Istota homeopatii – metoda skuteczna czy czary?
2 sierpnia 2011, dodał: Marta Dasińska
Artykuł zewnętrzny
Będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych możności i rozeznania
ku pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy.
[Przysięga Hipokratesa]
Na obecnym rynku ludzkich potrzeb istnieje bardzo duże zapotrzebowanie na różne, często dziwne, metody leczenia. Niektóre z tych metod stwarzają pozory naukowości. Przecież nikt nie będzie krzywo patrzył na lekarza czy farmaceutę, polecających cudowne i nieszkodliwe środki.
Nazwa „homeopatia” pochodzi z połączenia greckich słów homois (podobny) i pathos (ból, choroba). Jako metoda leczenia homeopatia pojawiła się stosunkowo niedawno – pod koniec XVIII wieku – i jest wynikiem oświecenia Samuela Hahnemanna, który urodził się w Saksonii w 1755 roku. Studiował on medycynę, ale rozczarowany osiąganymi przez siebie rezultatami, zaprzestał jej praktykowania. Jednak, gdy dowiedział się, że wyciąg z kory pewnego drzewa (chinina) poprawia stan zdrowia chorych na malarię, sprawdził na sobie samym działanie leku. Odczuł wówczas objawy, które określił jako te same, które mają chorzy. Wyciągnął z tego wnioski i przedstawił podstawową regułę homeopatii: Similia similibus curantur – Podobne leczy się podobnym. Oznacza to, że produkt czy patogen, który może spowodować u kogoś symptomy choroby, może także z tej choroby wyleczyć. To mniej więcej tak, jak leczenie bezsenności kawą, która ją wywołuje.
Technologia produkcji leków homeopatycznych polega na wielokrotnym rozcieńczaniu różnych substancji wybranych przy pomocy klucza okultystyczno-astrologicznego. Często są to substancje silnie trujące. Apis wytwarzany jest z pszczoły, Aconitum z trującego tojadu, Sepia z wydzieliny gruczołu atramentowego mątw, Silicea z krzemionki, a Cantharis z południowoamerykańskiego żuka, zwanego też hiszpańską muchą. Jednak, tak naprawdę, rodzaj substancji nie ma żadnego znaczenia, gdyż w ostatecznym rozcieńczeniu zazwyczaj nie ma już po niej śladu. Jednak dzięki specjalnemu sposobowi rozcieńczania (wytrząsanie) sam płyn staje się „duchowy” na skutek „dynamicznego uwolnienia energii kosmicznej leku”. Homeopatia nie ukrywa tego dążenia do nieskończoności, co więcej podkreśla, że jest to istota homeopatii. Aktywność leku jest bowiem tym większa, im bardziej jest on rozcieńczony i „wytrzęsiony”. Mało tego, im więcej go nie ma, tym jest skuteczniejszy. Wytrząsanie, czyli tzw. potencjalizacja pomaga wydobyć „niematerialną naturę substancji” posiadającą „energię witalną”. Rozcieńczenia te określane są w skali dziesiętnej i setnej. W skali setnej wyjściową kroplę „leku” miesza się z 99 kroplami cieczy. Jest to drugi roztwór setny oznaczony jako C2 lub CH2. Rozcieńczenia takie powtarzane są wielokrotnie według uznania producenta. Dla przykładu, żeby uzyskać powszechnie stosowany na grypę „lek” Oscillococcinum substancję wyjściową, którą jest ekstrakt z wątroby i serca dzikiej kaczki, rozcieńcza się w opisany wyżej sposób 200 razy (CH200). Oznacza to ni mniej ni więcej, że szansa trafienia na jedną „aktywną terapeutycznie kaczą molekułę” wynosi 10 do potęgi 400 (jedynka i czterysta zer). To niewyobrażalna liczba. Dość powiedzieć, że gdyby cały Wszechświat był złożony z wody i gdybyśmy rozpuścili w nim jedną cząsteczkę (i dobrze wymieszali), uzyskany roztwór miałby stężenie zaledwie 1 do 10 do potęgi 80. Zamiast określenia potencjalizacja, równie dobrze można by więc używać terminów: maksymalizacja, energetyzacja, sublimacja, centralizacja, synchronizacja, homogenizacja, mobilizacja, multiplikacja lub mistyfikacja. Język zniesie wszystko, tyle że przez to nie nabiera cech naukowości. Wprost przeciwnie, jak drogowskaz wskazuje pustkę myślową kryjącą się za takimi wyrażeniami. Zbędna już wydaje się uwaga, że z punktu widzenia współczesnej wiedzy chemicznej, fizycznej, mechanicznej i molekularnej, opisywana potencjalizacja wpływa jedynie na zmęczenie ręki wytrząsającej roztwór leku. Oto farmakopea „lekarzy homeopatów”. Idealny pomysł wykorzystania nicości. Inaczej nie potrafię tego fenomenu skomentować, zdaję sobie jednak sprawę, że jestem mało grzeczna i poddaję w wątpliwość zdrowe zmysły lekarzy i farmaceutów traktujących poważnie homeopatię. Sama przecież takiego wykształcenia nie posiadam. Warto tu jednak przytoczyć kolejną, bardzo ważną teorię homeopatów, tzw. teorię pamięci wody. Woda ma mieć właściwości umożliwiające jej zapamiętywanie informacji o substancjach, z którymi miała styczność, a następnie przekazywać je dalej. Inaczej mówiąc, teoria pamięci wody zakłada, że woda, dzięki swojej strukturze krystalicznej pamięta kształt rozpuszczanej w niej substancji nawet wówczas, gdy tej substancji dawno już w niej nie ma, pod warunkiem dostarczenia energii do preparatu poprzez wstrząśnięcie go. Praca na temat tej teorii została napisana i opublikowana przez dr Jacquesa Benveniste w 1988 roku. W konsekwencji został on „uhonorowany” w 1991 roku tzw. nagrodą anty-Nobla.
