Styl życia, który opóźnia pojawienie się dziecka, coraz silniejszy ruch obrony praw zwierząt, wreszcie naturalna chęć wyróżnienia się. To wszystko nakręca boom na rynku produktów i usług dla domowych pupili. Szczególnie usług luksusowych, zarezerwowanych do niedawna dla ludzi.
Zwierzęta sławnych
Wśród wielbicieli i miłośników zwierząt było dużo sławnych ludzi, pisarzy, poetów, polityków, władców. W ich menażeriach często można było znaleźć zwierzęta egzotyczne. Niektórzy z nich tworzyli nawet w swoich przypałacowych parkach ogrody zoologiczne. Na brak wielbicieli i sympatyków nie mogą narzekać również zwierzęta domowe: psy i koty.
I tak na przykład wielkim miłośnikiem psów i kotów był Wolfgang Amadeusz Mozart, który hodował i psy, i koty. Dla swego ulubieńca, szpica Bimperla, skomponował nawet krótki utwór muzyczny. Niezwykłe umiejętności wykazywał kot Karola Dickensa. Potrafił mianowicie wyczuwać zmęczenie swego opiekuna i kiedy ten kończył pracę, kociak gasił świecę łapką. Kot ten był od początku kotem „literackim”, gdyż przyszedł na świat w pracowni pisarza. Król Fryderyk II Wielki kochał psy, a najbardziej charty włoskie. Podobno podczas wojny z Austrią jeden z tych psów uratował mu życie. Król do tego stopnia uwielbiał swoje pupile, że nakazał poddanym oddawać im hołd należny władcom. Wielkim miłośnikiem psów był też Ryszard Wagner, który zasłynął nie tylko jako kompozytor, ale i obrońca praw zwierząt. Często ratował życie porzuconym lub chorym psom. Mówił, że jego ukochany pies ma słuch absolutny. Inny wielki kompozytor Johann Strauss syn też miał swojego ulubionego psa pudla. Zawsze zabierał go ze sobą w podróże artystyczne i bardzo się o nie go troszczył. Natomiast Józef Haydn swoim ulubieńcom poświęcił słynną już Symfonię Zwierzęcą. XVIII-wieczny francuski poeta Dantes miał natomiast kotkę, która trzymała mu w łapkach świecę, kiedy ten pracował. Dzięki takim wyczynom kotka stała się sławna w całym świecie i opisywał ją nawet warszawski Monitor z 1797 roku. Z ukochanym psem Charliego Chaplina wiąże się sympatyczna anegdota: otóż podobno piesek ten rzucił się kiedyś na przeraźliwie chuda kobietę, co Chaplin skomentował: „Przepraszam panią, ale mój pies jeszcze nigdy nie widział tylu kości naraz„. Z kolei pies Isaaca Newtona, Diament, był tak pobłażliwie traktowany przez swego opiekuna, że kiedy ten przewrócił świecę i spalił wyniki badań z wielu lat pracy, uczony westchnął i zabrał się od nowa do pracy. Otto Bismark tak kochał psy, a zwłaszcza swoje dogi, że uparcie twierdził, iż po śmierci spotka je w raju. Natomiast kardynał Richelieu do tego stopnia kochał swoich 14 kotów, że w testamencie zapisał im dużą część majątku. Z kolei Ernest Hemingway zakupił krowę, aby mieć mleko dla swych 40 pupili – kotów. Tym najukochańszym pozwalał jeść przy stole. W Finca de Vigia, posesji zamieszkanej przez pisarza w latach 1939-1960, znajdują się groby jego czterech ukochanych psów. Na terenie innej jego willi – w Key West na Florydzie – znajduje się muzeum, a jego główną atrakcją są… koty o sześciu palcach. Ich liczba dochodzi do 50 sztuk i, zgodnie z życzeniem Hemingwaya, wszystkie są pod specjalną opieką. Podobno zawsze uważał, że sześciopalczasta mutacja przynosi mu szczęście. Jurij Gagarin dwa razy w tygodniu sprowadzał samolotem specjalną karmę z Paryża dla swego ulubionego persa. Napoleon Bonaparte bardzo lubił jamniki. W swoim życiu miał ich ponad dwadzieścia. Także Józefina, żona Napoleona, miała ukochanego pieska. Był nim mops o imieniu Fortune, który