Tomasz Jacyków to polski, 41-letni samouk-stylista. Najbardziej znany, najbardziej medialny i najbardziej infantylny. Jego przerośnięte ego, impertynencja pozwalająca krytykować takie sławy jak Aldo Bruno oraz egocentryzm skierowany na czubek własnego nosa, dobitnie świadczą tylko o jednym: o kompleksie Edypa, który stara się zdeptać robieniem z siebie największej gwiazdy wszechczasów. Tymczasem widzimy jedynie chełpliwego klauna, napompowanego gaskonadą, wypchanego próżnością i przepełnionego sztubackim snobizmem.
Jednakże częste bywanie na salonach uczyniło ze stylisty nie tylko członka elity towarzyskiej, ale i jej znawcę. Wszak rzekomo ubiera 80% sławnych ludzi w Polsce. Nic więc dziwnego, że większość polskich gwiazd ubrana jest tak fatalnie i bezgustownie. Kogo więc Tomasz Jacyków ocenia i krytykuje? Wszystkich. Jest medialnie wszechobecny i strzępi język na lewo i prawo. Teoretycznie ubierał do ślubu Królową Jordanii, w marzeniach pisze książkę, występował w serialu, brał udział w show i reklamie – jest więc wszechstronnie utalentowaną gwiazdą. Obecną niemal wszędzie – na otwarciach sklepów i restauracji, na pokazach mody, w jury, w telewizji, na okładkach kolorowych pism różnej rangi. Jest także (o zgrozo) nauczycielem. Będąc ironicznie-złośliwa powiem, że Tomasz Jacyków to najprawdziwszy człowiek-orkiestra. A będąc krytycznie-uszczypliwa nazwę go tumanowatym samozwańczym guru. Nie skończył żadnej szkoły, a stał się autorytetem do spraw mody z patentem na publiczne obrażanie innych ludzi. To jest możliwe chyba tylko w naszym, przedziwnym kraju.
Jednakże częste bywanie na salonach uczyniło ze stylisty nie tylko członka elity towarzyskiej, ale i jej znawcę. Wszak rzekomo ubiera 80% sławnych ludzi w Polsce. Nic więc dziwnego, że większość polskich gwiazd ubrana jest tak fatalnie i bezgustownie. Kogo więc Tomasz Jacyków ocenia i krytykuje? Wszystkich. Jest medialnie wszechobecny i strzępi język na lewo i prawo. Teoretycznie ubierał do ślubu Królową Jordanii, w marzeniach pisze książkę, występował w serialu, brał udział w show i reklamie – jest więc wszechstronnie utalentowaną gwiazdą. Obecną niemal wszędzie – na otwarciach sklepów i restauracji, na pokazach mody, w jury, w telewizji, na okładkach kolorowych pism różnej rangi. Jest także (o zgrozo) nauczycielem. Będąc ironicznie-złośliwa powiem, że Tomasz Jacyków to najprawdziwszy człowiek-orkiestra. A będąc krytycznie-uszczypliwa nazwę go tumanowatym samozwańczym guru. Nie skończył żadnej szkoły, a stał się autorytetem do spraw mody z patentem na publiczne obrażanie innych ludzi. To jest możliwe chyba tylko w naszym, przedziwnym kraju.
