Temat: Rzucanie palenia
Wszem i wobec, niniejszym z radością zebranym tutaj oznajmiam:
OTO MIJA TRZECIA DOBA BEZ PAPIEROSA :)
Duma mnie rozpiera, radość, energia.
Udało mi się ostatnio ograniczyć palenie do kilku sztuk dziennie, choć bywały takie dni, gdy sobie folgowałam (np. przy piwie).
Przez cztery dni po ostatnim takim przeholowaniu ograniczyłam do fajki dziennie. W piątek, gdy w paczce został jeden papieros, a wszystko we mnie poczęło buntować się przeciwko narzuconym ograniczeniom, postanowiłam powstrzymać się z zakupem nowej paczki do rana i mimo wszystko jednak wytrzymać. Ciężko było.
Trzeba było zacisnąć zęby, a łzy leciały ciurkiem. Tak, aż się popłakałam. Spaliłam tego papierosa, weszłam do pokoju i nagle powiedziałam sobie:"O nie! Nie będę się tak mordować i nigdy wiecej nie chcę się tak czuć. Nałóg doprowadza mnie do takich okropnych stanów i zawsze kiedy będę próbowała rzucić lub na siłę ograniaczać, będę mieć objawy odstawienia, tylko to przeciągam. NIGDY więcej nie będę przez to przechodzić, o nie... rzucam to teraz!" I rzuciłam. Tak w jednek chwili.
Byłam taka zła przez to jak cierpię, bo to było cierpienie - skręcało mnie, czułam się bezradna, bezsilna, płakałam, a papieros i tak nie smakował. Myśl o ograniczeniu sprawiała, że jeszcze bardziej chciało mi się palić. I dużo jadłam.
Od momentu, w którym powiedziałam sobie, że to koniec, poczułam ulgę. W jednej chwili zaczęłam myśleć o sobie nawet nie jak o kimś, kto rzuca i nie jak o kimś kto rzucił, ale jak o OSOBIE NIEPALĄCEJ. Tak po prostu. I ta myśl jest mi bardzo pomocna w dalszym ciągu.
Następnego dnia była sobota... nie poszłam po nową paczkę, wogóle nie czułam chęci zapalenia. Chyba przemordowałam to co najgorsze w czwartym dniu ograniczenia do jednej sztuki. Cud. Bogu za niego dziękuję. Mija trzecia doba całkowicie bez papierosa i zwyczajnie nie chce mi się palić. Apetyt się uspokoił, już nie pustoszę lodówki. Byłam trochę przeziębiona i mi przeszło.
Zaczęłam zachowywać się jak osoba niepaląca, myśleć tak o sobie i czuję sią tak zadowolona, że śmieję sią sama do siebie. :D