Konkubinat przegrywa z monogamicznym małżeństwem Wyniki badań socjologicznych i transkulturowych sugerują, iż w XXI wieku będą alternatywne dla małżeństw związki, a tradycyjne małżeństwo monogamiczne będzie nadal popularne tylko w niektórych kulturach tradycyjnych – stwierdził niedawno prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Według danych szacunkowych co najmniej 200 tys. polskich par prowadzi bez ślubu wspólne gospodarstwa domowe i tworzy faktyczne rodziny. Warto się więc przyjrzeć wadom i zaletom pozostawania w konkubinacie.
Konkubinat nie jest bynajmniej wymysłem naszych czasów. Znano go już w starożytnej Grecji, a na polskich dworach konkubentki (zwane też czasami brankami) nie budziły bynajmniej żadnego zdziwienia. W starożytnym Rzymie konkubinat istniał, kiedy zachodziła przeszkoda zawarcia zwykłego związku; nie mógł istnieć obok małżeństwa. Oznaczał trwały związek dwojga wolnych osób, zawiązany i utrzymywany celowo jako związek pozamałżeński. Jako zjawisko faktyczne występowały już w czasach republiki. Zaczęły się rozwijać i upowszechniać od ustaw cesarza Augusta w sprawie małżeństwa i obyczajów. Konkubinat był atrakcyjny szczególne dla mężczyzny: konkubina nie posiadała praw żony (np. nie miała jej honorowego stanowiska u boku męża i innych uprawnień). Dzieci z takiego związku nie miały praw do majątku ojca i dzieliły stan matki. „W społecznym odczuciu konkubinat nie przynosił uczestnikom ujmy, nawet niektórzy cesarze po śmierci żon poprzestawali na tym związku (Wespazjan, Marek Aureliusz). Obecnie coraz więcej par decyduje się nie formalizować związku i żyć na tzw. „kocią łapę”.
Określenie kobiety pozostającej w wolnym związku z partnerem, to konkubina, co z łacińskiego concubina oznacza osobę, która z kimś sypia. Współcześnie konkubinatem określa się nieformalny związek, trwałe pożycie kobiety i mężczyzny w związku pozamałżeńskim. Osoby takie pozostają ze sobą w związku opartym na schemacie małżeńskim, choć formalnie małżeństwem nie są. Konkubinat istnieje jako sytuacja faktyczna, nieformalna (w przeciwieństwie do małżeństwa, które jest sytuacją przede wszystkim prawną, sformalizowaną). Może stanowić dobre rozwiązanie dla ludzi wchodzących w dorosłe i odpowiedzialne życie. Jest też jedynym sensownym rozwiązaniem dla „wolnych duchów”, których natura jest w swej istocie sprzeczna z instytucją małżeństwa. Powody dla których różne osoby decydują się na tego typu związki są wielorakie. Dla młodych osób jest to często forma zwykłego testu na okoliczność tego, czy mieszkając razem zdołają się nie pozabijać. Test taki jest zwykle stosowany przed podjęciem decyzji o sformalizowaniu związku. Codzienne problemy, obowiązki pozwalają dostrzec nie tylko same zalety, ale również wady partnera. Randkowa rzeczywistość nie ma nic wspólnego z szarą rzeczywistością. Mieszkając razem można zobaczyć ukochaną osobę rozczochraną o poranku, bez makijażu, w stroju codziennym … Zakupy, sprzątanie, praca, codzienne obowiązki – to rzeczy, które mogą zjednoczyć bądź odseparować od siebie zakochanych. Nie każdy jest stworzony do życia razem, o czym można przekonać się dopiero podczas wspólnego zamieszkania. Taka „lekcja życia” przyda się na pewno każdemu, kto ma wątpliwości dotyczące przyszłości. Z kolei dla osób po tzw. „przejściach” brak formalnego usankcjonowania ich miłości jest po prostu zabezpieczeniem się przed tym, czego już w życiu nie mają ochoty przechodzić po raz kolejny na wypadek, gdyby związek nie okazał się jednak tym z serii „dopóki śmierć nas nie rozłączy”.