warczał na wszystkich poza swoją panią. Podczas nocy poślubnej odczuł to także Bonaparte. Kładąc się do łóżka ukochanej został… zaatakowany przez jej ulubieńca. Z czasem relacje generała i Fortune znacznie się poprawiły (kiedy Napoleon był uwięziony w Les Carmes, mops dostarczał mu w swojej obroży tajne informacje). Zygmunt Freud miał trzy psy o imionach – Lun, Jofi i Wolf. Wierzył, że posiadają one specjalny zmysł pozwalający im na właściwą ocenę człowieka. Jednemu z nich, Jofi (suczce chow-chow), pozwalał uczestniczyć w prowadzonych przez niego sesjach terapeutycznych. Kiedy pod koniec życia Freud cierpiał na raka szczęki, właśnie ten pies był dla niego wielkim pocieszeniem. Winston Churchill, brytyjski premier czasu wojny i laureat literackiej Nagrody Nobla miał dwa pudle o imionach Rufus I i Rufus II. Trzymał również Jocka – rudego, pręgowanego kota, który jadał z nim posiłki i uczestniczył w wojennych naradach gabinetu wylegując się na zarezerwowanym tylko dla niego fotelu. W roku 1937 Churchill kupił Charliego, błękitno-złotą arę, która bardzo szybko nauczyła się… przekleństw pod adresem nazistów. Posiadał też owieczki, świnie, krowy, łabędzie i lamparta. Marilyn Monroe miała pudla, którego podarował jej Frank Sinatra. Aktorka nazwała go Maf, bo podobno piosenkarz miał powiązania z mafią. Po wielu miłosnych perypetiach kończących się rozstaniami, to właśnie ten pies był dla Marilyn jedyną, prawdziwą ostoją. Po jej śmierci pudel powrócił do Sinatry. Król popu Elvis Presley szczególną miłością darzył psy. Pierwszy był Boy, później collie o imieniu Baba. W roku 1975 Presley wydał tysiące dolarów, aby ratować życie Getlo, szczeniakowi chow-chow, który miał poważne problemy z nerkami. Kolejnym psem był Muffin, pirenejski pies górski. Piękny, ale o bardzo trudnym charakterze (wielokrotnie pogryzł swojego opiekuna). W Graceland z Elvisem mieszkały też inne zwierzęta, m.in. szympans Scatter, ptak gwarek, pawie i konie. Wśród wybitnych ludzi można znaleźć jeszcze wielu takich, którzy kochali zwierzęta. Dziś także mają swoich sympatyków.
I tak na przykład wielkim miłośnikiem psów i kotów był Wolfgang Amadeusz Mozart, który hodował i psy, i koty. Dla swego ulubieńca, szpica Bimperla, skomponował nawet krótki utwór muzyczny. Niezwykłe umiejętności wykazywał kot Karola Dickensa. Potrafił mianowicie wyczuwać zmęczenie swego opiekuna i kiedy ten kończył pracę, kociak gasił świecę łapką. Kot ten był od początku kotem „literackim”, gdyż przyszedł na świat w pracowni pisarza. Król Fryderyk II Wielki kochał psy, a najbardziej charty włoskie. Podobno podczas wojny z Austrią jeden z tych psów uratował mu życie. Król do tego stopnia uwielbiał swoje pupile, że nakazał poddanym oddawać im hołd należny władcom. Wielkim miłośnikiem psów był też Ryszard Wagner, który zasłynął nie tylko jako kompozytor, ale i obrońca praw zwierząt. Często ratował życie porzuconym lub chorym psom. Mówił, że jego ukochany pies ma słuch absolutny. Inny wielki kompozytor Johann Strauss syn też miał swojego ulubionego psa pudla. Zawsze zabierał go ze sobą w podróże artystyczne i bardzo się o nie go troszczył. Natomiast Józef Haydn swoim ulubieńcom poświęcił słynną już Symfonię Zwierzęcą. XVIII-wieczny francuski poeta Dantes miał natomiast kotkę, która trzymała mu w łapkach świecę, kiedy ten pracował. Dzięki takim wyczynom kotka stała się sławna w całym świecie i opisywał ją nawet warszawski Monitor z 1797 roku. Z ukochanym psem Charliego Chaplina wiąże się sympatyczna anegdota: otóż