność biegu wydarzeń oraz kolejnych możliwych rozwiązań sytuacyjnych pozwala mi twierdzić, że jest to dzieło, które naprawdę warto przeczytać. Mimo kanonu i przynależności gatunkowej, książka potrafi pozytywnie i niebanalnie zaskoczyć i niepostrzeżenie zabrać jedną lub dwie noce, przeznaczone na błogi sen.
Czytając, możemy mieć wrażenie, że czujemy na skórze magiczny oddech niewidzialnej siły. Autorka niczym świadomy mag, pozwala nam upajać się mocą swojej opowieści. I na szczęście w naszym świecie używanie magii nie jest zakazane. Dałam się zaczarować. I jest to bardzo przyjemne uczucie.
Marta D.
 
Książka do kupienia tutaj: http://www.galeriaksiazki.pl/nieswiadomy-mag-krolotworca-krolobojca-tom-i.html
 
Dziękujemy serdecznie Wydawnictwu Galeria Książki za włączenie się do akcji Jesienne Czytanie z Wydawnictwem i udostępnienie egzemplarzy promocyjnych.
Redakcja






Możesz śledzić wszystkie odpowiedzi do tego wpisu poprzez kanał .

Jeden komentarz do „Nieświadomy mag” – recenzja

  1. avatar Madzia444 pisze:

    Książka przepełniona magią z odrobiną humoru.

Dodaj komentarz