Moim skromnym zdaniem, Tomasz Jacyków ma tyle w głowie, co i na głowie. Nazywa siebie „ojcem mody”, a ja nazwę biednymi i oszpeconymi, jego „dzieci”. Rozumiem oryginalność, uwielbiam pierwiastki szaleństwa w stylu i ubiorze, jednak nienawidzę sztuczności. A jeszcze bardziej ludzkiej głupoty. I jeżeli dochodzi do tego próżność, powstaje mieszanka wywołująca u mnie bolesne torsje. Kreacje „wielkiego” stylisty (chyba tylko w sensie rozmiaru) to przestępstwo przeciw modzie. To tak wielkie wypaczenie, że w gruncie rzeczy widzimy nie karykaturę, a szkaradny, złamany bohomaz. Bowiem Tomasz Jacyków wygląda okrutnie. Jak dla mnie jego stroje to zbiór przypadkowo i zupełnie bezmyślnie skomponowanych elementów. Pragnie szokować, ale bardziej rozśmiesza. Marzy o byciu ikoną mody, a jest przerysowanym, przebranym błaznem. Każda jego stylizacja jest przebarwiona, zbyt ciężka, pozbawiona elegancji i jakiegokolwiek gustu. Popatrzmy, chociaż na szary garnitur w kratkę, białe pantofle, fioletową koszulkę, liliową apaszkę, różowy kapelusik i okulary w czarnych, grubych oprawkach. To jedna z „wyśmienitych” propozycji stylisty. Innym razem widzimy Sindbada żeglarza, w supermodnych bufiastych spodniach z obniżonym krokiem (zapewne dla niskiego zawieszenia, jak sam ma w stylu mówić), dopasowanej marynarce, pirackiej koszulce (która do połowy odsłaniała wydepilowany tors) i turbanie, butach w kolorze limonki oraz wszelkiego rodzaju wisiorkach i oczywiście czarnych okularach. Na spotkaniu z aktorami filmu „Złoty środek” stylista pojawił się ubrany w dżinsy, czarną koszulę, lakierki, czerwoną muszkę i szarą bluzę z kapturem, na co nałożył kurtkę z futrzanym kapturem, szary szalik, nie zabrakło też biżuterii, dużej torby, kapelusza oraz okularów. Inne „cudne” propozycje guru mody, to chociażby różowy kapelusik, srebrne lub niebieskie buty, niedbale zawiązany niebieski szalik, który pasuje do wszystkiego czy wreszcie białe rękawiczki. A na dodatek do tego wszystkiego dochodzi wszechobecna duma ze swojego wyglądu, w stylu: „Halo! Ja jestem Jacyków”. Najgorzej ubrany mężczyzna w Polsce. Prezentacja, aż boli.
Stylista powinien podpowiadać, dobierać, proponować. Tomasz Jacyków wyraża swoje zdanie, które świadczy nie tylko o braku taktu, ale również kultury oraz bardzo prymitywnym słowniku. Bowiem dla króla mody, kobiety w Polsce mają „zaciśnięte półdupki tak, że im po prostu gałki oczne wychodzą”. Cóż, dla mnie, jako jednej z tych kobiet, to stylista ma mózg ściśnięty tak mocno, że nie może się nim posługiwać, stąd zapewnie nie wie, do czego służy umywalka. O półdupkach pisać nie zamierzam, bowiem sam Tomasz Jacyków elokwentnie i kwieciście opowiada o swoich erotycznych zamiłowaniach.
Dla mnie Tomasz Jacyków to definicja króla tandety, kiczu i ciuchów z bazaru. Cytując największego bałamuta świata mody, po prostu: „Z tej mąki chleba nie będzie”. Powstał jedynie super rozreklamowany gniot, zupełnie pozbawiony smaku. I jeśli nawet leży na najwyższej półce, zdecydowanie wolę się schylić po mniej znane precelki i rozkoszować się ich prawdziwym, gustownym pięknem. O koszmarze pod szyldem: Jacyków”, po prostu lepiej jest nie myśleć.
Dla mnie Tomasz Jacyków to definicja króla tandety, kiczu i ciuchów z bazaru. Cytując największego bałamuta świata mody, po prostu: „Z tej mąki chleba nie będzie”. Powstał jedynie super rozreklamowany gniot, zupełnie pozbawiony smaku. I jeśli nawet leży na najwyższej półce, zdecydowanie wolę się schylić po mniej znane precelki i rozkoszować się ich prawdziwym, gustownym pięknem. O koszmarze pod szyldem: Jacyków”, po prostu lepiej jest nie myśleć.
Dodała: Marta