Co zrobić, kiedy nie mamy absolutnie żadnych powodów do śmiechu? Zapisać się na Jogę Śmiechu. Co to takiego? Może się to wydawać się dziwne, ale joga ma swoją „śmiechową” odmianę. Pomysł na jogę śmiechu (Hasyayoga) stworzył indyjski guru Jiten Kohi. Joga Śmiechu to rodzaj śmiechoterapii – łączącej śmiech i jogę oddechu.
Faktycznie słowo „joga” oznacza integrację ciała i umysłu. Joga śmiechu jest zupełnie nową koncepcją opartą na zasadzie, że śmiech jest korzystny dla zdrowia i że każdy może się śmiać bez stymulacji z zewnątrz. Idea jogi śmiechu opiera się na ponownym nauczeniu dorosłych jak się śmiać bez powodu i kultywować radość dziecięcych zabaw. Podstawowym założeniem tej metody jest brak możliwości rozpoznania przez nasze ciało tego, czy śmiech jest naturalny czy fałszywy. Szczery i spontaniczny śmiech to samo zdrowie. Śmiejąc się nie tylko poprawiamy sobie nastrój, ale również pozytywnie oddziałujemy na nasze ciało. Dotleniamy niemalże każdą komórkę organizmu, włącznie z mózgiem i stajemy się bardziej rozluźnieni. Wzrasta też nasz odporność. Co więcej, nawet wymuszony śmiech, ma dobroczynne działanie na nasz organizm. Również jest w stanie pozytywnie wpłynąć na nasz nastrój (zresztą pozytywny efekt obserwujemy nawet podczas czytania słowa „śmiech” – Wasz nastrój powinien więc już ulec znaczącej poprawie). Człon „joga” wskazuje zaś, że chodzi w tym wszystkim także o ćwiczenia. Kilka prostych ćwiczeń ruchowych lub oddechowych i ludzie już wybuchają śmiechem…
Pierwsze grupy śmiecho-jogi pojawiły się w Indiach. Ich członkowie do dziś spotykają się w parkach, aby wspólnie śmiać się i wykonywać ćwiczenia oddechowe. Widok ludzi udających stada ptaków, naśladujących odgłosy zwierząt i rozśmieszających się nawzajem nikogo tu nie dziwi. To po prostu dobry sposób na rozpoczęcie dnia przed pracą, w której współczesne tempo prawie zawsze powoduje stresy i napięcia. Pojedyncza sesja śmiechu trwa ok. 30 minut. Najpierw jest krótkie wprowadzenie teoretyczne, potem ćwiczenia oddechowe i rozciągające, żeby przygotować ciało. Następnie zaczynamy od delikatnego śmiechu, jak „śmiech bezgłośny”, „śmiech szeptany”, śmiech na powitanie” i przechodzimy do otwartego, szczerego śmiechu, który wyrywa się wręcz z naszego wnętrza. Można powiedzieć, że jest to swego rodzaju medytacja śmiechem i poprzez śmiech, w której dochodzimy do momentu pustki umysłu. Nie istnieje nic oprócz nas i śmiechu, stajemy się wręcz śmiechem. A potem, gdy naturalnie wszystko ucichnie, opanowuje nas uczucie błogości i szczęścia, wracamy do świata, który wygląda już inaczej – piękniej i przyjaźniej. Nie trzeba mieć przy tym żadnego powodu do śmiechu, w roli terapeuty nie występuje też komik. Nie stosuje się tu też żadnych wspomagaczy – po prostu siadamy i zaczynamy się śmiać. Podobno po chwili śmiejemy się już szczerze. Najśmieszniejsze, że prawdopodobnie nawet nie będziemy wiedzieć, jak to się stało! Wyobraźmy sobie tylko pokój pełen obcych sobie ludzi śmiejących się do rozpuku z… niczego! Brzmi groteskowo? Ale na pewno już zabawnie… Okazuje się, że aby się śmiać nie trzeba mieć powodu, dobrego humoru, czy zobaczyć zabawną sytuację… Można się śmiać tak po prostu, z niczego i robić to bardzo długo. Poza Indiami, Joga Śmiechu uprawiana jest też coraz chętniej w USA, a zajęcia prowadzone są też od lat (z powodzeniem) w Filipińskich więzieniach. W Polsce zajęcia z Jogi śmiechu także już się odbywają.
Jak to działa?
Przede wszystkim rozluźniająco. Niektórzy ludzie przychodząc pierwszy raz są dość skrępowani, nie za bardzo wiedzą co robić, a już na pewno nie jest im do śmiechu. Ręce mają skrzyżowane na piersiach, przyjmują tzw. zamknięta postawę. Proste ćwiczenia ruchowe pozwalają im się otworzyć, np. klaśnięcie nad głową sprawia, iż ręce nie zamykają już człowieka. Joga śmiechu nie tylko poprawia samopoczucie, ale często pomaga osobom nieśmiałym przełamać się i uwierzyć w swoją kreatywność i możliwości.
Takie ćwiczenia wykonywane w grupie dają tak naprawdę niezły pretekst do tego, aby się pośmiać. A ludzie często potrzebują zwykłego pretekstu i zaproszenia do zabawy. Bo przecież tak bez powodu to głupio… Wreszcie, osoby o bardziej charakterystycznym śmiechu zazwyczaj zarażają inne i w ten sposób można się śmiać i śmiać!
Nie od dzisiaj wiadomo, iż solidna porcja śmiechu doskonale wpływa na nasz organizm. Wszyscy wiemy, że osoby bardziej optymistycznie nastawione do życia są często dużo zdrowsze i łatwiej zwalczają choroby, niż pesymiści. Badania pokazują ponadto, iż sztuczny, wywołany śmiech ma dokładnie takie samo znaczenia jak śmiech naturalny. Jest tak, ponieważ jeden i drugi uśmiech porusza te same mięśnie, w efekcie czego nasz organizm uznaje, iż jesteśmy zadowoleni (uśmiech traktuje jako sygnał zadowolenia) i w ten sposób się też zachowuje.
Śmiech powoduje, iż uwalniają się endorfiny. Substancje te, zwane inaczej hormonami szczęścia lub naturalnym narkotykiem, powodują, iż mamy lepsze samopoczucie i czujemy się bardziej zrelaksowani. Jednocześnie obniża się poziom kortyzolu – hormonu stresu, który w nadmiarze nam nie służy. Ponadto śmiejąc się wdychamy do trzech razy więcej powietrza. Dzięki temu nasz organizm jest lepiej dotleniony i poprawia się krążenie. Wprawiane są też w ruch mięśnie twarzy, co ujędrnia skórę. W końcu śmiech polega na uaktywnieniu określonych mięśni, co sprawia, iż jest ćwiczeniem fizycznym, jak każde inne (tyle że śmieszniejszym). Uważa się, iż 10 minut śmiechu to jak pół godziny jazdy na rowerze. Dodatkowym atutem jest to, iż skurcze mięśni brzucha podczas jogi przyspieszają też przemianę materii. Spokój też jest wynikiem śmiechu – wiem, że brzmi to dziwnie, ale to prawda. Śmiech wyzwala emocje, umysł staje się wolny i otwarty. Zaczynamy patrzeć na nasze życie pozytywnie i co najważniejsze, rzeczywiście zaczynamy odczuwać radość chwili i doceniać jej wielkość.
Wszystko to sprawia, że joga śmiechu jest dla każdego. Mogą w niej uczestniczyć zarówno dzieci, jak i osoby dojrzałe. Wystarczy odrobina chęci i otwartość na nowe doświadczenia, gdyż śmiech do rozpuku bez powodu z pewnością będzie nowym doświadczeniem dla wielu z nas. Być może czas to zmienić?
Od teorii do praktyki
Stań swobodnie, obierz wirtualnego banana w ręku i…zacznij się do niego śmiać. Albo zaśmiej się tak, jakbyś się śmiała na jakimś ważnym spotkaniu. Udaj jakiś śmiech. Powiedz ha-ha, hi-hi. I śmiej się! Może już się śmiejesz… Ćwiczenia są proste, a blokada przed “wymuszaniem” śmiechu dość szybko znika.
Druga część ma charakter bardziej medytacyjny i można doświadczyć niesamowitych przeżyć. Należy usiąść i zacząć się śmiać. Tak po prostu, choć oczywiście można sobie pomóc patrząc na kogoś, słuchając jak ktoś już się śmieje czy przypominając zabawną sytuację. Warunek jest jeden – przez całe ćwiczenie nie należy nic mówić. Chodzi o to, by wyłączyć myślenie i oddać się śmiechowi…
Dobre rady:
1. Każdego dnia znajdź przynajmniej kilka minut na relaks.
2. Ćwicz proste „chi,chi,chi”, „cha, cha, cha”, „ho, ho, ho”.
3. Wspominaj czasem zabawy z dzieciństwa, które sprawiały Ci szczególną radość.
4. Zbieraj rysunkowe żarty, komedie, zapamiętuj dowcipy i jak najczęściej przekazuj je dalej.
5. Znajdź w Internecie zabawne strony i zaglądaj na nie, kiedy tylko masz okazję.
6. Szukaj towarzystwa radosnych, pogodnych ludzi.
7. Przyjaciel, który potrafi Cię rozśmieszyć, to wielki skarb.
8. Kiedy dopada Cię chandra, spróbuj uśmiechać się mimo wszystko.
9. Smutna muzyka i ponure filmy potęgują zły nastrój.
10. Nie kumuluj w sobie toksycznych emocji. Spróbuj rozładować je śmiechem, nawet poprzez łzy. Materiały: