Skąd się wzięłaś w mojej rodzinie wielkanocna (i nie tylko) potrawa?
Czasem jest tak, że od dziecka znamy coś, co jest dla nas domowe, tradycyjne i tak oczywiste, że nawet się o tym nie mówi. Przychodzi jednak pora, kiedy okazuje się, że tylko my to rozumiemy. Mowa o tradycyjnych (w naszych domach) daniach, tak tradycyjnych, że aż indywidualnych. Często opowiadając o nich komuś, czujemy na sobie zdziwione lub dumne spojrzenia (częściej niestety te pierwsze).
W moim przypadku mowa o potrawie wielkanocnej (i nie tylko), jaką jest „sałamacha” znana również jako „zając” a jak się wczoraj dowiedziałam, w szerszym gronie użytkowników dania – „mieszanka wielkanocna”. Skład mieszanki, sałamachy i zająca będzie ten sam, przynajmniej bazuje na podstawach, czyli na wędlinach, jajkach i chrzanie, z tym, że „zająca” dodatkowo jeszcze się piecze.
Nikt z mojego grona znajomych nie zna pojęcia „sałamachy”, o „mieszance…” ktoś coś słyszał, ale sądząc po tonie głosu w ogóle nie przywiązuje do niej wagi, więc nie jest tradycyjne. Co zachęciło mnie do rozważań nad ową potrawą? Gdyby moja rodzina była jedyną, która tak jada na Wielkanoc, a przede wszystkim używa tego słowa (!) zwaliłabym wszystko na to, że po prostu to sobie wymyśliła czy nastąpiło jakieś przekształcenie z dziada i pradziada, jednak gdy spotkali się moi rodziciele okazało się, że oba ich rody znają to pojęcie, tę potrawę i tę samą tradycję.
Łączą ich przodkowie ze Lwowa i okolic, więc w tym miejscu zaczęły się moje poszukiwania. Najbardziej przerażające zdarzenie jakie może spotkać „dziecko internetu” jest to, że wpisując w google hasło, nie wyskakuje nic pożądanego! Ponoć jeśli nie ma czegoś w googlach, to znaczy, że to nie istnieje ;-) Wiem już, że „Sałamacha” to nazwisko znanego lekarza, w Mołdawii to sos z roztartym czosnkiem, a kiedy już z nadzieją natknęłam się na encyklopedię staropolską okazało się co następuje: „Sałamacha — zacierka czy lemieszka z krup owsianych lub jęczmiennych”.
Tłumacz Gwagnina za czasów Zygmunta III pisze: „Kiedy który z Moskali chce lepiej zjeść, sztuczkę słoniny do krup uwarzonych wrzuciwszy, onę sałamachę omaści”. Potocki w „Wojnie Chocimskiej” mówi: „Gdy im ani tołokna, ani sałamachy stawało” (Encyklopedia staropolska).
Przez chwilę żałowałam, że nie przeczytałam obowiązującej mnie lektury Potockiego, lecz niedługo, ponieważ w Wikisłowniku dowiedziałam się, że „sałamacha” w lwowskiej gwarze oznacza „mieszanina” i mój umysł się rozjaśnił, dusza rozluźniła, ale wciąż czuję się samotnie, bo nikt w internecie nie zna dania tak nazwanego. A Ty? Słyszałeś o niej kiedyś? PRZEPIS
Zobacz również:
- Czy warto jeść mrożonki
- Które truskawki smakują najlepiej?
- Jedzmy suszone owoce!
- Chłodniki – różne przepisy na lato!