Kupując ryby lub owoce morza na wigilijny stół warto wiedzieć, jakie gatunki wybrać, by nie przykładać ręki do ich zagłady i niszczenia środowiska – postuluje organizacja ekologiczna WWF, która wydała zaktualizowaną edycję poradnika „Jaka ryba na obiad?”
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia i w Wigilię na polskich stołach obowiązkowo zagoszczą ryby. To dobry moment, aby uświadomić konsumentom, że mają oni bardzo konkretny wpływ na stan łowisk. Co roku przybywa gatunków ryb i owoców morza, których łowiska są nadmiernie eksploatowane – zwraca uwagę Piotr Prędki z WWF Polska. Jak tłumaczy, abyśmy w przyszłości mogli cieszyć się smakiem łososia bałtyckiego, soli, węgorza czy tropikalnych krewetek, teraz powinniśmy przestać je kupować, dając tym gatunkom szansę na odrodzenie się. Przetrwanie ryb, a co za tym idzie – ich obecność lub brak na naszych talerzach – zależy przede wszystkim od konsumentów. Dlatego idąc do sklepu warto się zastanowić, jaką rybę czy owoce morza kupić, i czy nie pochodzi ona z przełowionych stad – podkreślają ekolodzy.
Ekolodzy zwracają uwagę, że ostatnio pogorszyła się sytuacja kilku popularnych gatunków – halibuta mniejszego, sandacza i śledzia bałtyckiego. Dotychczas miały one światło zielone, które w tym roku zmieniło się na żółte – zauważa Prędki. W przypadku halibuta zmniejsza się liczebność. Na sandaczach odbija się niszczenie jego naturalnych siedlisk. Populacja śledzia bałtyckiego kurczy się m.in. w wyniku odbudowy stad dorszy, które żywią się śledziami. Dlatego – postulują przedstawiciele WWF Polska – kupując śledzie powinniśmy wybierać te z certyfikatem MSC. Gwarantuje on, że ryby pochodzą ze stabilnych populacji i złowiono je w sposób, który nie szkodzi ekosystemowi morskiemu.
Lepiej mają się populacje plamiaka. W tegorocznym poradniku gatunek ten oznaczony jest na zielono. Ważne jednak, by filety z plamiaka miały nie mniej niż 25 cm. Światło zielone mają wciąż dorsz bałtycki ze stada wschodniego, flądra, karp, łosoś pacyficzny, makrela, okoń, omułek, szczupak i szprot.
Wciąż czekamy na uregulowanie statusu pangi. Jej hodowcy deklarują działania na rzecz zmiany sposobu hodowli, który dotąd nie był przyjazny dla środowiska – zauważa Prędki. I dodaje, że największym wyzwaniem jest ocalenie ryb wciąż żyjących w warunkach naturalnych. Jeśli chcemy w przyszłości zjadać dziko żyjące ryby i owoce morza, powinniśmy już dziś kierować się wskazaniami poradnika „Jaka ryba na obiad” – mówi.
Zapewnienie konsumentom na przyszłość wyboru większej liczby gatunków ryb ze stabilnych populacji wymaga – zdaniem ekspertów z WWF – objęcia wszystkich poławianych komercyjnie gatunków ryb długoterminowymi planami zarządzania. Należy w nich brać pod uwagę nie tylko wpływ rybołówstwa na dany gatunek, ale i na inne gatunki (niekoniecznie będące celem połowów) i na cały ekosystem (np. raf koralowych). Przykład dorsza bałtyckiego ze stada wschodniego, który od dwóch lat zyskał „światło zielone”, to najlepszy przykład skuteczności wprowadzenia takich planów – narzędzi służących odbudowie populacji i utrzymania jej na stabilnym poziomie – czytamy w komunikacie WWF.
WWF zorganizował paneuropejską kampanię „Więcej ryb” i sformułował apel, wzywający europejskich polityków, by podjęli działania służące odbudowie stad. Petycję w tej sprawie można podpisać w internecie (www.wwf.pl/wiecejryb) na Facebooku.
Zobacz również:
- Karp na różne sposoby
- Jak sprawić karpia: sposób na rybę
- Jak kupować świeżą rybę?
- Pyszne zupy wigilijne