Jedni z nas sięgają po nie chętnie, inni wolą nawet nie patrzeć, obawiając się efektów pokusy słodkiej konsumpcji. Ale, co tak naprawdę wiemy na temat słodyczy?
Mniam! Chciałoby się rzec na widok wielu słodkości. Ale za tym urokliwym, smakowitym obrazkiem, zawsze kryje się kilka niebezpiecznych kruczków. Jednak jak się okazuje, słodycze nie są aż tak bardzo szkodliwe, jak powszechnie się sądzi. Czy w takim razie przewrażliwienie na temat jedzenia słodkości nie jest lekko przesądzone?
Każde dziecko wie, że od jedzenia słodyczy psują się zęby. Zdanie „Nie jedz słodyczy, bo będziesz mieć popsute zęby!” zna każdy z nas, zwłaszcza z okresu dzieciństwa. Ale dlaczego właśnie słodycze obwiniane są za główną przyczynę próchnicy? Wszystko przez zawarte w słodyczach węglowodany proste. To one właśnie początkują tak niechcianą i szybko rozprzestrzeniającą się w zębach próchnicę. Węglowodany, czyli główna pożywka dla bakterii, która powoduje rozwój próchnicy, są niebezpieczne w każdych ilościach. Zawarte są nie tylko w słodyczach, bo występują nawet w podstawowych produktach spożywczych. Jednak to właśnie słodkości mają najwyższy ich poziom. Stąd słodycze uważa się za prowodyra ubytków na zębach. I tak naprawdę, choć węglowodany to główni winowajcy popsutych zębów, nie są to tylko bezwartościowe szkodniki. To dzięki nim mamy przecież zapas koniecznej do życia energii. Jednak ich dawkowanie, tym bardziej w słodyczach, powinno być ograniczane.
Od słodyczy nie tylko zęby się psują. Rzec można cały organizm „zyskuje” na ich jedzeniu. Jednak zyskuje tylko i wyłącznie dodatkowe kilogramy. Bo, jeśli słabość do słodkiego ściąga sen z powiek, nie pozwala normalnie pracować bez słodkiej przekąski, to słodycze mogą zagrażać nie tylko dotychczasowej figurze, ale głównie zdrowiu. Biorąc pod uwagę zalecenia zdrowotne, mówiące o tym, że dzienna dawka cukrów nie powinna przekraczać 20 g, utrzymanie prawidłowej wagi dla takiego miłośnika słodyczy może się okazać nie lada problemem. Słodycze to puste kalorie, które nie tylko w bardzo szybkim tempie zwiększają masę ciała, ale hamują także właściwy apetyt. Bo już obniżają go, na pewno. Pałaszując batony, czekoladki, galaretki czy ciastka z kremem (to też słodkie) nie mamy już ochoty na zjedzenie normalnego posiłku. Taka dieta pozbawia nas nie tylko doznań smakowych, bo te ograniczają się tylko do słodkiego smaku, ale głównie, co gorsza wielu wartościowych składników odżywczych i witamin. Te możemy znaleźć w owocach, warzywach, gotowanych potrawach, pieczywie, kaszach. Brak zróżnicowanej diety, bogatej w same węglowodany w postaci słodyczy skutkuje pewną otyłością. Jej konsekwencją są poważne problemy zdrowotne, głównie choroby układu krążenia, które w wielu przypadkach powodują nieodwracalne zmiany w organizmie.
Pewnie nieraz zastanawialiście się czy są te gorsze i lepsze słodycze? Niby wszystko jedno, puste kalorie to puste kalorie. Jednak jest zasadnicza różnica pomiędzy słodyczą – czekoladą, a słodyczą – lizakiem. Niestety ten ostatni należy do grupy słodkości, które nie dostarczają organizmowi, żadnych wartościowych składników. Do grupy złych słodyczy należą nie tylko lizaki, ale i ciągutki, żelki, draże, galaretki, twarde cukierki. Zawartość barwników i konserwantów jest w nich najwyższa. Szczególnie niebezpieczne jest podawanie słodyczy (i słodzonych napojów) tuż przed snem albo w nocy, po umyciu zębów. W nocy wydziela się mniej śliny, która oczyszcza jamę ustną, i bakterie mają idealne warunki do rozwoju. Najlepsze, jeśli tak można powiedzieć, są czekolady. Niestety dla smakoszy owocowych nut, nadziewane nie kwalifikują się do tej grupy. Czekolada z suszonymi owocami, z orzechami, czekolada „gorzka” oraz batony zawierające ziarna zbóż i suszone owoce, nie bez powodu wydają się „bezpieczne”. Do lepszych słodyczy należą sezamki, batoniki muesli i z ziarnami, chałwa. Choć ta ostatnia to prawdziwa bomba kaloryczna. Takie batony to świetne źródło energii, ale i zdrowych, suszonych owoców oraz orzechów, warto o tym pamiętać – radzi dr n. med. Aneta Czerwonogrodzka-Senczyna, specjalista w zakresie żywienia człowieka i dietetyki. Dlatego jeśli już sięgać po coś słodkiego to raczej po takie delicje. Oczywiście mówiąc o słodyczach i słodkościach nietrudno pominąć wypieków ciastkarskich. Kremowe ciasta to dopiero kaloryczne bomby, które rewelacyjnie poprawiają przecież humor. Ale nie wszystkie wypieki są w miarę bezpieczne. Te z wysoką zawartością twardych tłuszczów z pewnością nie wpłyną korzystnie na organizm, jeśli będą często serwowane. Stąd, jeśli już, to najpewniej jest sięgać po lekkie ciasta z owocami oraz serniki.
