Bywają takie dni, że chciałabym być małą dziewczynką. Istotką zakochaną w bajkach i baśniach, naiwnie wierzącą, że wszystko jest możliwe. Kopciuszkiem wyobrażającym sobie, że pojawia się dobra wróżka, która z byle łachmanów potrafi wyczarować najpiękniejszą na świecie suknię balową i pantofelki ze szkła. Suknię utkaną z mgły, skrzącą się miliardem śnieżnych refleksów, z ptasich piórek, jesiennych liści lub wielobarwnej tęczy ozdobionej kropelkami rosy lśniącymi jak nieskazitelnie czyste brylanty.
Moja dziurawa szafa nigdy takiej sukni oglądać nie będzie. Sukni z trenami, falbanami czy drutami tak wplecionymi, że nie pozwoliłyby przejść przez drzwi normalnych rozmiarów. Sukni szytej na miarę w jednym, jedynym i niepowtarzalnym wzorze wedle projektu arcymistrzów świata mody. Oglądając takie dzieła, aż zapiera mi dech w piersi i tęsknię za marzeniami dziecka. Za światem, gdzie każdy może być księżniczką, przed którą otwierają się wrota najokazalszych balowych sal.
W realiach współczesności takie suknie projektowane są tylko dla wielkich i możnych tego świata, których nigdy poznać mi nie przyjdzie. I chociaż na czerwonym dywanie królują przeważnie suknie długie i wąskie, dociekliwy obserwator wyłapie także te kreacje, których nie powstydziłby się Kopciuszek, podbijający serca na swoim pierwszym książęcym balu. Suknie takie, wedle współczesnych kanonów mody, zbudowane są zazwyczaj na uniwersalnym projekcie – u góry gorset, od talii rozkloszowane, ozdobione falbanami, koronkami lub trenem. W 2009 roku na rozdaniu nagród Emmy w takich kreacjach można było podziwiać między innymi Toni Collette (zdobywczynię głównej nagrody za rolę pierwszoplanową w serialu „Unitetd States of Tara”), Drew Barrymore czy Olivię Wilde. Przyglądając się projektom sukien balowych, moją uwagę zwróciły kreacje z kolekcji 2009/2010 Tonyego Bowls’a (Mon Cheri) zdobione kryształami, srebrnymi dodatkami i niezliczoną ilością drapowań, finezyjnych upięć czy francuskich bocznych cięć, co sprawia, że wygląda się w nich właśnie jak księżniczka z bajki. Gdzieniegdzie można podziwiać też suknie w fasonie syreny, idealnie przylegające do talii, delikatnym i zwiewnym trenem spływające ku dołowi, bądź zupełnie bajeczne suknie typu „Przeminęło z wiatrem”. Niestety nawet w największych kolekcjach takich sław jak Dior, Chanel, Valentino, należą one do rzadkości, są perłami, które naprawdę bardzo ciężko wyłowić z toni nowoczesnych wieczorowych trendów. Wynika z tego, że suknia Kopciuszka wcale nie jest tak łatwo dostępna i tak bardzo pożądana we współczesnym świecie. Widocznie sukien jest tak niewiele jak prawdziwych księżniczek.
I chociaż sama nie potrafię się wyspać, gdy pod pierzyny zakradną się jakieś ziarnka, takiej sukienki w mojej szafie nigdy nie będzie. A księżniczka bez sukni, to tylko fałszywy przebieraniec, szklana imitacja prawdziwego diamentu…
Dodała: Marta