Temat: Związek z mężczyzną z zobowiązaniami
Proszę Was o opinię, dotyczącą mojej sytuacji:
Od trzech lat jestem w związku ze starszym o 12 lat mężczyzną. Jest On 4 lata po rozwodzie, ma 5-letniego syna. Chcę zaznaczyć, iż łączy nas silne uczucie, więź. Nie obawiam się tego, że odejdzie ode mnie do byłej żony. Chce żyć ze mną i założyć rodzinę - na co mnie namawia już od dwóch lat.
Problem polega na tym, że utrzymuje On ponadprzeciętny kontakt z byłą żoną. Ja wiem, że mają dziecko, które trzeba wychować i teoretycznie jest to dla dobra chłopca ale...
Po pierwsze, łączy ich wątek psychologiczny: oboje stracili ojca, kiedy byli mali (ojcowie odeszli do innej kobiety, od tego czasu prawie brak z nimi kontaktu). Znają się od niemalże 20 lat. Ponieważ mój facet ma o to ogromny żal do swego ojca postanowił, że nigdy nie pozwoli, aby jego syn nazwał kiedyś go podobnie; jako zimnego sk*** Ponadto często obwinia mnie (np. kiedy miałam nagły zabieg u stomatologa w weekend, w który mieliśmy z tym synem gdzieś pojechać) o to, że odciągam go od syna lub chcę ograniczyć ich kontakt. Jest to bardzo bolesne oskarżenie...
Powiedział mi także wiele razy, że zawsze to dziecko będzie dla niego najważniejsze na świecie, będzie miało także wyższy priorytet jak pojawią się nasze maleństwa.
Nigdy jeszcze nie zrezygnował z wizyty dziecka na naszą korzyść, jednak często rezygnuje ze wspólnych wieczorów na korzyść relacji z dzieckiem.
Z byłą żoną kontaktuje się średnio 2-3 razy dziennie, rozmawiając lub pisząc smsy lub maile. Uzgadniają każdy szczegół, kolor piórnika, spodni, prezent, etc... Ostatnio przeczytałam, że idą razem na obiad, obiad rodzinny - o czym mi nie wspomniał. Kiedy poprosiłam kiedyś, aby pokazał mi korespondencję z byłą - zobaczyłam jak pisze do Niego, że tęskni i żałuje, że odeszła. Wyjaśniliśmy sobie to, ale oczywiście w kłótni ponieważ stwierdził, że demonizuję i czepiam się bo to nic takiego.
Kiedy mówię o tym, że nie życzę sobie takich sytuacji, kiedy jasno określam pewne granice, twierdzi, że wszystko robi dla dobra dziecka ale czy na pewno?
Nie wiem już co mam na ten temat sądzić, jak wiele powinna zaakceptować kobieta, wchodząc w związek z mężczyzną po przejściach.
To nie jest tak, że czepiam się każdej trywialnej sprawy, męczy mnie od dwóch lat to samo. Obawiam się, że ta kobieta - nawet jak dziecko dorośnie - będzie cały czas w naszym życiu, gdyż jak sama powiedziała - dla dobra swojego syna nie chce się już z nikim związać... ona ma 41 lat. Jest wykształconą kobietą o stabilnej sytuacji finansowej, podobnie jak On.
To, co napisałam jest cząstką spośród wszystkich wydarzeń.
Ale przy tym jestem pewna co czuję do Niego i co On czuje do mnie. W czasie tych trzech lat odeszłam od niego, rozłąka trwała pół roku bez kontaktu, ale wróciliśmy do siebie.
Nie wiem czy dobrze zrobiłam... Czuje się nieustannie potępiana, czuję się gorsza od niej.
Proszę o radę...