podobno piesek ten rzucił się kiedyś na przeraźliwie chuda kobietę, co Chaplin skomentował: „Przepraszam panią, ale mój pies jeszcze nigdy nie widział tylu kości naraz„. Z kolei pies Isaaca Newtona, Diament, był tak pobłażliwie traktowany przez swego opiekuna, że kiedy ten przewrócił świecę i spalił wyniki badań z wielu lat pracy, uczony westchnął i zabrał się od nowa do pracy. Otto Bismark tak kochał psy, a zwłaszcza swoje dogi, że uparcie twierdził, iż po śmierci spotka je w raju. Natomiast kardynał Richelieu do tego stopnia kochał swoich 14 kotów, że w testamencie zapisał im dużą część majątku. Z kolei Ernest Hemingway zakupił krowę, aby mieć mleko dla swych 40 pupili – kotów. Tym najukochańszym pozwalał jeść przy stole. W Finca de Vigia, posesji zamieszkanej przez pisarza w latach 1939-1960, znajdują się groby jego czterech ukochanych psów. Na terenie innej jego willi – w Key West na Florydzie – znajduje się muzeum, a jego główną atrakcją są… koty o sześciu palcach. Ich liczba dochodzi do 50 sztuk i, zgodnie z życzeniem Hemingwaya, wszystkie są pod specjalną opieką. Podobno zawsze uważał, że sześciopalczasta mutacja przynosi mu szczęście. Jurij Gagarin dwa razy w tygodniu sprowadzał samolotem specjalną karmę z Paryża dla swego ulubionego persa. Napoleon Bonaparte bardzo lubił jamniki. W swoim życiu miał ich ponad dwadzieścia. Także Józefina, żona Napoleona, miała ukochanego pieska. Był nim mops o imieniu Fortune, który warczał na wszystkich poza swoją panią. Podczas nocy poślubnej odczuł to także Bonaparte. Kładąc się do łóżka ukochanej został… zaatakowany przez jej ulubieńca. Z czasem relacje generała i Fortune znacznie się poprawiły (kiedy Napoleon był uwięziony w Les Carmes, mops dostarczał mu w swojej obroży tajne informacje). Zygmunt Freud miał trzy psy o imionach – Lun, Jofi i Wolf. Wierzył, że posiadają one specjalny zmysł pozwalający im na właściwą ocenę człowieka. Jednemu z nich, Jofi (suczce chow-chow), pozwalał uczestniczyć w prowadzonych przez niego sesjach terapeutycznych. Kiedy pod koniec życia Freud cierpiał na raka szczęki, właśnie ten pies był dla niego wielkim pocieszeniem. Winston Churchill, brytyjski premier czasu wojny i laureat literackiej Nagrody Nobla miał dwa pudle o imionach Rufus I i Rufus II. Trzymał również Jocka – rudego, pręgowanego kota, który jadał z nim posiłki i uczestniczył w wojennych naradach gabinetu wylegując się na zarezerwowanym tylko dla niego fotelu. W roku 1937 Churchill kupił Charliego, błękitno-złotą arę, która bardzo szybko nauczyła się… przekleństw pod adresem nazistów. Posiadał też owieczki, świnie, krowy, łabędzie i lamparta. Marilyn Monroe miała pudla, którego podarował jej Frank Sinatra. Aktorka nazwała go Maf, bo podobno piosenkarz miał powiązania z mafią. Po wielu miłosnych perypetiach kończących się rozstaniami, to właśnie ten pies był dla Marilyn jedyną, prawdziwą ostoją. Po jej śmierci pudel powrócił do Sinatry. Król popu Elvis Presley szczególną miłością darzył psy. Pierwszy był Boy, później collie o imieniu Baba. W roku 1975 Presley wydał tysiące dolarów, aby ratować życie Getlo, szczeniakowi chow-chow, który miał poważne problemy z nerkami. Kolejnym psem był Muffin, pirenejski pies górski. Piękny, ale o bardzo trudnym charakterze (wielokrotnie pogryzł swojego opiekuna). W Graceland z Elvisem mieszkały też inne zwierzęta, m.in. szympans Scatter, ptak gwarek, pawie i konie. Wśród wybitnych ludzi można znaleźć jeszcze wielu takich, którzy kochali zwierzęta. Dziś także mają swoich sympatyków.