Jeśli ktoś traktuje poważnie i trwale związek partnerski, wówczas dąży do zawarcia małżeństwa. Jeśli z jakichś względów nie chce podjąć tego trudnego wyzwania życiowego, pozostaje w wolnych związkach. Ich cechą jest to, że nie mają trwałego charakteru i nie są rejestrowane. Zobowiązania między partnerami mają wówczas nieformalny charakter, opierający się na porozumieniu. Jeśli ktoś chce jednak żyć bez małżeństwa w związku stabilnym, wówczas może przy odrobinie wysiłku upodobnić w znacznym zakresie swoją sytuację do modelu małżeńskiego. Oczywiście po pierwsze wymaga to odrobiny więcej zaangażowania, a po drugie nie ma w pełni tego zakresu co uprawnienia małżeńskie, gdyż konkubinat nie może zastąpić małżeństwa.
Jeśli ktoś traktuje poważnie i trwale związek partnerski, wówczas dąży do zawarcia małżeństwa. Jeśli z jakichś względów nie chce podjąć tego trudnego wyzwania życiowego, pozostaje w wolnych związkach. Ich cechą jest to, że nie mają trwałego charakteru i nie są rejestrowane. Zobowiązania między partnerami mają wówczas nieformalny charakter, opierający się na porozumieniu. Jeśli ktoś chce jednak żyć bez małżeństwa w związku stabilnym, wówczas może przy odrobinie wysiłku upodobnić w znacznym zakresie swoją sytuację do modelu małżeńskiego. Oczywiście po pierwsze wymaga to odrobiny więcej zaangażowania, a po drugie nie ma w pełni tego zakresu co uprawnienia małżeńskie, gdyż konkubinat nie może zastąpić małżeństwa.
Wśród zalet konkubinatu wymienia się przede wszystkim zachowanie poczucia wolności. To dla wielu par główna przyczyna decydowania się na pozostanie w konkubinacie. Zwolennicy tego układu w związku uważają, że wszelkie formalności zabijają uczucie, w związku z czym nie chcą poddawać się „wymogom społecznym”, chcą by ich związek oparty był na wzajemnym zaufaniu. Czasami zarzuca się im, że zachowują się jak dzieci: chcą mieć cukierka i… zjeść cukierka. Ponadto występuje niezależność finansowa. Osoby pozostające w konkubinacie formalnie nie są ze sobą związane, w związku z czym pozostają niezależne finansowo. Dla wielu osób to bardzo ważna kwestia, dająca im poczucie niezależności. Kolejną zaletą jest brak komplikacji w przypadku rozstania: ponieważ formalnie nic nie łączy osób żyjących „na kocią łapę”, nie muszą się też formalnie rozstawać. Warunki rozstania ustalają sami zainteresowani, bez oczekiwania na wyrok sądu, bez wzajemnego ciągania się po sądowych korytarzach, bez niepotrzebnego publicznego prania brudów. Jest to też niejako możliwość sprawdzenia się w „stałym związku”. Wiele par traktuje konkubinat jako swoisty rodzaj sprawdzianu przed właściwym wstąpieniem w związek małżeński. Wspólne zamieszkanie daje takim osobom poczucie posmakowania tego, co czeka je w przyszłości, jeśli postanowią na stałe związać się z wybranym przez siebie partnerem (partnerką). Istnieje też zaleta finansowa – nie wydaje się pieniędzy na wesele. To dla wielu osób poważny argument. Zorganizowanie ślubu i wyprawienie wesela to obecnie spory wydatek, przekraczający możliwości wielu par. Jeśli ktoś nie ma ochoty zaczynania wspólnej drogi od wspólnego kredytu, często decyduje się na nieformalny związek.
Obecnie konkubinat w niektórych krajach świata jest bardziej rozpowszechniony niż małżeństwo. W takich krajach jak Holandia, Belgia, Luksemburg, Francja, Szwecja, Finlandia, ze względów na ich nasilenie, istnieje możliwość zarejestrowania konkubinatu, co powoduje podobne skutki prawne jak ślub (tzn. prawo dziedziczenia, możliwość pozywania o alimenty od konkubenta itp). Zazwyczaj różnica między zarejestrowanym konkubinatem a ślubem w tych krajach polega na tym, że do tej rejestracji nie potrzeba organizować uroczystej ceremonii z przysięgą lecz tylko złożyć zgodne, pisemne oświadczenie w stosownym urzędzie, oraz nie trzeba przeprowadzać sprawy rozwodowej w razie chęci zakończenia tego związku, lecz również złożyć po prostu stosowne oświadczenie przez jedną ze stron. Oświadczenie to jest zwykłą umową cywilnoprawną, która może zawierać szczegółowe ustalenia zakresu wzajemnej odpowiedzialności prawnej i majątkowej. W razie sporów majątkowych rozstający się konkubenci mogą dochodzić swoich praw na normalnej drodze cywilnoprawnej w oparciu o podpisane przez siebie wcześniej oświadczenie. W innej grupie państw (USA, Kanada, Australia, Wielka Brytania i większość pozostałych państw Unii Europejskiej) nie ma co prawda możliwości formalnego rejestrowania konkubinatu, ale istnieje możliwość dziedziczenia po konkubencie i dochodzenia od niego alimentów po przedstawieniu rzetelnych dowodów (świadków, dokumentów o wspólnym mieszkaniu, posiadaniu wspólnego konta bankowego itp.) W Australii udowodnienie istnienie takiego związku może być podstawą do uzyskania prawa stałego pobytu i ubiegania się o obywatelstwo. Związek taki nazywa się „de facto married„, w języku potocznym używa się zwrotu „de facto” lub „spouse„.