Mimo poważnych zagrożeń dla zdrowia, otyłości i próchnicy, jedzenie słodyczy nie powinno być całkowicie wyeliminowane z diety – twierdzi doc. dr hab. Janusz Książyk z Centrum Zdrowia Dziecka. Problemem staje się tutaj poziom ich spożycia. Jeżeli pojawia się nadmiar w zjadaniu słodyczy, z pewnością będą one wyrządzały w organizmie same szkody. Jeśli zachowa się zdrowy rozsądek, słodycze mogą okazać się zbawienne. Skąd takie przekonanie? Nie od dziś wiadomo, że choćby mała czekoladka poprawia nastrój. Dzieje się tak, ponieważ zawarte w słodyczach węglowodany proste wpływają bezpośrednio na wytwarzanie w mózgu serotoniny, która z kolei odpowiada za dobre samopoczucie, ale także zmniejsza wyraźnie apetyt. Dlatego, jeśli sięgamy po coś słodkiego „od czasu do czasu”, kiedy po prostu mamy ochotę na słodkości i znacznie poprawia nam to nastrój, nie mamy się czego obawiać. W takim układzie słodycze wyjdą nam tylko na dobre. Poza tym, bardzo szybkie przetwarzanie węglowodanów prostych w energię, pozwala poczuć nagły przypływ nowej energii. Sprawdza się to doskonale w sytuacjach znużenia i braku sił.
Temat słodyczy jest problematyczny najczęściej w przypadku dzieci. Chcemy być odpowiedzialnymi rodzicami i opiekunami, w głowie głęboko tkwią nam zalecenia specjalistów, by dbać o dziecięce zęby, brzuszki i nie dopuścić do nadmiernego przybrania na wadze. Czy zatem możliwe jest odnalezienie złotego środka i zaspokojenie zarówno pragnień najmłodszych, jak i własnego, dorosłego sumienia? Dorośli, choć nie zawsze, jednak w porozumieniu z własnym rozsądkiem są w stanie zapanować nad ilością zjadanych słodkości. Z dziećmi jest już trochę gorzej. Stąd tak bardzo ważne jest trzymanie przez rodziców „ręki na pulsie” i kontrola tego, co dziecko zjada. Tylko w ten sposób można wyeliminować z diety dziecka słodycze, które nie mają żadnej wartości i zastąpić je tymi „zalecanymi”. I chociaż taka kontrola nie jest łatwa, dziecko przecież ma dostęp do słodyczy także poza domem, często otrzymuje słodkości od rodziny czy przyjaciół, to należy ją trzymać. Słodkości zwykle uświetniają święta, urodziny, wyjazdy, kojarzą się z odprężeniem. Jeśli jako dzieci jedliśmy ich dużo (albo co gorsza dostawaliśmy je w nagrodę lub na pocieszenie), to będziemy je lubić i potrzebować ich także w dorosłym życiu. Chętnie sięgamy po słodycze także dlatego, że wciąż nam się spieszy. Zjedzenie dwudaniowego obiadu zajmie co najmniej 20 minut, wafelka – dwie minuty. Te fatalne nawyki przekazujemy dzieciom – w wielu domach nie jada się śniadań. To poważny błąd: noc to kilka godzin bez jedzenia, a zatem poziom glukozy jest niski. Pierwszoklasista bez śniadania będzie zmęczony, osłabiony i chętnie pójdzie do szkolnego sklepiku po batonik.
