Babcine, staropolskie metody leczenia – lody na ból gardła?

3 maja 2021, dodał: malgosia74
Artykuł zewnętrzny

Często wyśmiewamy babcine metody leczenia, szczerze wątpimy  w cudowną moc obrączki, czosnku czy kapusty, ale czy to groźne przesądy?  Należy jednak uważać: mity bywają pułapką.   I to niebezpieczną! Oto kilka popularnych mitów…

1. Liście kapusty na wszelkie owrzodzenia skóry

Według medycyny ludowej kapusta jest dobra niemal na wszystko, chociaż zasadniczo dzieci się w niej nie znajduje… Najbardziej znana jest jako lek stosowany zewnętrznie na obrzęki, wszelkie zmiany ropne, owrzodzenia, zranienia, siniaki… Jak to mówiła babunia, że jak się wrzód buduje, a nie chce pęknąć, to trzeba na noc obłożyć go liśćmi z kapusty, a do rana najpewniej pęknie? Miała sporo racji…

To działa, gdyż:

Liście kapusty wykorzystywane do okładów działają ściągająco, przeciwbólowo i przeciwzapalnie. Uważa się, że działanie lecznicze, łagodzące, kapusta zawdzięcza zawartości związku o nazwie metylo-S-metionina), a także sporym ilościom siarki. Ten makroelement nie tylko wpływa korzystnie na wygląd skóry i jej przydatków (włosów, paznokci), ale może leczyć jej pewne problemy. Siarka w kontakcie ze skórą ulega przemianie do siarczków, a te zwalczają bakterie i grzyby. Sam pierwiastek działa wysuszająco.

Ale:

Kapusta może złagodzić objawy, ale nie leczy chorób. Nie pokona czyraków spowodowanych atakiem gronkowca, a już na pewno cukrzycy, która czasem jest pierwotną przyczyną inwazji tej bakterii (nieprawidłowo przyswajany cukier jest ich fantastyczną pożywką). Krótkotrwałe zwycięstwo z bólem to żadna metoda leczenia zapalenia stawów, zapalenia żył czy egzemy. Utrzymujące się obrzęki i zmiany skórne bywają objawem choroby, wymagającej leczenia.

Jeśli chcemy pokonać drobne wypryski kapustą, nie ma sprawy. Jeśli jednak okład nie pomaga, a wręcz przeciwnie: stan zapalny rozwija się, trzeba odwiedzić lekarza. Założenie, że kapusta może być środkiem wspomagającym klasyczne terapie (np. maścią z odpowiednio dobranym antybiotykiem) ma sens, ale tylko wtedy, gdy lekarz wyrazi na to zgodę. Trzeba pamiętać, że uporczywymi, przewlekłymi problemami skórnymi powinien zająć się dermatolog. Jeśli podejrzewa się alergię, lepiej zapomnieć o kapuście, bo wobec uczuleń jest ona bezsilna.

Lekarze zalecają szczególną ostrożność w przypadku ran otwartych, nawet niewielkich. Liście mogą być źródłem zanieczyszczeń oraz mikrobów, zatem przyczynić się do zakażenia i banalną pozornie sytuację znacznie pogorszyć.

2. Złota obrączka zwalcza jęczmień…

Jeśli czujemy, że na powiece oka rośnie nam jęczmień, potrzyjmy go obrączką, to przejdzie. Myślicie, że to bez sensu? Niekoniecznie.

To działa, gdyż:

Jęczmień, czyli charakterystyczna, bolesna zmiana na powiece z guzkiem wypełnionym ropą, jest spowodowana infekcją bakteryjną, wywołaną przez wspomniane już wcześniej gronkowce. Ponieważ złoto ma udowodnione działanie przeciwbakteryjne, miejscowe potraktowanie nim stanu zapalnego może pomóc. Podobne właściwości (według niektórych badań: nawet większe) ma też srebro, zatem i ono działa.

