Odp: Rozstanie
Mąż pewnie ją rozczarował, a w synka była wpatrzona...
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 … 17 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Mąż pewnie ją rozczarował, a w synka była wpatrzona...
Poniekąd rozczarował całą rodzinę, ale ona jeszcze nie wie jak bardzo rozczarowujący, pod tymi samymi względami, potrafi być jej syn.
Jednak męskie geny są tu dominujące, trudno być zupełnie innym niż ojciec:)
Czyli nie można mieć za złe facetom, że oceniają nasze matki z myślą "Oto moja żona za 20 lat"?
Ciekawą rzecz dzisiaj przeczytałam, terapeuta mówi (parafrazując):"Kiedy przychodzi na terapię para, to nigdy nie jest ich dwoje tylko sześcioro, bo przyprowadzają ze sobą rodziców".
To powinien ich skasować jak za trzy pary, a nie za jedną:)
Ja każdego ciągle zmagam się z tym nadbagażem wyniesionym z domu rodzinnego i wiem, że nie tylko ja, choć nie każdy sobie jego istnienie uświadamia/chce uświadomić.
[quote=niechcemisie]Czyli nie można mieć za złe facetom, że oceniają nasze matki z myślą "Oto moja żona za 20 lat"?
Ciekawą rzecz dzisiaj przeczytałam, terapeuta mówi (parafrazując):"Kiedy przychodzi na terapię para, to nigdy nie jest ich dwoje tylko sześcioro, bo przyprowadzają ze sobą rodziców".[/quote]
To pewnie ma być uzasadnienie wysokich stawek za terapię? Oryginalne...!
Jak ludzie nie chcą dopuścić siebie nawzajem do głosu to niech płacą Jeśli nie rozumieją co jedno mówi do drugiego, niech płacą. W dzisiejszym świecie dla wielu ludzi coś, co nie zostało opłacone pieniędzmi nie ma wielkiego znaczenia, więc może docenią.
To bardziej chyba moda, z zachodu, na takie opowiadanie przed specjalistą o własnych problemach, płacąc mu za poświęcony czas... Sama nie znam nikogo, kto by poprawił swój związek dzięki terapii
Ludzie bywają samotni, nie maja przed kim się otworzyć, idą do specjalisty i za pieniądze "słucha" ich przez 45 minut czy tam ileś... tak na filmach to wygląda
Są i mężczyźni, którzy idą do prostytutki, żeby ich wysłuchała i zrozumiała to, czego żona nie rozumie... Tylko że ona bierze chyba więcej niż specjalista
To pewnie zależy czy chcą tylko pogadać, ale pewnie jakaś stała cena za godzinę obowiązuje
To w takim razie lepiej zostać prostytutką. Nic nie musi robić, a skasuje go jak trzech psychologów
I słusznie tyle biorą, bo psycholog aż tak się nie poświęca dla pacjenta
[quote=niechcemisie]To w takim razie lepiej zostać prostytutką. Nic nie musi robić, a skasuje go jak trzech psychologów [/quote]
I co najważniejsze , nie zapłaci od tego żadnych podatków - więc finansowo wyjdzie na tym jak 4 psychologów
Dobra, to zakładamy agencję terapeutyczną. Jeśli można strzyc w samej bieliźnie to słuchać zwierzeń też można.
Na terapii trzeba się trochę znać, więc może lepiej to nazwać agencją wysłuchującą:)
Niby trzeba, ale ilu masz terapeutów tylko z nazwy?
A jeśli można poddawać się autoterapii bez kwalifikacji, to nasz biznes też przejdzie
Wystarczy kupić jakieś akcesoria typu różdżka czy wahadełko, pomachać nad delikwentem i powiedzieć, że się go oczyszcza ze złej energii oraz z 200 zł za wizytę
Zwłaszcza z tych 200 zł., bo energia będzie potem taka sama, jaka była przedtem...
Dobra, to czyli wszystko dogadane i otwieramy, tak? Bo ja szybko gotówki potrzebuję.
W PUP można dostać dofinansowanie na nową firmę, ale dowiedz się czy doradztwo duchowe też popierają:)
Tylko że te dotacje muszą być rozdysponowane ściśle wg "Planu pokrywania kosztów zaspokajania zbędnych potrzeb przy równoczesnym niedoborze środków na zaspokojenie potrzeb najistotniejszych dla utrzymania biznesu na poziomie przynoszącym zysk". Tak przynajmniej twierdzi znajoma, której biznes upadł, bo nie mogła wydać unijnych pieniędzy na to, czego akurat najbardziej potrzebowała.
Nie znam się (ona pewnie też się nie znała, ani jej mąż), ale myślę, że jeśli zaczniemy po kryjomu, to szybko wyjdziemy na prostą bez pomocy UE i wiedzy US Musimy tak wiecie... incognito.
Trzeba więc wykazać dla unii totalny niedobór wszystkiego i potrzebę zakupu wszelkich akcesoriów ezoterycznych
Ja tam wierzę że po rozstaniu można pozostać przyjaciółmi, ale jest pewien podstawowy warunek: obie strony muszą tego chcieć. A jeśli w związku coś nie działało, coś nie wyszło, coś nas drażniło, to te same problemy przecież nagle nie znikną.
A jednak można rozstać się bez scen i rozlewu krwi, choć wymaga to dobrej woli i pewnej dojrzałości. Bywa też tak, że ktoś po prostu nie dorósł jeszcze do związku, do odpowiedzialności, nie ma tej empatii aby współczuć drugiej stronie, nie umie odróżnić miłości od pożądania - ale rokuje na przyszłość. Wtedy można choćby z ciekawości zachować jakąś luźną relację, odwiedzać lub doradzać tej kiedyś kochanej osobie, bo jeśli dawniej zależalo nam na jej szczęściu, to przecież nie życzymy jej nagle najgorszego, co nie? Nie wiem, może jestem naiwny...
Jedynym lekiem na ból po rozstaniu jaki znam jest czas. Ale nie czas który i tak upłynie i oczekujemy jakiegoś olśnienia, tylko czas który da nam odczuć, że to nie koniec świata, życie toczy się dalej, było, minęło. Nie ma co płakać, natomiast o ile tylko można, warto uczyć się na błędach - żeby nie powtarzać ich potem w następnym związku.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 … 17 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź