Czekolada która się rozpuszcza tylko w ustach lub czekolada w aerozolu. Do tego jest niskokalorczna. Marzenie? Niekoniecznie. Podobnie czekolada na kaszel lub zmodyfikowane ziarna kakaowca. Już istnieją takie produkty.
Nie topi się i nie ma kalorii
Naukowcy odkryli specjalną recepturę, dzięki której czekolada nie dość, że się nie topi to na dodatek zawiera dużo mniej kalorii. W okresie letnim taka czekolada to byłby skarb. Można by ją nosić w torebce nie martwiąc się o to, czy się roztopi. Ponadto, co jest równie ważne, można by ją jeść bez obaw, czy kaloryczna bomba wybuchnie, czy jeszcze nie tym razem. Odkrycia dokonano w Szwajcarii, królestwie czekoladowych smakołyków. Naukowcy z firmy Barry Callebaut w Zurychu twierdzą, że na tajemniczą recepturę natknęli się przez przypadek. Uchylili jednak rąbka tajemnicy, ujawniając, że sekret tkwi w tym, iż czekolada topi się dopiero w kontakcie z enzymami zawartymi w ślinie – podaje The Times.
Zapewne wiele firm będzie ustawiało się w kolejce po cudowny przepis. Nowoczesna czekolada zawiera bowiem 90% mniej kalorii od tradycyjnej, a ponadto topi się w temperaturze 55 stopni, czyli w dwukrotnie wyższej niż przeciętna czekolada. Najważniejsze jest jednak to, że czekoladowe odkrycie nie traci ponoć nic na walorach smakowych, a nawet zyskuje kruchość.
Steve Cadwallader – brytyjski konsultant żywności twierdzi, że tajemniczym składnikiem wynalazku jest skrobia, która rozpuszcza się pod wpływem enzymów zawartych w ślinie. Enzymy w ślinie działają np. na chleb, który pod ich wpływem rozpuszcza się i uwalnia tłuszcz oraz smak. Skrobia powoduje także kruchość – mówi Cadwallader.
Czekolada w aerozolu
Dbasz o linię? Wdychaj czekoladę. Wizjonerstwo czy kolejny sposób na to jak zarobić na kobietach dbających o linię? Zamiast jedzenia czekolady, wdychanie jej – to najnowsza wariacja na temat tego przysmaku. Ma zero kalorii, ale niestety nie rozpuszcza się w ustach. Czekoladę w aerozolu wymyślił David Edwards. Profesor inżynierii biomedycznej Uniwersytetu Harwardzkiego, wraz ze światowej sławy szefem kuchni Thierry Marxem, opracował i opatentował urządzenie przekształcające popularne produkty takie jak kawa czy czekolada w lotne mikrocząsteczki, które mogą być wdychane. Są na tyle duże, że zapewniają użytkownikowi naturalne odczucia zmysłowe, ale tak małe, że pozostają rozproszone w powietrzu, a jednocześnie nie wdychane bezpośrednio do płuc. Le Whif (ang. podmuch, powiew), bo taką nadano nazwę handlową, przypomina kształtem szminkę i zawiera około 100 mg mikrocząsteczek czekolady mlecznej, miętowej, malinowej, lub kawy, w której dawka kofeiny odpowiada jednemu espresso, a zawartość kaloryczna nie przekracza 1 kcal! Produkt trafił do francuskich sklepów pod koniec 2009 roku, gdzie sprzedano całą pierwsza partię (25 tysięcy egzemplarzy) podczas pierwszego miesiąca promocji. Sukces ten umożliwił otwarcie rynku w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i innych krajach europejskich. Trwają prace nad stworzeniem bogatszej gamy smaków. Za pudełko, w którym znajdują się 24 inhalatory ,,przysmaku” nazwanego Le Whif, zapłacić trzeba 60 dolarów. Z jednego pojemnika można skorzystać kilkakrotnie.
Profesor Edwards napisał wcześniej powieść graficzną, pt. „Whif”, w której przedstawił futurystyczną wizję świata, w którym ludzie spożywają pokarmy poprzez wdychanie. Na ten pomysł naukowiec wpadł razem ze swoimi studentami, kiedy zastanawiali się nad sposobami spożywania jedzenia w przyszłości. Nie minęło wiele czasu i swoją wizję Edwards przekuł w rzeczywistość. Profesor stwierdził, że w ciągu wieków ludzie zaczęli jeść coraz mniej, za to w krótszych odstępach czasu. Według niego jedzenie zaczęło coraz bardziej zmierzać w stronę wdychania, dlatego wymyślił Le With, czyli czekoladowy inhalator.
Połączenie nauki i kulinariów w postaci Le Whif zostało zaprezentowane po raz pierwszy wiosną 2008 roku. Drugi prototyp pojawił się jesienią. Czekolada w aerozolu dostępna jest w czterech smakach: malinowym, mango, miętowym i zwykłej czekolady bez dodatków.
Le With dostarcza smaku, ale nie kalorii, więc może spodobać się czekoladoholikom na diecie, którzy będą mogli raczyć się smakiem bez negatywnych konsekwencji dla figury. Ale jak wiadomo w czekoladzie nie chodzi tylko o smak, lecz również o przyjemność wynikającą z roztapiania jej w ustach, więc nie jest to równorzędny konkurent dla tradycyjnych tabliczek.
Profesor Edwards myśli już o wypuszczeniu na rynek kolejnych przysmaków do wdychania. Pracuje nad nimi w swoim paryskim laboratorium, a pomaga mu szef kuchni Thierry Marx. Całkiem więc możliwe, że niedługo usłyszymy o kurczaku, albo ziemniakach do wąchania. Profesor Edwards tłumaczy, że wynalazek nie ma na celu stworzenia alternatywnej formy jedzenia, rodem z powieści science-fiction, lecz jest związany z procesem smakowania, który mógłby być wykorzystywany przykładowo jako uzupełnienie restauracyjnego menu przed zamówieniem posiłku. Innym potencjalnym zastosowaniem jest pomoc osobom otyłym w zerwaniu z nałogiem pochłaniania słodyczy, czy fastfoodów. Nie sądzę abyśmy zbliżali się do ery wdychania jedzenia. Jednak w ciągu ostatnich lat nastąpiła rewolucja w postrzeganiu prawidłowej diety, jemy częściej a mniej, z kolei wybór odpowiednich składników stanowi element ascetycznej przyjemności – mówi prof. Edwards.
Czekolada jeszcze smaczniejsza?
Międzynarodowa grupa naukowców pod kierunkiem Claire Lanaud z Instytutu CIRAD we Francji zsekwencjonowała genom Kakaowca właściwego. Dzięki ich pracy wielbiciele czekolady mogą liczyć na jeszcze doskonalszy smak swojego ulubionego przysmaku. Wyniki badań opublikowano na łamach pisma „Nature Genetics„.
Badacze analizowali sekwencje DNA różnych szczepów kakowca, których ziarna są używane do wyrobu najlepszych czekolad na świecie. Majowie udomowili kakaowce około 3000 lat temu w Ameryce Centralnej, dzięki czemu kakowiec jest jednym z najstarszych udomowionych drzew hodowlanych. W dzisiejszych czasach hodowcy wolą uprawiać bardziej odporne na choroby roślin odmiany hybrydowe (mieszane), z których produkuje się czekoladę o niższej jakości. Kakaowce dające nasiona o wysokiej jakości stanowią według statystyk mniej niż 5% całej światowej produkcji – powodem jest ich niska produktywność i wysoka wrażliwość na choroby i zmieniające się warunki otoczenia.
Naukowcy zidentyfikowali kilka różnych rodzin genów, przy pomocy których można będzie w przyszłości poprawić jakość drzew kakaowca i jego nasion oraz zapewnić im większą odporność na choroby grzybicze i niszczycielskie działania owadów. Poznali geny odpowiedzialne za kluczowe procesy takie jak biosynteza oleju (nazywanego też masłem kakaowym), flawonoidów i terpenów. Kakaowce są drzewami, które rozmnażają się przez samozapylenie i są w wysokim stopniu homozygotyczne co oznacza, że mają po dwie identyczne kopie każdego genu, dzięki czemu są bardzo dobrym materiałem do manipulacji genetycznych. Zdaniem autorów badań, dzięki ich pracy można będzie produkować czekoladę o lepszej jakości, aromacie, a może nawet bardziej zdrową.
Przeciwkaszlowa czekolada
Teobromina zawarta w czekoladzie i kakao może być podstawą nowego leku na przewlekły kaszel – informuje serwis „BBC News/Health„. Brytyjskie badania kliniczne nad przeciwkaszlowym lekiem nazywanym tymczasowo BC 1036 weszły już w końcową fazę. Co roku około 7,5 miliona Brytyjczyków cierpi na przewlekły (trwający ponad 2 tygodnie) kaszel.
Choć kaszel to pożyteczny odruch oczyszczający drogi oddechowe, bywa też kłopotliwy. Większość obecnie stosowanych środków przeciwkaszlowych zawiera kodeinę, mającą właściwości narkotyczne. Zdaniem Medicines and Health products Regulatory Agency(MHRA) takich leków nie powinny przyjmować osoby poniżej 18 roku życia – ryzyko przewyższa bowiem korzyści. Teobromina nie jest narkotykiem i jako środek pozbawiony smaku może być przyjmowana także przez osoby, które nie lubią czekolady. Jej przeciwkaszlowe właściwości wynikają z hamowania nieprawidłowych pobudzeń nerwu błędnego, które są główną przyczyną uporczywego kaszlu. Zdaniem specjalistów prowadzących badania, gotowy lek działający w oparciu o teobrominę powinien trafić na rynek w ciągu dwóch lat.