Ale:

Jęczmień łatwo pomylić z gradówką, a ta niejednokrotnie wymaga leczenia chirurgicznego. Częste tworzenie się jęczmieni to sygnał zaburzeń odporności, wymagających wyjaśnienia u lekarza. Ponieważ jęczmienie to skutek działania gronkowców, niewykluczone, że i za nimi kryje się za nimi cukrzyca, której leczenie powinien nadzorować diabetolog (kieruje do niego lekarz pierwszego kontaktu).

Pomysł z obrączką (czy łańcuszkiem) jest niegłupi, gdy jęczmień dopiero się buduje. Zaawansowanego metale szlachetne już nie pokonają i najlepiej będzie odwiedzić okulistę, by przepisał antybiotyk.

Pamiętajmy jednak, że oko to wyjątkowo wrażliwy narząd i zawsze, gdy mamy jakiekolwiek wątpliwości co do jego stanu, powinniśmy rozważyć konsultację specjalistyczną. Pocierając je zbyt mocno, możemy sobie dodatkowo zaszkodzić. Także wtedy, gdy oko zainfekujemy zabrudzoną biżuterią.

3. Na ból gardła – lody…

Powszechnie panuje pogląd, że rodzice, którzy proponują dziecku cierpiącemu z powodu bólu gardła dużą porcję lodów, w niektórych środowiskach uchodzą wręcz za szalonych. Niesłusznie, nawet w przypadku anginy wywoływanej przez bakterie to dobry pomysł! Wprawdzie lody (zwłaszcza w upalny dzień) mogły infekcję wywołać, czasowo obniżając odporność, jednak teraz przyniosą ulgę.

To działa, gdyż:

Zimny „lodowy okład” od środka znosi czasowo ból i obrzęk. To taka specyficzna krioterapia. Zwolniony zostaje też proces namnażania mikrobów, które doskonale czują się w cieple. Efekt? Chory łatwiej przełyka, mniej cierpi, może nawet coś zjeść, gdyż osłabiony zostaje odruch wymiotny.

Ale:

Porcja lodów w tym przypadku to sposób łagodzenia dolegliwości, ale nie leczenia przyczyny. Zwolniony chwilowo proces namnażania bakterii z pewnością ich nie pokona. Angina wymaga leczenia antybiotykiem, który może przepisać lekarz pierwszego kontaktu. W przypadku nawracających infekcji trzeba odwiedzić laryngologa (skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu). Rezygnacja w właściwej terapii lub przerwanie jej w trakcie (bo chory poczuł się lepiej) grozi nie tylko nawrotem samej anginy, ale i poważnymi powikłaniami (nawet ciężkie choroby stawów, nerek, serca, sepsa).

4. Ból głowy i  marszczenie nosa…

Ból głowy to nic takiego: mówią głównie ci, którzy go nie doświadczają. Nie trzeba brać tabletki z powodu byle głupstwa: samo przejdzie. Czasem proponują techniki relaksacyjne: choćby marszczenie nosa, zaciskanie i szybkie otwieranie powiek, energiczne ruchy brwiami. Dostępne wszędzie i czasem skuteczne!

To działa, gdyż:

Taka gimnastyka podobno poprawia mikrokrążenie i wystarcza, by pokonać łagodne dolegliwości bólowe. Nie zaszkodzi spróbować, zwłaszcza, gdy głowa tylko ćmi, bo nie zjadłeś śniadania, siedzisz w zadymionym pomieszczeniu, masz za sobą nieprzespaną noc, a w dodatku jesteś ofiarą uporczywego hałasu. Poza gimnastyką na pewno dobrze ci zrobi spacer na świeży powietrzu, przegryzka, zmiana otoczenia, wyciszenie.

Ale:

Jeśli nie pomagają te sposoby, a głowa potrafi dokuczyć ci solidnie, pomyśl o tabletce przeciwbólowej. Nie pozwól bólowi się „rozhulać”, bo wówczas i pigułki nie pomagają. Jeśli cierpisz na migrenę, najlepiej, by leczenie nadzorował neurolog (kieruje do niego lekarz pierwszego kontaktu). Wszelkie uporczywe, nawracające bóle głowy wymagają konsultacji lekarskiej. Mogą być objawem poważnych problemów zdrowotnych. Uwaga! Wyjątkowo silny, nieporównywalny z wcześniej doświadczanym, nagły ból głowy wymaga wezwania natychmiastowej pomocy. Szczególnie, gdy towarzyszą mu zaburzenia orientacji, drętwienie ciała, zaburzenie mowy, etc. To może być sytuacja zagrożenia życia.

