CELLU OFF Part 2
Pamiętacie, że jakiś czas temu przygarnęłam pod swoje skrzydła suplement diety Cellu off. Żeby pozbyć się cellulitu raz na zawsze mocno się za siebie zabrałam. Jednak skłonności do fast foodów wyzbyć się nie potrafiłam i dlatego śmiem rzec, że przy pomocy suplementu zniknęło tylko 80% a nie 100. Mogę za to winić tylko siebie. Efekt i tak jest dla mnie bardzo zadowalający. Grudziastej skóry nie widać na pierwszy rzut oka u mnie, jednak po mocnym ściśnięciu ręką uda grudy pojawią się. Zaskakujące jest, że efekt się zmniejszył. Ale o tym niżej…
Z racji, że jestem gapą i zapominam o wszystkim, dlatego notowanie było wskazane. Zważywszy, że na urodziny dostałam kalendarz ładnie wszystko rozpisuje. Dokładnie zadatowałam początek i koniec łykania niebieskich tabletek. Na początku efektu wogóle nie było widać. Dlatego dołożyłam zdrowszy tryb życia i trochę sportu i ćwiczeń. Nadal nic. No ale jak można chcieć efektu po 2 tygodniach, no jak? Do tego zatem dorzuciłam balsamy. No i nareszcie namacalny efekt. Nie mnic od tak. Jestem pewna, że tabletki same z siebie nie zniszczą tego paskudztwa jednak trochę zaangażowania daje już o wiele lepsze rezultaty. Nie zniknął w 100% cellulit, jednak śmiało mogę użyć dużej liczby jaką jest 80%. Zostało mi bardzo mało, żeby osiągnąć zamierzony efekt i wiem, że tabletki nie spowodują tego same, jednak są dobrym motywatorem i punktem zaczepienia. Zamiast wydawać pieniądze na pizze można śmiało wrzucać do skarbonki i po 2 tygodniach mamy na opakowanie tabletek. Cena do najniższych nie należy jednak balsamy i wszelakie smarowidła także do tanich nie należą. Moja ostateczna opinia to warto! Skład sprawdziłam i opiera się na ziołach także bez obaw zapraszam do aptek.
Kapsułki dostałam dzięki uprzejmości firmy www.celluoff.pl, nie wpłynie to jednak na moją opinię. O takich rzeczach trzeba szczerze i głośno pisać, żeby każda z nas znalazła swój złoty środek.
