Ciasto piaskowe na bazie oleju to jeden z tych wypieków, które ratują sytuację, gdy nagle nachodzi mnie ochota na coś słodkiego, a w lodówce… nie ma masła. I wiecie co? Wcale mi go wtedy nie brakuje. To ciasto udowadnia, że prostota bywa najlepsza, a olej potrafi zrobić w cieście prawdziwą, wilgotną robotę.
Zanim jednak zacznę mieszać i ubijać, zawsze przypominam sobie jedną, absolutnie kluczową zasadę: wszystkie składniki muszą być w temperaturze pokojowej. Jajka wyjęte prosto z lodówki? Stop. Olej zimny jak listopadowy poranek? Też nie. To niby drobiazg, ale różnica w strukturze ciasta jest ogromna. A piaskowe lubi spokój, harmonię i zero szoku termicznego.

To ciasto ma w sobie coś nostalgicznego. Kojarzy mi się z kuchnią, w której zawsze coś pachniało, z blaszką wyciąganą z piekarnika „na oko” i z tym charakterystycznym pytaniem: „polewać lukrem czy czekoladą?”. Odpowiedź do dziś brzmi: zależy od humoru.
Składniki na ciasto piaskowe są banalnie proste:
1 szklanka mąki pszennej,
pół szklanki mąki ziemniaczanej,
3 jajka,
pół szklanki cukru,
1 łyżeczka sody,
1 łyżeczka proszku do pieczenia,
cukier wanilinowy,
aromat cytrynowy,
olej (w ilości klasycznej – tyle, by masa była gładka i aksamitna).
Zaczynam od ubicia jajek z cukrem i cukrem wanilinowym. Ubijam porządnie – aż masa stanie się jasna, puszysta i taka, że aż chce się w nią włożyć łyżkę. Dopiero wtedy dodaję olej, cienką strużką, cały czas mieszając. To moment, w którym ciasto zaczyna wyglądać naprawdę obiecująco.
W osobnej misce łączę mąkę pszenną, ziemniaczaną, sodę i proszek do pieczenia. Suchą mieszankę dodaję do masy jajecznej partiami, na końcu dorzucam kilka kropel aromatu cytrynowego. Zapach? Obłędny. Już na tym etapie kuchnia zaczyna pachnieć jak niedzielne popołudnie.
Masę przelewam do formy wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiam do nagrzanego piekarnika. Pieczenie trwa około 45 minut – oczywiście z obowiązkowym testem patyczka, bo każdy piekarnik ma własny charakter i swoje humory.
Po upieczeniu można zostawić ciasto w wersji „solo”, oprószyć cukrem pudrem albo zaszaleć i polać je lukrem lub czekoladą. Ja często stoję nad blachą i myślę: „a może pół na pół?”. Bo czemu nie.
To ciasto piaskowe na oleju jest miękkie, delikatne, długo świeże i wybacza naprawdę wiele. Idealne do kawy, herbaty, na wizytę niezapowiedzianych gości albo po prostu – bez okazji. Bo czasem najlepszą okazją do upieczenia ciasta jest… zwykły dzień i dobry humor.









