Belgia, jako jedno z najlepiej rozwiniętych krajów europejskich, przyciąga ludzi z całego świata. Niegdyś państwo kolonialne, a dziś centrum unijne, posiada bardzo zróżnicowaną warstwę mniejszości etnicznych i narodowych. Wielokulturowość to jednak wciąż idea, która rodzi tyle samo konfliktów, co inspiracji.
„Pani Furia” Grażyny Plebanek to historia zdarta z belgijskich ulic, deptana codziennie tysiącami stóp, rozwiewana wiatrem, który kołuje pełen tęsknoty za nowym początkiem i za starą tradycją. Zbiór wyznań połączonych przez autorkę w jedno… w opowieść o Alii. Afroeuropejce.
Rodzina Alii opuściła Kongo, gdy dziewczynka miała kilka lat. Dorastała w środowisku, w którym przybysze tłumili poczucie własnej obcości kontrastując się z innymi przybyszami. W ten sposób, atakując innych imigrantów, ludność napływowa zyskiwała poczucie przynależności do społeczeństwa, z którym starała się zasymilować. Dlatego właśnie Alia już jako dziecko doświadczyła rasistowskiej agresji, nawet ze strony tych, którzy powinni najlepiej ją rozumieć.
Historia jej dorastania i prób odnalezienia się, kształtowanie własnej tożsamości i hartowanie ducha naznaczone są utratą i koniecznością przebicia się przez coraz to nowe przeszkody. Udowodnienie, że kolor skóry, płeć i pochodzenie nie są wyznacznikami wartości to zmagania każdego dnia. Podnoszenie się po kolejnej stracie, począwszy od opuszczenia przez ojca, wciąż nieobecną matkę, aż po wszystkie rozstania z mężczyznami i przemiany wewnętrzne z tym związane ukazują, że każda strata niesie ze sobą wypełnienie powstałej wyrwy, doświadczenie, które coś nowego w człowieku buduje.
W życiu bohaterki wciąż coś/ktoś odchodzi i coś/ktoś przychodzi. Następuje nieustanne przekształcanie jej wewnętrznej rzeczywistości, dzięki czemu nad niczym się nie zatrzymuje, lecz idzie dalej z podniesioną gardą i furią w środku. Ten stan ducha stanowi jądro, które Grażyna Plebanek osnuła warstwami opowieści w taki sposób, abyśmy czytając nie dotknęli go od razu, ale docierali do niego stopniowo, strona po stronie.
Cała powieść jest jedną wielką walką kontrastów toczącą się wokół nas każdego dnia i związaną nie tylko z kryzysem migracyjnym. Autorka wyraźnie ukazuje jaką wojnę toczą ze sobą ludzie przynależący do tych samych grup: obywatele państwa ścierający się w wyniku różnic poglądów politycznych, kobiety i mężczyźni zatrudnieni na tych samych stanowiskach, ludzie mieszkający pod jednym dachem i prowadzący odmienny styl życia, kochankowie, którzy mają inne poglądy na tworzenie związków. Na każdym kroku napotykamy konflikt interesów, wobec którego musimy wypracować rozwiązanie równie dobre dla wszystkich stron, a przynajmniej spróbować takie znaleźć. Trudności z tym związane sprawiają, że wzbiera w nas frustracja, niecierpliwość i agresja. A kiedy emocje nie znajdują ujścia, ogarnia nas FURIA.
Jak przekształcić niszczycielską siłę w twórczą? Jak przekierować tłumione emocje w taki sposób, aby nie pożarły nas od środka? Jak naleźć w sobie odwagę do tego, by wykazać się na polu walki, na którym jedynie dostatecznie silni zyskują szacunek otoczenia? I wreszcie jak w świecie, w którym podcina się własne korzenie, nie czuć się osamotnionym?
Odważną opowieść o współczesnym życiu w multikulturalnej Europie wyrecytuje w rytm uderzeń w djembe ta, która stworzyła postać samookreślającą siebie jako Pani Furia z Zewsząd.
Iwona
Książkę poleca Wydawnictwo ZNAK – można kupić ją TUTAJ
Dziękujemy Wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego –
Redakcja