5. Na zapalenie pęcherza – sok z żurawin…

Żurawina (Oxycoccus) jest niezastąpiona w leczeniu zapaleń pęcherza i zapobieganiu nawrotom. Wiedza ta jest przekazywana od pokoleń, a w domach z tradycjami odpowiednie zapasy żurawinowej konfitury traktowane są z powagą godną apteczki. Współczesna medycyna, niejednokrotnie przecież sceptyczna wobec naturalnych terapii, udowodniła, że słusznie. Nikogo nie dziwi już dziś fakt, że urolodzy i nefrolodzy zalecają swoim pacjentom leczenie żurawiną: w tabletkach, ale i w postaci soków czy dżemów.

To działa, gdyż:

Zakrojone na szeroką skalę badania (prowadzone chociażby przez prof. Terriego A. Camesano wraz z zespołem z Worcester Polytechnic Institute , a także prof. Ervina I Weissa z Hebrew University w Jerozolimie oraz prof. Itzhaka Ofeka mikrobiologa z Tel Awiwu) wykazały, że zawarte w tych owocach poliantocyjanidy nie tylko działają bakteriobójczo (wspomagają zwalczanie do 80% bakterii opornych na antybiotyki, zwłaszcza E.Coli, częstą sprawczynię infekcji pęcherza moczowego), ale przede wszystkim uniemożliwiają mikrobom kolonizację w drogach moczowych. Podobno nietypowe wiązania chemiczne między cząsteczkami tych antyoksydantów utrudniają bakteriom wczepianie się w tkankę pokrywającą przewód moczowy.

Ale:

Żurawina to doskonały środek profilaktyczny i wspomagający leczenie. Infekcje dróg moczowych, choćby ze względu na ryzyko poważnych powikłań (z niewydolnością nerek włącznie), wymagają leczenia pod nadzorem lekarza. Zazwyczaj wystarcza internista, ale czasem konieczna jest pomoc nefrologa, do którego kieruje lekarz pierwszego kontaktu.

6.  Doniczkowy aloes pomoże na trądzik…

Czy to prawda, że wystarczy wycisnąć trochę soku z liści aloesu, posmarować nim buzię, a trądzikowe zmiany zaczną znikać. Wygoimy rany, poprawimy tym samym urodę. Sokiem z aloesu (stosowanym doustnie) można też usprawnić pracę układu pokarmowego… Być może!

To działa, gdyż:

Lecznicze właściwości aloesu znane są od wieków. Wystarczy wejść do drogerii lub apteki, by się przekonać, że docenili go lekarze i producenci kosmetyków. Wiele związków zawartych w soku lub miąższu aloesowym (głównie lektyny) zwiększa zdolność układu immunologicznego do rozpoznawania i niszczenia różnych patogenów, przyspiesza gojenie ran, a nawet zapobiega zmianom nowotworowym.

Ale:

Jeśli wierzymy, że możemy leczyć się każdym sukulentem (aloes należy do tych roślin), jesteśmy w błędzie. Jest ponad 360 odmian aloesu, a tylko w przypadku 29 udowodniono właściwości lecznicze. Co rośnie akurat na naszym parapecie? Trudno powiedzieć… Ważne są też warunki hodowli. Preparaty aloesowe dostępne w aptekach przygotowuje się z wyselekcjonowanych odmian, dbając o maksymalne stężenie i zróżnicowanie lektyn.