Zwierzęta jak gwiazdy
Jakiś czas podano do wiadomości, że spodziewająca się bliźniąt piosenkarka Mariah Carey zadbała o to, aby na nadchodzącą zmianę gotowe były jej trzy psy. Wynajęła zwierzęcego psychologa, który podczas cotygodniowych spotkań oswaja je z głośnym płaczem dziecka odtwarzanym z płytki, stopniowo przyzwyczaja też do braku obecności właścicielki. Jedna z amerykańskich milionerek Leona Helmsley wydziedziczyła wnuki i zapisała pieniądze w spadku swojemu psu o imieniu Trouble (Kłopot). Inni zamawiają masaże po dwa tysiące dolarów za seans, a na ubranka wydają średnio 25 tysięcy dolarów.
W Hollywood zapanowała też moda na hodowane w Wielkiej Brytanii miniaturowe świnki. Rasa powstała na Pennywell Farm w Devon podbiła serca wielu gwiazd, które znudziły się już malutkimi pieskami noszonymi jako dodatek do garderoby. Oczywiście jako pierwsza modę na zmutowane genetycznie, nie dorastające do właściwych rozmiarów świnki, podchwyciła Paris Hilton. Aktualnie, wszystkich swoich pupilków ma ponad 13 i wszystkie traktuje jak swoje dzieci. Także Victoria Beckham podarowała mężowi parkę tych zwierząt.
Łatwo uznać te wiadomości za te z serii „kaprysy wielkich gwiazd”, oderwane od rzeczywistości, w której żyją zwykli ludzie. Nawet jeśli to częściowo prawda, jest to także przejaw głębszej tendencji – nowego postrzegania zwierząt domowych, które sprawia, że rynek produktów dla nich przeznaczonych, szczególnie tych luksusowych, staje się branżą przynoszącą gigantyczne zyski. Dotąd były to usługi zarezerwowane wyłącznie dla ludzi.
Hotel Loews z Nashville proponuje specjalny weekend dla psa lub kota z właścicielem. Czworonóg otrzymuje luksusową kąpiel oraz posiłek przygotowany specjalnie przez renomowanego szefa kuchni i dostarczony do pokoju. Z kolei restauracja Omaha Steaks wprowadziła do menu mięsne przysmaki dla zwierząt. W Nowym Jorku działa np. Doggy Gym, czyli psia sala gimnastyczna. Czworonogi mogą przebywać tam od siódmej rano do siódmej wieczór, także bez swojego opiekuna. Jednym z podstawowych ćwiczeń jest przebieżka po torze wyłożonym sztuczną trawą. Na terenie ośrodka znajduje się oczywiście weterynarz oraz specjaliści od zabiegów pielęgnacyjnych.
Jednym z pierwszych ekskluzywnych hoteli dla psów na terenie USA był Chateau Poochie. Oprócz apartamentów, których wnętrza projektowali najsłynniejsi światowi styliści, hotel oferuje bogate menu restauracyjne, centrum fitness i wellness, a także SPA z kąpielami oraz zabiegami aromaterapuetycznymi, butik z ubraniami od najlepszych psich kreatorów mody i psią dyskotekę. Myślicie, że to koniec atrakcji? Pies może również korzystać z bogatej oferty zajęć dodatkowych, m.in. ćwiczeń na placu zabaw, odpoczynku w ogrodzie, treningu w klubie fitness lub na basenie.
