W drugiej klasie szkoły średniej (stary system), kiedy mieliśmy po szesnaście lat, zabrano nas na dwudniową wycieczkę szkolną. Alkoholu było morze... nocowaliśmy w internacie innej szkoły i zacznijmy od tego, że nasz wychowawca spił się z kierownikiem tegoż internatu do tego stopnia, że patrzył na bandę pijanych gówniarzy, którymi byliśmy, sam chwiejąc się na nogach, a po powrocie powiedział, ze byliśmy grzeczni i pojedziemy na następną wycieczkę.
A gdyby się coś komuś stało? Pominę fakt zatrucia alkoholowego, kolegę, który wymiotował żółcią... mogło dojść do jakiegoś wypadku i niemalże doszło do seksualnego nadużycia. Owszem, zdecydowana większość... powiem nawet, że prawie każdy, miał już alkoholową inicjację za sobą i wiele osób z klasy pijało alkohol na imprezach w za dużych jak na tak młode organizmy ilościach. Nie zmienia to jednak faktu, że szkoła powinna młodzież informować o skutkach, starać się uświadomić konsekwencje i nawet odciągać młodych od tego, a nie stwarzać im okazje.