„Smitten Kitchen, czyli Nowy Jork na talerzu” – recenzja
Pewnego dnia Deb Perelman usiadła przy komputerze, założyła blog i zaczęła pisać o gotowaniu. Jej kuchnia ma cztery metry kwadratowe i mieści się w niedużym mieszkanku na Manhattanie, gdzie właściwie nikt nie gotuje, bo nie ma miejsca, nie ma czasu, a najczęściej nie ma nawet kuchni… nowojorskie życie toczy się raczej poza domem. Dziś jej strona ma pięć milionów odsłon miesięcznie, ponad pół miliona fanów na Facebooku i wiele tysięcy obserwatorów w innych portalach społecznościowych.
Uwiodła świat zapachem, smakiem, wykwintną formą dań i cudowną prostotą instrukcji, według których można stworzyć wyjątkowe potrawy. „Smitten Kitchen Nowy Jork na talerzu” to księga czarów, w której zebrano tylko udane zaklęcia i dzięki której kulinarna magia przemieni każdego z nas w świetnego kucharza.
„Nie pozwólmy, aby mały metraż, ograniczony budżet, długie godziny spędzone w pracy, złożony skład czy ludzie, którzy mówią, że nie umiesz gotować, powstrzymały nas przed stworzeniem wspaniałych potraw.” – tymi słowami Deb oddaje w nasze ręce książkę i zaprasza do skorzystania z jej przepisów, stworzonych z pasją, okraszonych miłością do jedzenia. Pełna entuzjazmu dzieli się licznymi wskazówkami, dzięki którym przestaniemy popełniać błędy przy gotowaniu, lepiej zorganizujemy kuchnię, wydamy udane przyjęcie dla przyjaciół.
Kto by pomyślał, że z tak prostych składników, jakie są potrzebne choćby do sałatki ziemniaczanej z jajkiem i marynowanym selerem, można stworzyć danie zasługujące na najwyższe oceny. W każdym z jej przepisów właściwa kompozycja prostych i ogólnodostępnych składników tworzy kombinację smaków, za którą blog „Smitten Kitchen” był wielokrotnie nagradzany. Śniadania, dania obiadowe, desery, sałatki, tarty i pizze, owoce morza i mięsa, przekąski… czego tam nie ma?
To najpiękniej wydana książka kucharska, jaką widziałam, a przez moje ręce przewinęło się ich kilka. Wysokiej jakości papier i estetyczna, przejrzysta czcionka zaprojektowana przez Roberta Slimbacha. Wspaniałe zdjęcia zrobione przez samą autorkę. Wygodny format i twarda, solidnie mocowana oprawa. Sposób łączenia stron sprawia, że nie zamykają się i można korzystać z otwartej książki podczas przygotowywania potraw. To nie wszystko. Indeks potraw znajdziemy w każdej kulinarnej książce, ale w tej zamieszczony został także indeks składników, który okazuje się być bardzo przydatny, kiedy mamy w lodówce coś, co chcemy wykorzystać, ale jeszcze nie wiemy do czego.
Czasami mamy ochotę zjeść coś pysznego, lecz brakuje nam pomysłu. Szukamy inspiracji, przeglądamy kulinarne fotografie lub sklepowe półki czekając, aż coś pobudzi nasze zmysły i apetyt. Ta książka sprawia wrażenie, jakby jej kartki pachniały czymś więcej niż drukiem. Wystarczy otworzyć ją na dowolnej stronie i już wiemy, że chcemy zjeść właśnie to, co widzimy na zdjęciu. Wyobraźnia podsuwa nam aromat i niemal czujemy ciepło rozgrzanej blachy, parujące potrawy na talerzu, kruchość skórki, soczystość mięs i świeżość sałatek, doskonałą konsystencję sosów i słodycz owoców. Pokusa nie do odparcia. W dodatku wcale nie trzeba z nią walczyć.
Iwona
Książkę poleca Wydawnictwo ZNAK – można kupić ją TUTAJ
Dziękujemy Wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego –
Redakcja