Przeżyłam styczność z tym problemem w domu - ciągle awantury, alkohol. Potem narkotyki siostry. Ciągły strach i wstyd. Starałam się żyć, spełniać już poza domem, ale brak wsparcia od rodziców powodował, że nie było lekko. W końcu sama zaczęłam pić, brać amfetaminę. Żyłam sobie myśląc, że jest okej. Nie było. Z tego też całkiem sama się podniosłam. Próbowałam się leczyć, ale to na nic, w końcu stwierdziłam, ze sama sobie poradzę. Ułożyłam sobie nawet życie. Mam, raczej miałam kogoś długo, jest synek. Mimo to ciągle cierpię a podłożem jest nieudana przeszłość. Skutecznie wszystkich od siebie odsunęłam, ale też dlatego, że gdy prosiłam o jakąś pomoc, to zawsze odmowa. I tak żyję z dnia na dzień...