Czy zabraniać jedzenia słodyczy całkowicie i wprowadzać zakazy lub „słodkie dni” w tygodniu, kiedy dziecko może najeść się słodkiego, ile tylko chce? Zdecydowane „NIE” twierdzi doc. dr hab. Janusz Książyk z Centrum Zdrowia Dziecka. Jedzenie powinno być przyjemnością – tak jak zabawa, ruch czy czytanie. Jeśli zatem dziecko bawi się, biega, jest aktywne fizycznie, a w domu jest czas na rozmowy, na bycie razem, to podwieczorek z szarlotką albo kawałkiem mlecznej czekolady nie zaszkodzi. Chodzi tylko o to, by słodycze nie zastępowały ani posiłków, ani innych form aktywności, żeby nie były nagrodą albo narzędziem przekupstwa. Jeśli „zdrowe” słodycze będą się pojawiać w diecie dziecka nawet codziennie, jednak z minimalnych dawkach, nie wyrządzą szkody na zdrowiu. Jeśli w jeden dzień w tygodniu malec zamiast zjeść normalne posiłki naje się samych słodkości (nie będzie miał zupełnie apetytu na jedzenie obiadu czy kolacji), jego rodzice mogą sobie wystawić wielki minus, gdyż nadmiar szkodzi. Zwłaszcza w przypadku słodyczy.
Nie należy nagradzać dziecka słodyczami, coca-colą ani innymi słodzonymi napojami. Jeśli będziesz tak robił, słodycze zaczną być kojarzone z czymś dobrym i w późniejszym życiu zawsze będą traktowane jako nagroda lub pocieszenie. Zupełny zakaz słodyczy też nie przynosi pozytywnych efektów. Malec czasem potrzebuje dawki „szybkiej” energii, która pozwoli mu na zabawę i hasanie. Nie wspominając już o przywilejach dzieciństwa, z jakimi kojarzy się słodki smak czekolady. Odbierać dziecku to, co przyjemne jest bardzo trudno, tym bardziej, że szkodliwość słodyczy dla dziecka zależna jest tak naprawdę od dorosłych – ich kroków w dbałości o żywienie dziecka i dozowanie słodyczy – twierdzi doc. dr hab. Janusz Książyk z Centrum Zdrowia Dziecka.
Ile cukru dziennie może jeść małe dziecko?
Tabele zalecają nie więcej niż 20 g sacharozy dziennie, co odpowiada:
1) dwóm czubatym łyżeczkom cukru,
2) pięciu landrynkom
3) czterem kawałeczkom czekolady
4) dużemu kęsowi batonika.
Dobrymi „słodkimi” przekąskami dla małych dzieci są deserki owocowe, czy jogurty. Dodatkowo posiadają one właściwości odżywcze i wapń niezbędny do prawidłowego rozwoju kości. Równie smacznym odpowiednikiem lodów są sorbety owocowe lub zamrożone soki owocowe. Szczególnie w sezonie letnim, kiedy owoce są świeże i jest bardzo ciepło. Doskonałym podwieczorkiem dla malucha może być budyń lub kisiel z dodatkiem biszkoptów. „Słodyczami”, które można a nawet należy podawać dziecku bez żadnych ograniczeń są owoce. Jabłka, banany, truskawki, śliwki, brzoskwinie, winogrona oraz morele. Z niektórymi owocami należy uważać ponieważ u małych dzieci (mniejszych niż 18 – 24 miesiące) mogą powodować ból brzuszka i wzdęcia. Do takich owoców należą np. cytrusy oraz gruszki. Dla maluszków (dzieci do 18 miesiąca życia) świetną przekąską są również przeciery owocowe lub tarte jabłuszko czy gnieciony banan.
O tym, co znajdzie się na talerzu dziecka, decydują rodzice, ono natomiast decyduje, ile zje. To my ustalamy, jaka ilość łakoci pojawi się na tym talerzu. Dzieci żywione smacznie, w sposób urozmaicony i w serdecznej atmosferze nieczęsto będą żądać słodyczy, bo po prostu będą najedzone. Ale nie możemy wymagać od dziecka wstrzemięźliwości, jeśli sami jemy bez opamiętania. Nawyki żywieniowe kształtują się w dzieciństwie. Jeśli chcemy, by dziecko jadło racjonalnie, sami musimy tak się odżywiać. Nie eliminując z normalnego odżywania słodkości, warto pamiętać o tym, że dużo większą wartość odżywczą mają naturalne słodycze. To warzywa i owoce, świeże lub suszone, które zawierają te same węglowodany proste, jednak ich ilość oraz towarzystwo wartościowych minerałów i witamin powoduje, że taka naturalna słodkość jest dużo cenniejsza dla zdrowego odżywiania. A same słodycze dostępne na półkach sklepowych nie wyrządzą nam szkody, jeśli będziemy pałaszować je z umiarem. Nie odbierajmy sobie zatem tej słodkiej przyjemności.