Kolejny fenomen homeopatów polega na twierdzeniu, że nie ma potrzeby poszukiwać konkretnej choroby czy dysfunkcji organu. Należy jedynie znaleźć „lekarstwo”, które wywołuje objawy podobne do chorobowych. Po odpowiednim rozcieńczeniu ma ono mieć skutek terapeutyczny. Dobór leku jednak musi być zindywidualizowany (personalizacja) przez określenie typu konstytucyjnego i typu charakteru chorego. Typy konstytucyjne według homeopatów to: karboniczny (węglowo-wapienny), fosforyczny (fosfo-wapienny) i fluoryczny (fluoro-wapienny). Typy charakteru, to natomiast: ignatia (typ płaczliwy), pulsatilla (typ płochliwy, romantyczny i czuły), itd., itd. Typy te odpowiadają nazwom specyfików homeopatycznych. Jak zauważa prof. zw. dr hab. med. Andrzej Gregosiewicz, nazwy te i homeopatia to poezja. Tutaj widać, że liryczna.
Kolejny fenomen homeopatów polega na twierdzeniu, że nie ma potrzeby poszukiwać konkretnej choroby czy dysfunkcji organu. Należy jedynie znaleźć „lekarstwo”, które wywołuje objawy podobne do chorobowych. Po odpowiednim rozcieńczeniu ma ono mieć skutek terapeutyczny. Dobór leku jednak musi być zindywidualizowany (personalizacja) przez określenie typu konstytucyjnego i typu charakteru chorego. Typy konstytucyjne według homeopatów to: karboniczny (węglowo-wapienny), fosforyczny (fosfo-wapienny) i fluoryczny (fluoro-wapienny). Typy charakteru, to natomiast: ignatia (typ płaczliwy), pulsatilla (typ płochliwy, romantyczny i czuły), itd., itd. Typy te odpowiadają nazwom specyfików homeopatycznych. Jak zauważa prof. zw. dr hab. med. Andrzej Gregosiewicz, nazwy te i homeopatia to poezja. Tutaj widać, że liryczna.
Zaletą leków homeopatycznych, jak pisze mgr farm. Iwona Wojtysiak-Karwacka, jest ich skuteczność potwierdzona badaniami naukowymi. Otóż należy wiedzieć, że literatura naukowa na temat homeopatii finansowana jest niemal wyłącznie przez francuskie laboratoria Boiron i Dolisos produkujące leki homeopatyczne. Żaden niezależny naukowiec nie potwierdził nigdy wyników tych badań, żadne poważne czasopismo naukowe nie zamieszcza też prac na temat słuszności homeopatii. Jako ciekawostkę podaję, że roczny obrót firmy, wynosi ok. 600 milionów FF. W roku 2002 amerykański iluzjonista James Randi zaoferował milion dolarów każdemu, kto udowodni w ściśle kontrolowanych warunkach skuteczność homeopatii. Jak dotąd nikomu się to nie udało. Przeciwnie, opublikowane trzy lata temu w prestiżowym piśmie Lancet badania międzynarodowego zespołu kierowanego przez profesora Matthiasa Eggera zadały poważny cios zwolennikom homeopatii. Przeanalizowano 220 programów naukowych, biorąc pod lupę najróżniejsze dziedziny, m.in. ginekologię, neurologię, chirurgię, anestezjologię i choroby układu oddechowego. Nie znaleźliśmy żadnego dowodu na to, że skuteczność homeopatii w którymkolwiek przypadku przewyższyła skuteczność podawania placebo – ogłosili członkowie zespołu Eggera .