Psi Klub na Luzie, znajdujący się w pobliżu portu lotniczego w Los Angeles, oferuje zwierzakom 14 apartamentów. Pokoje mają 2,5 na 2,5 metra, a każdy wyposażony w innym stylu. Mogą mieć wystrój rodem ze wsi, wyspy tropikalnej lub domku w stylu góralskim. W Dallas działa hotel ZaZa, z którego usług korzysta m.in. Britney Spears i Christina Aguilera. Poza „standardowymi”, atrakcjami, oferuje gościom portret olejny przedstawiający właścicieli z ich ulubieńcami. Tymczasem w paryskim Kennel Village w St. Louis pokoje dla zwierzaków wyposażono w telewizory i kamery wideo.
Nie wszyscy lubią jednak rozstawać się ze swoimi pociechami. Z tego właśnie powodu nawet najdroższe „ludzkie” hotele musiały znacznie poszerzyć swoją ofertę. Już od 1996 roku Ekskluzywny Hotel Lancaster w Paryżu za odpowiednią dopłatą daje do dyspozycji psów specjalnie zaprojektowane łóżeczka. Pięciogwiazdkowy Hotel de Crillon wprowadził program nazwany „Dog de Crillon” w ramach którego każdy psi gość dostaje specjalny identyfikator z imieniem i adresem hotelu. W cenę wliczona jest też zabawka, fluoryzowana kość, butelka wody mineralnej i kruche ciasteczka oraz opieka weterynaryjna. Hotele Cztery Pory Roku – George V i Meurice – proponują zabawki i narzutę z wyszytym imieniem pupila, a także opiekę spacery po parku z zatrudnionymi opiekunami.
Tymczasem Sutton Place Hotel w Vancouver (Kanada) zachęca do odwiedzin z czworonogiem oferując grillowany befsztyk z kością, czy świeże filety z tuńczyka oraz masaże i specjalną „książeczkę czytaną do poduszki”. Konsumentów, którzy wydadzą niemal każdą sumę, aby uszczęśliwić swojego pupila, dostrzegły już największe globalne marki. Disney World na Florydzie stworzył dla zwierząt Best Friends Hotel z pokojami dla VIP-ów wyposażonymi m.in. w telewizor (wyświetlane są programy Animal Planet) i podgląd dla właściciela, prywatnym pokojem do zabaw i indywidualną opieką pracownika.
Honda zaprezentowała model samochodu Wow. To prototyp, którego tylne siedzenia składają się, tworząc kojec dostępny też z tylnych, otwieranych jak w furgonetce drzwi. Podłogi są drewniane, aby łatwiej było je czyścić. Auto ma także schowki na mniejsze zwierzęta i dodatkowe otwory wentylacyjne zapewniające lepszy dopływ świeżego powietrza.
Jak widać, atrakcji nie brakuje. Wystarczy jedynie dysponować gotówką…
W trosce o zwierzęta
Rośnie też rynek ubezpieczeń zwierząt. Tesco Insurance oferuje „ubezpieczenia dla zwierząt na twoją kieszeń” – dla członków programu lojalnościowego Tesco Clubcard z 25-procentowym rabatem. Weterynarze coraz częściej zajmują się nie tradycyjnymi chorobami śmiertelnymi, ale dolegliwościami cywilizacyjnymi, charakterystycznymi dla bogatych społeczeństw, wynikającymi często ze starości: nadwagą, chorobami serca czy schorzeniami neurologicznymi. Jak pisze wspomniany Mark Penn, weterynarze stają nierzadko przed podobnymi problemami, jak ich koledzy leczący ludzi. W 2004 roku kalifornijski sąd przyznał właścicielowi zwierzęcia rekordową sumę 39 tys. dolarów w procesie o błąd w sztuce weterynaryjnej. Gdyby psa traktować w tradycyjnych kategoriach „mienia”, podobnie jak zwierzęta gospodarcze, miałby on wartość zaledwie 10 dolarów. W 2007 roku zatrucie żywności dla zwierząt skłoniło amerykańskich prawników do złożenia wniosku o zwierzętobójstwo. Jakież było zaskoczenie Anny i Guya Esposito z Bostonu, gdy otrzymali z miejscowego sądu list powołujący na ławę przysięgłych (w tamtejszym systemie prawnym może zostać na nią powołany każdy obywatel) Sala Esposito, czyli ich… kota. Wszystko przez nieporozumienie: podczas spisu powszechnego kobieta, uznając kota za członka rodziny, wpisała go w rubrykę dla zwierząt domowych jako Sala Esposito. Projekt hiszpańskiej komisji ochrony środowiska tamtejszego parlamentu poszedł jeszcze dalej i nie był wynikiem nieporozumienia. Chodziło o przyznanie człekokształtnym małpom praw człowieka. Wzbudziło to rozbawienie niektórych publicystów, sugerujących, że w takiej sytuacji należałoby zlikwidować ogrody zoologiczne – bo jak trzymać obywatela za kratami bez sądu?