W Polsce, aktualnie, nie ma możliwości rejestrowania konkubinatów ani praktycznego dochodzenia praw spadkowych (chyba że z testamentu), alimentacyjnych dla konkubenta i jakichkolwiek innych z tytułu pozostawania w konkubinacie. Konkubenci jedynie są dla siebie osobami najbliższymi w rozumieniu prawa karnego, co rodzi pewne skutki w postępowaniu karnym. Polskie prawo nie reguluje instytucji konkubinatu. Definicję podaje jedynie jeden z wyroków Sądu Najwyższego. Według niego nie jest to każdy wolny związek, ale „wspólne, analogiczne do małżeńskiego pożycie, pozbawione legalnego węzła, które oznacza istnienie ogniska domowego”. W praktyce sytuacja nie odbiega od relacji małżeńskiej: mieszka się razem, oboje partnerów inwestuje we wspólne mieszkanie, razem płaci rachunki. Jednak w myśl polskiego prawa człowiek może być albo połową małżeństwa, albo „singlem”. Innej możliwości przepisy nie przewidują. Stąd polskie prawo nie jest przychylne konkubentom. Nie mogą oni liczyć na wiele wygodnych uregulowań, z których korzystają małżeństwa. Wady konkubinatu to więc problemy w urzędach. Partner nie odbierze adresowanej do nas przesyłki poleconej, a my nie załatwimy za niego formalności w urzędzie. Niemożliwość wspólnych rozliczeń podatkowych to dość kontrowersyjny punkt. Z jednej strony pary pozostające w konkubinacie nie mogą wspólnie się rozliczać, z drugiej strony, wiele par celowo nie zawiera związku, żeby korzystać z przywilejów (nie tylko podatkowych), jakie przysługują samotnym rodzicom. Ważne jest także, że w konkubinacie, gdy jeden z partnerów trafi do szpitala, drugi nie ma prawa zadać informacji na temat stanu jego zdrowia. Ponadto wadą jest także brak motywacji do przezwyciężania kryzysów. Osoby, które mają za sobą ślub, cechują się zwykle większą motywacją do pracy nad problemami w związku. Jeśli nie jesteśmy ze sobą w żaden sposób związani formalnie, zwykle po prostu nie chce się nam niczego zmieniać, wszak dużo łatwiej jest po prostu odejść od partnera niż partnerki, a brak powiązań formalno- prawnych sprawia, że aby odejść, wystarczy po prostu spakować walizki i zamknąć za sobą drzwi. Niekiedy jednak rozstanie może oznaczać znaczne pogorszenie sytuacji materialnej jednego z partnerów, ale nie ma on prawa żądać żadnej rekompensaty od drugiego. Konkubenci są bowiem traktowani jak całkowicie obce osoby przez prawo podatkowe i spadkowe. Pary żyjące w nieformalnych związkach mogą też zapomnieć o adopcji dzieci. Jest to przywilej zarezerwowany wyłącznie dla małżonków. Ponadto urodzone w konkubinacie dziecko ma status dziecka pozamałżeńskiego. Nie działa tu bowiem domniemanie ojcostwa – konkubent musi uznać dziecko, a jeśli tego nie chce, trzeba wystąpić do sądu o ustalenie ojcostwa. Uznane dziecko może nosić nazwisko ojca, ma prawo do alimentów, renty rodzinnej i do dziedziczenia na równi z dziećmi z małżeństwa.