Zwolennicy homeopatii twierdzą jednak, że homeopatia jest tak obszerną i posiadającą tak olbrzymie możliwości metodą terapeutyczną, że nie potrzebuje podpierać się dorobkiem medycyny naturalnej. Niezwykle istotna jest natomiast szeroka wiedza z zakresu homeopatii i ciężka, solidna praca. Zarzuty wobec homeopatii, mają wynikać z uprzedzenia i niewiedzy autorów, a także z walką o rynek leków OTC. Do małej wiedzy przyznać się mogę, o rynku zbyt dużo nie wiem, więc zarzuty są jak najbardziej trafione. Zaletą leków homeopatycznych jest między innymi bezpieczeństwo – właściwie stosowane nie wywołują działań niepożądanych, zaś ich niewłaściwie użycie nie spowoduje jedynie poprawy zdrowia, a ze względu na znaczne rozcieńczenia, leki nie grożą kumulowaniem się w organizmie, nie mają w związku z tym oddziaływań toksycznych i nie wywołują efektów jatrogennych, co zapobiega skutkom ubocznym leczenia. Ponadto są tańsze niż leki farmakologiczne. Błędne utożsamianie homeopatii z ziołolecznictwem wynika z faktu, iż większość leków homeopatycznych wytwarzana jest na bazie substancji roślinnych. Istnieją jednak preparaty pochodzenia zwierzęcego i mineralnego. Leki homeopatyczne mają oddziaływanie bodźcowe i przestrajające organizm, natomiast leki fitoterapeutyczne – wymuszające i ukierunkowane. W efekcie leczenia homeopatycznego doprowadza się do samowyleczenia, opierając się na zindywidualizowanych terapiach bodźcowych. Ze strony organizmu pacjenta, potrzeba wyłącznie odpowiedniej reaktywności, czyli echa na zastosowaną kurację homeopatyczną.
Homeopatia sama w sobie nie jest więc ani lepsza ani gorsza od różnych szamańsko-magicznych działań bioenergoterapeutycznych. Efekty leczenia homeopatycznego rzeczywiście istnieją, ale są to efekty fachowo znane efektem placebo. Wyniki licznych badań prowadzonych tą metodą wykazały, że w leczeniu internistycznym przy podawaniu placebo stan ok. 30% chorych poprawia się. Są to więc oddziaływania sfery nerwowej na organizm chorego. Z tego wynikałoby, że w homeopatii nie ma nic złego, jeżeli pomaga. Tak by rzeczywiście było, gdyby za tym typem leczenia nie kryło się niezbpieczeństwo zaniechania przyczynowego. Smuci więc fakt, że zajmują się nią osoby posiadające dyplomy lekarza medycyny. Nie chcę pisać, że oszukują pacjentów. Żyjemy w wolnym kraju. Nikt nie może zabronić działalności żadnemu stowarzyszeniu wielbicieli homeopatii. Nikt nie może zabronić prowadzenia praktyki przez lekarzy homeopatów. Nikt nie powinien krytykować pacjentów. Sama jednak nigdy nie leczyłabym swojego dziecka wodą, nawet będąc święcie przekonaną, że mu to pomaga. Mogłabym wierzyć, że nie szkodzi, ale odsuwałabym na dalszy plan możliwość innych kuracji. Mimo iż z każdego logicznego rozumowania wynika brak podstaw stosowania homeopatii, nie wpływa to jednak na działalność tysięcy homeopatycznych aptek i homeopatów, którzy działają z taką samą skutecznością jak św. Ludwik, król Francji, który skutecznie leczył przez przykładanie rąk. Niestety, rzecz cała dzieje się w dobie, kiedy do medycyny powoli, ale skutecznie wprowadzana jest już terapia genowa.
Na zakończenie przytoczę słowa dr Łukasza Komsta z Akademii Medycznej w Lublinie: Nie wszystko wiemy. Może homeopaci to lekarze, którzy już dziś stosują metodę, która nie jest naukowo rozszyfrowana. Nie jest w sposób oczywisty uwodniona, ale może działa. Nauka nie potrafi wyjaśnić jak to działa, ale nauka nie potrafi wyjaśnić wielu spraw i często się myli. Można w związku z tym przypuszczać, iż coś dzieje się w sferze nie zbadanej przez naukę.
Na zakończenie przytoczę słowa dr Łukasza Komsta z Akademii Medycznej w Lublinie: Nie wszystko wiemy. Może homeopaci to lekarze, którzy już dziś stosują metodę, która nie jest naukowo rozszyfrowana. Nie jest w sposób oczywisty uwodniona, ale może działa. Nauka nie potrafi wyjaśnić jak to działa, ale nauka nie potrafi wyjaśnić wielu spraw i często się myli. Można w związku z tym przypuszczać, iż coś dzieje się w sferze nie zbadanej przez naukę.
Cóż, od dawna sprawdza się też inne powiedzenie: Wiara czyni cuda…
Dodała: Marta