Branża marketingowa, szybko odpowiadająca na nowe potrzeby właścicieli zwierząt domowych, w wypadku przegłosowania hiszpańskiej ustawy potrafiłaby pewnie dotrzeć do coraz poważniej traktowanych człekokształtnych. Problem miałaby tylko marka Cadbury, zmuszona zapłacić gorylowi, który grał na perkusji w słynnej reklamie, honorarium z tytułu wykorzystania wizerunku.
Zwierzaki zamiast dzieci
Mark Penn, analityk i dyrektor zarządzający agencji Burson-Marsteller, który jako pierwszy w książce „Mikrotrendy” zidentyfikował nową niszę rynkową, wśród powodów jej powstania widzi też współczesny styl życia, który opóźnia pojawienie się dziecka, a przyspiesza pojawienie się w domu zwierzęcia. Dawniej to dzieci były inicjatorami zakupu zwierzaka, a wydatki na niego pokrywane były ze środków przeznaczonych na dziecko. Dzisiaj bezdzietne małżeństwa na zwierzęta przeznaczają środki z ogólnej puli wydatków. Równie wielu „rodziców zwierzaków” to single, szczególnie bezdzietne kobiety powyżej 25-ego roku życia. Według prof. Krzysztofa Koneckiego, socjologa z Uniwersytetu Łódzkiego, autora książki „Ludzie i ich zwierzęta. Interakcjonistyczno-symboliczna analiza społecznego świata właścicieli zwierząt domowych”, na Zachodzie wraz z rozwojem ruchów ekologicznych i naciskiem na prawa człowieka zaczęto doceniać rolę zwierząt towarzyszących ludziom w życiu codziennym, uznając ich w końcu za pełnoprawnych partnerów.
Przebywanie we wspólnej przestrzeni prywatnej sprawiło, że zaczęto przypisywać im cechy ludzkie, pojawił się również ruch obrony praw zwierząt. To kształtuje potrzeby właścicieli zwierząt, usług dla zwierząt i sposoby myślenia o zwierzętach. Zwierzętom domowym nadajemy imiona, traktując je jak ludzi. Najłatwiej jest traktować zwierzęta domowe jak dzieci, dlatego infantylizacja relacji jest dominującym wzorem interakcji ze zwierzętami domowymi – mówi dla Marketingu przy Kawie prof. Konecki.
Przebywanie we wspólnej przestrzeni prywatnej sprawiło, że zaczęto przypisywać im cechy ludzkie, pojawił się również ruch obrony praw zwierząt. To kształtuje potrzeby właścicieli zwierząt, usług dla zwierząt i sposoby myślenia o zwierzętach. Zwierzętom domowym nadajemy imiona, traktując je jak ludzi. Najłatwiej jest traktować zwierzęta domowe jak dzieci, dlatego infantylizacja relacji jest dominującym wzorem interakcji ze zwierzętami domowymi – mówi dla Marketingu przy Kawie prof. Konecki.
Przestaje więc mieć jakikolwiek sens powiedzenie: „pieskie życie”…
Za: www.ulubiency.wp.pl, www.film.wp.pl, www.zwierzeta.autogielda.pl, www.marketing-news.pl