Smażona wieprzowina po tajsku z marchewką i szczypiorkiem. Aromatyczne danie w pół godziny

dodał: Małgorzata Kopeć
Za każdym razem, gdy myślę o kuchni, która potrafi mnie rozgrzać i oczarować jednym kęsem, pierwsze skojarzenie to kuchnia tajska. Jest w niej wszystko to, co lubię najbardziej: intensywne aromaty, świeżość warzyw, głębia przypraw i niesamowita gra kontrastów między słodyczą, ostrością i lekkością. Właśnie dlatego smażona wieprzowina po tajsku jest jednym z moich popisowych dań, które przygotowuję zarówno na szybki rodzinny obiad, jak i na wieczorne spotkania z przyjaciółmi.
To, co w tym daniu zachwyca najbardziej, to prostota połączona z niebanalnym smakiem. Odpowiedni kawałek mięsa — najlepiej karkówka lub łopatka — pozostaje soczysty nawet po krótkim smażeniu. Marchewka i szczypiorek, które zawsze dodaję, nie tylko wzbogacają danie kolorystycznie, ale też dodają chrupkości i świeżości. W efekcie otrzymuję danie pełne życia, idealne na każdą porę roku.
Jak przygotowuję smażoną wieprzowinę po tajsku?
Zaczynam od przygotowania mięsa. Kroję wieprzowinę w cienkie paseczki i wrzucam do marynaty na bazie sosu sojowego, odrobiny oleju sezamowego, czosnku przeciśniętego przez praskę, świeżo startego imbiru i szczypty brązowego cukru. Czasem dla intensywniejszego smaku dodaję też kilka kropel sosu rybnego, który nadaje tajskiego charakteru. Tak przygotowaną wieprzowinę zostawiam na minimum pół godziny, choć najlepiej smakuje po kilku godzinach marynowania.
W międzyczasie przygotowuję warzywa. Marchewkę kroję w cienkie, krótkie paski lub ścieram na grubych oczkach tarki — zależnie od tego, na co mam ochotę. Szczypiorek siekam na krótkie kawałki, aby podczas smażenia tylko delikatnie zwiotczał i uwolnił swój cudowny aromat.
Na dużej patelni lub woku rozgrzewam solidną porcję oleju roślinnego. Gdy jest naprawdę gorący, wrzucam mięso, najlepiej partiami, aby każdy kawałek szybko się zarumienił i pozostał soczysty w środku. Gdy mięso jest niemal gotowe, dorzucam marchewkę, a chwilę później świeży szczypiorek. Wystarczy dosłownie minuta lub dwie, aby warzywa zmiękły, ale wciąż pozostały lekko chrupiące.
Pod koniec smażenia całość doprawiam jeszcze odrobiną sosu sojowego lub skrapiam sokiem z limonki, by przełamać smak. Czasem, gdy mam ochotę na coś bardziej ostrego, dodaję też kilka plasterków świeżej papryczki chili. Gotową wieprzowinę po tajsku układam na puszystym ryżu jaśminowym, a na wierzchu posypuję sezamem lub orzechami nerkowca dla dodatkowej chrupkości.
Wartości odżywcze i ciekawostki o smażonej wieprzowinie po tajsku
Smażona wieprzowina po tajsku to danie, które może być zarówno sycące, jak i zaskakująco zdrowe. Wieprzowina dostarcza organizmowi cennego białka oraz witamin z grupy B, szczególnie witaminy B1, która wspiera prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego. Co ciekawe, odpowiednio dobrane kawałki mięsa — jak karkówka lub łopatka — po usunięciu nadmiaru tłuszczu wcale nie są aż tak kaloryczne, jak mogłoby się wydawać.
Marchewka to skarbnica beta-karotenu, przekształcanego w organizmie w witaminę A, niezbędną dla zdrowia oczu i skóry. Dodatkowo dostarcza błonnika, który wspomaga trawienie i daje uczucie sytości. Szczypiorek, mimo swojej delikatności, jest bombą witaminy C i ma właściwości bakteriobójcze, dlatego warto go dodawać nie tylko dla smaku, ale i dla zdrowia.
W Tajlandii bardzo często serwuje się smażoną wieprzowinę z dodatkiem świeżych warzyw, takich jak ogórek, papryka czy kapusta pekińska. Co ciekawe, niektóre warianty zawierają nawet pokrojone w plasterki zielone mango, które nadaje całości nieco kwaśnego, orzeźwiającego akcentu.
Nie ukrywam, że za każdym razem, gdy przygotowuję wieprzowinę po tajsku, w mojej kuchni unosi się zapach, który momentalnie poprawia mi humor. A fakt, że można to danie przygotować w niecałe 30 minut, sprawia, że często sięgam po ten przepis także wtedy, gdy mam naprawdę mało czasu, a ochotę na coś wyjątkowego.