7.  Na katar – czosnek pod nos…

O metodach przeciw przeziębieniu takich jak mleko z miodem i czosnkiem, czosnek w tabletkach, syrop z cebuli słyszeli chyba wszyscy….  Ale o pocieraniu czosnkiem okolic nosa, albo, co gorsza, aplikowaniu go do środka? Bywa i tak. Nie tylko na zapadłych wsiach, gdzie nie widziano lekarza. Rzecz w tym, że to niebezpieczna zabawa…

To działa, gdyż:

Czosnek nieprzypadkowo nazywany jest naturalnym antybiotykiem. Dzięki substancjom lotnym (przez jednych cenionych, jako przyprawa, innych odrzucających), zwłaszcza allicynie i allistatynie działa silnie przeciwbakteryjnie. Związki siarkowe pomagają mu nawet pokonać grzyby chorobotwórcze, a ajoen wspiera limfocyty w walce z wirusami wywołującymi przeziębienie. Zatem, niezależnie od przyczyny kataru (poza alergią), czosnek może pomóc.

Ale:

Po pierwsze nie należy pakować czosnku do nosa. Może tam utknąć, powodując różne komplikacje, a nawet zostać zaabsorbowany do tchawicy czy oskrzeli. Wówczas konieczna jest szybka interwencja chirurga. Wąchanie raczej nie zaszkodzi (chociaż przesadne, ze względu na obecność związków siarkowych może doprowadzić do wysuszenia śluzówki nosa i zwiększenia podatności na nieżyty), ale klasyczne przyjmowanie doustne to najlepsze wyjście. Katar to przecież przede wszystkim objaw uogólnionej infekcji, więc dobrze wykorzystać moc czosnku i poza nosem.

Infekcja bakteryjna zatok to poważna sprawa. Bez konsekwentnego, właściwego leczenia laryngologicznego grozi nawrotami i powikłaniami. Czosnek może je wspierać, jeśli lekarz nie będzie widział przeciwwskazań. Uważa się bowiem, że nadmiar tego naturalnego leku może zaburzać prawidłową florę bakteryjną.

Katar przewlekły, nawracający, może też być objawem alergii, a ta wymaga leczenia pod nadzorem alergologa (kieruje do niego lekarz pierwszego kontaktu).

8.Na pobudzenie laktacji – piwo…

W Polsce wiele matek o takiej możliwości zwiększenia produkcji pokarmu dowiedziało się od położnych, a nawet lekarzy na oddziale położniczym. I bynajmniej nie jest to mit zaciągnięty z niezbyt mądrego przedwojennego poradnika…  Czy to prawda? Wyjątkowo skuteczne ma być piwo karmelowe. Sporo kobiet potwierdza jego cudowną moc…

To działa, gdyż:

Być może wiara czyni cuda… Ocenia się, że w przypadku bardzo wielu metod pobudzających laktację w rzeczywistości działa czynnik psychologiczny, a nie sam środek. Możliwe, że mleko z domieszką lepiej smakuje (podobnie jest z niektórymi herbatkami ziołowymi) i malec chętnie ssie pierś, rozwiązując w ten sposób problem (pierś odpowiednio stymulowana wysyła do mózgu sygnał zapotrzebowania na produkcję). Trzeba też pamiętać, że generalnie płyny, poza nielicznymi wyjątkami, wpływają na zwiększenie produkcji mleka, zatem równie dobrze możemy mówić o cudownej mocy herbaty (niekoniecznie bawarki), kompotu, czy zwykłej wody…

Ale:

Alkohol zawarty w piwie przenika do pokarmu, czyli chcąc przysłużyć się dziecku, faktycznie możesz mu zaszkodzić. Piwo jest napojem gazowanym. Wprawdzie nie udowodniono bezpośredniego związku między gazem w napojach, a samopoczuciem dziecka (jedynie wzdęcia u matek), jednak doświadczenie uczy, że odstawienie takich płynów wyeliminowało kolkę u niejednego malucha. Być może sprawcami kłopotów są inne składniki tych napojów (konserwanty, dodatki), etc. W każdym razie lekarze nie radzą mamuśkom jechać na gazie.

W obecnej dobie coraz częściej badania naukowe potwierdzają ludowe wierzenia, a nawet jeśli nie, to okazuje się, że zawsze jest w nich ziarno prawdy…

Zobacz również:

  1. Polacy źle się odżywiają!

  2. Szczepionka przeciw starzeniu

  3. Co szkodzi wątrobie: lista zakazanych produktów

  4. Dekalog kobiety dojrzałej