Botoks to ciekawa substancja, o której słyszał prawie każdy ale niewielu może tak naprawdę powiedzieć o niej coś konkretnego. Chociaż kolorowa prasa i internetowe magazyny nieustannie bombardują nas informacjami na temat tego, która gwiazda wstrzyknęła go sobie i ile, to spora część z nas nie wie nawet co owa substancja robi. Wygładza cerę? Ujędrnia usta? Likwiduje zmarszczki? Nie pomaga też sam sposób przyjmowania botoksu – spora część z nas (bezsadanie) uczulona jest na wszystko, co ma związek z igłami i wstrzykiwaniem. Wreszcie ostatnia kwestia – koszty. Wspomniany już świat celebrytek rozpropagował botoks, jednak skojarzył go też z wyższymi sferami do których wielu z nas – jeżeli chodzi o zasobność portfela – nie próbuje nawet aspirować. Właśnie z tego połączenia – niewiedzy i lęku – wiele osób decyduje się unikać zabiegów kosmetycznych z użyciem botoksu. Jednak czy słusznie?
Zacznijmy może od tego, czym jest ta substancja i skąd się wzięła. Botoks swoje pochodzenie dzieli z takimi rzeczami jak nylon czy buty na obcasie, to jest: początkowo wcale nie był kojarzony z czymś „kobiecym”, a wręcz przeciwnie. Chociaż od dawna znano właściwości trujące jadu kiełbasianego, dopiero w dwudziestym wieku zaczęto stosować go w niewielkich, wstrzykiwanych dawkach – początkowo do celów medycznych. Pierwszymi odbiorcami botoksu były osoby cierpiące na problemy z mięśniami twarzy – po porażeniach czy mające problem z zezem. Podstawowe działanie botuliny bowiem sprowadza się do rozluźnienia mięśni, co pomocne było w wyżej wymienionych przypadkach. I – nie wiadomo przy jakiej okazji i kto – zauważył jednak, że poza bardziej drastycznymi schorzeniami botoks likwiduje także tak prozaiczną sprawę jak… zmarszczki
I właśnie tutaj wyjaśniliśmy sobie pierwszą tajemnicę – czym jest botoks i do czego służy. Każdy z nas – w trakcie swojego życia – nabywa tak zwanych „zmarszczek mimicznych”, które stanowią skutek naturalnej mimiki twarzy. Ich źródłem może jest to tendencja do marszczenia czoła, tak zwany „uśmiech palacza” (biorący się z wiadomego źródła) czy „kurze łapki” pod okiem. Niezależnie od tego, jeżeli z problemem tym nie uporamy się dostatecznie szybko zmiany te zaczną odciskać się na naszej skórze – początkowo niezbyt głęboko, ale z czasem coraz bardziej i bardziej. Wstrzyknięcie botoksu w naturalny sposób daje „odpocząć” naszym mięśniom twarzy – rozluźniając je, pozwala zanikać wyrobionym przez mimiki zmarszczkom i zapobiega ich dalszemu pogłębianiu. Skoro o zmarszczkach jednak mowa, trzeba tu dodać że – wbrew nadziejom niektórych – botoks nie jest on na tyle cudownym narzędziem, aby likwidować każde zmarszczki. Te, które nabywane są z wiekiem, jako efekt naturalnego starzenia się skóry, nie podlegają możliwości korekcji botuliną – działa ona tylko na mięśnie (chociaż na skórę twarzy są też inne sposoby). Tak samo botoksu nie powinno mylić się z inną substancją – kwasem hialuronowym – którą również się wstrzykuje, tyle że w usta. Chociaż postronnemu oba zabiegi mogą wydać się takie same, a nazwy preparatów niewiele mówić, ich skutki i sposób użycia są zupełnie inne.