W Polsce, aktualnie, nie ma możliwości rejestrowania konkubinatów ani praktycznego dochodzenia praw spadkowych (chyba że z testamentu), alimentacyjnych dla konkubenta i jakichkolwiek innych z tytułu pozostawania w konkubinacie. Konkubenci jedynie są dla siebie osobami najbliższymi w rozumieniu prawa karnego, co rodzi pewne skutki w postępowaniu karnym. Polskie prawo nie reguluje instytucji konkubinatu. Definicję podaje jedynie jeden z wyroków Sądu Najwyższego. Według niego nie jest to każdy wolny związek, ale „wspólne, analogiczne do małżeńskiego pożycie, pozbawione legalnego węzła, które oznacza istnienie ogniska domowego”. W praktyce sytuacja nie odbiega od relacji małżeńskiej: mieszka się razem, oboje partnerów inwestuje we wspólne mieszkanie, razem płaci rachunki. Jednak w myśl polskiego prawa człowiek może być albo połową małżeństwa, albo „singlem”. Innej możliwości przepisy nie przewidują. Stąd polskie prawo nie jest przychylne konkubentom. Nie mogą oni liczyć na wiele wygodnych uregulowań, z których korzystają małżeństwa. Wady konkubinatu to więc problemy w urzędach. Partner nie odbierze adresowanej do nas przesyłki poleconej, a my nie załatwimy za niego formalności w urzędzie. Niemożliwość wspólnych rozliczeń podatkowych to dość kontrowersyjny punkt. Z jednej strony pary pozostające w konkubinacie nie mogą wspólnie się rozliczać, z drugiej strony, wiele par celowo nie zawiera związku, żeby korzystać z przywilejów (nie tylko podatkowych), jakie przysługują samotnym rodzicom. Ważne jest także, że w konkubinacie, gdy jeden z partnerów trafi do szpitala, drugi nie ma prawa zadać informacji na temat stanu jego zdrowia. Ponadto wadą jest także brak motywacji do przezwyciężania kryzysów. Osoby, które mają za sobą ślub, cechują się zwykle większą motywacją do pracy nad problemami w związku. Jeśli nie jesteśmy ze sobą w żaden sposób związani formalnie, zwykle po prostu nie chce się nam niczego zmieniać, wszak dużo łatwiej jest po prostu odejść od partnera niż partnerki, a brak powiązań formalno- prawnych sprawia, że aby odejść, wystarczy po prostu spakować walizki i zamknąć za sobą drzwi. Niekiedy jednak rozstanie może oznaczać znaczne pogorszenie sytuacji materialnej jednego z partnerów, ale nie ma on prawa żądać żadnej rekompensaty od drugiego. Konkubenci są bowiem traktowani jak całkowicie obce osoby przez prawo podatkowe i spadkowe. Pary żyjące w nieformalnych związkach mogą też zapomnieć o adopcji dzieci. Jest to przywilej zarezerwowany wyłącznie dla małżonków. Ponadto urodzone w konkubinacie dziecko ma status dziecka pozamałżeńskiego. Nie działa tu bowiem domniemanie ojcostwa – konkubent musi uznać dziecko, a jeśli tego nie chce, trzeba wystąpić do sądu o ustalenie ojcostwa. Uznane dziecko może nosić nazwisko ojca, ma prawo do alimentów, renty rodzinnej i do dziedziczenia na równi z dziećmi z małżeństwa.
Większość konkubinatów rozpada się w pierwszych dwóch latach – dowodzą badania Larry’ego Bumpassa i Jamesa Sweeta z University of Wisconsin. Tylko 10% konkubinatów trwa dłużej niż 10 lat. Tymczasem z badań Elizabeth Thomson i Ugo Colelli (także z University of Wisconsin) wynika, że im dłużej trwa konkubinat kończący się małżeństwem, tym większe jest prawdopodobieństwo rozpadu małżeństwa. Niebezpieczne dla związków są jednak nie tylko zbyt długo trwające konkubinaty, ale też kolejne związki tego rodzaju z innymi partnerami. Jeśli ktoś, co rok lub dwa lata zmienia partnera i żyje w tzw. nałogowym ciągu kohabitacyjnym, to po pięciu takich związkach jego zdolności do założenia rodziny i bycia odpowiedzialnym za dzieci zmniejszają się co najmniej o trzy czwarte – mówi prof. Serge Lesourd z Uniwersytetu Ludwika Pasteura w Strasburgu.
Konkubinat może być źródłem większej przyjemności czerpanej ze związku w porównaniu do małżeństwa. Zarazem jednak oznacza przyjęcie na siebie mniejszej odpowiedzialności. Mniejsza odpowiedzialność — mniejsze przywileje. To chyba logiczne i racjonalne.
Dodała: Marta