A skoro już o użyciu botoksu mowa: jak wygląda sam zabieg? Jeżeli chodzi o medyczne przeciwwskazania, nie ma ich wiele:
- Po pierwsze, nie musimy cierpieć na wcześniejszą neurologiczną kondycję związaną z osłabieniem mięśni twarzy (dwa efekty mogą się nałożyć i w rezultacie okazać szkodliwe dla użytkownika)
- Po drugie, nie możemy mieć żadnych problemów skórnych na twarzy (trądzik, wysypka), które mogą prowadzić do potencjalnych komplikacji
- Po trzecie, nie powinniśmy mieć żadnych przeciwwskazań dotyczących samego nakłucia – będące efektem naturalnego schorzenia lub zażywanych leków rozrzedzenie krwi dyskwalifikuje nas jako kandydatów, tak samo jak ciąża lub karmienie piersią (w związku z tym że istnieje ryzyko przedostania się botuliny do krwioobiegu)
Po przeprowadzonym wywiadzie – która ma sprawdzić w.w kondycje – nastąpić może część właściwa. Pierwsze pytanie – które wielu zapewne zada – brzmi: czy konieczne jest znieczulenie? Jak przyznaje większość ekspertów od medycyny estetycznej, wstrzyknięcie botoksu jest niewiele bardziej bolesne od ugryzienia komara – stąd nie ma konieczności specjalnego znieczulenia miejsca wstrzyknięcia, i można najwyżej zastosować schłodzenie lodem. Między innymi właśnie przez ten fakt – jak i to, że cały proces trwa zaledwie kilkanaście minut – wstrzykiwanie botoksu określa się czasem mianem „zabiegów lunchowych”, na które pójść można – dosłownie – w trakcie przerwy w pracy. Jedyne po-zabiegowe ograniczenie to zakaz schylania się i leżenia przez pierwsze trzy godziny po zabiegu – chodzi o to, aby botoks nie spłynął do niższych partii twarzy. Potem warto zarezerwować sobie czas na wizytę kontrolną, najlepiej dwa tygodnie później – doświadczony chirurg oceni nam wtedy stan twarzy i wprowadzi ewentualne korekty.
No właśnie, korekty. Dla wielu z nas podstawowym problemem z operacjami plastycznymi jest lęk, że coś pójdzie nie tak – jak na ironie, poprawianie po nieudanych zabiegach powoli staje się równie intratnym zajęciem jak one same. Jednak w przypadku botoksu naprawdę nie ma się czego obawiać – zagrożenie jest naprawdę minimalne. Chociaż — jak już wspomniano – wstrzykiwana substancja jest w zasadzie dawką botuliny (znanej także pod znacznie mniej przyjemną nazwą „jadu kiełbasianego), jej ilość jest zbyt mała aby w poważny sposób zagrozić naszemu życiu lub zdrowiu (w trakcie zabiegu pacjent otrzymuje jedynie 1/10 śmiertelnej dawki). Nie jest to z resztą jedyny przypadek, w którym trucizna – w niewielkich dawkach – ma aktualnie dobroczynne działanie. W podobny sposób curara – otrzymywany z południowoamerykańskich roślin silnie paraliżujący środek – w mniejszych ilościach wykorzystywany jest w medycynie jako anestetyk. Jednym realnym problemem, jaki może się pojawić po zabiegu botoksem jest powstania na naszej twarzy długiej bruzdy, będącej wynikiem niew
łaściwego ułożenia się mięśni – tutaj jednak, bez większych problemów, wprawny lekarz jest w stanie wstrzyknąć nam wypełniacz (wspomniany już kwas hialuronowy).
Niestety, na koniec stwierdzić trzeba że działanie botoksu – jak większości rzeczy powiązanych z urodą – nie trwa wiecznie, i po 3-4 miesiącach jego efekty zaczną powoli zanikać. Jednak w żadnym wypadku nie oznacza to, że powinniśmy rezygnować z tej metody – jako że nasza skóra „odzwyczaiła się” od zmarszczek, kolejne zabiegi będą od nas wymagać mniejszych ilości substancji i będą starczały na dłużej.