Sama nie wiem, dlaczego tak jest. Widzę, że jest tak, jak piszecie i zastanawiam się czy i dlaczego ja sama kogoś oceniam, choć jeśli już, to na szczęście zdarza mi się to bardzo rzadko. Mam świadomość, że przed moimi oczami jest ukryte wiele spraw związanych z drugą osobą. Istotne szczegóły dotyczące jej sytuacji, tłumaczące decyzje i zachowania, które wydają mi się niewłaściwe, bolesne przeżycia kształtujące jej charakter, doświadczenie wpływające na światopogląd, różne inne powody jej postępowania, niekoniecznie złe, bo wśród nich mogą być pragnienia, korzyści do których dąży, a o których nie mam pojęcia.
Może nie jestem jakąś krytykantką, nie oceniam ludzi dla jakiejś dziwnej przyjemności wydania wyroku, ale zdarza mi się gdzieś w środku kogoś za coś ocenić. Hmm... choć może nie tyle kogoś, co właśnie samo zachowanie. Nie wiem, gdzie wtedy zaciera się granica pomiędzy OPINIĄ, do której mam prawo, a OSĄDEM, który może być niesprawiedliwy właśnie z tych powodów, o których tu piszemy. Widzę zachowania ludzi, słyszę ich wypowiedzi i na ich podstawie rodzi się we mnie coś na kształt opinii, ale ocena przychodzi chyba dopiero wtedy, kiedy coś zaczynamy uważać za dobre lub za złe, kogoś za dobrego lub złego, takiego czy innego.
Uważam, że mój były jest złym człowiekiem. I głupim. To jest już ocena. I czuję, że mam prawo ją wystawić. Krzywdzi i wykorzystuje wielu ludzi wokół siebie.
Z kolei widzę często złe zachowania różnych ludzi, również złe i głupie, ale jakoś nie oceniam ich negatywnie przez to. Coś we mnie nie potrafi ich skrytykować, bardziej każe zrozumieć. I nieraz okazuje się, przy lepszym poznaniu, że ludzie ci nie są warci pochopnie przyklejonej im przez wszystkich wokół etykietki. Choć w przypadku mojego byłego opinia ludzi okazała się właściwa i słuszna.
Dlaczego ludzie chcą oceniać innych? Nie wiem... może jest w nas jakieś takie poczucie porządku, tego jak powinno być, a jednocześnie zachodzi w nas konfrontacja pomiędzy naszymi przekonaniami a zachowaniami innych i może ona sama w sobie nie jest zła, tylko to co z nią robimy. No wiecie... bo jeśli ktoś swoje odczucia, to, że mu się coś podoba, nie podoba, że zrobiłby inaczej, że jego zdaniem powinno się inaczej wykorzystuje do tego, żeby udzielić niekonstruktywnej krytyki, to nie jest dobre. Ma prawo się nie zgodzić z czyimiś decyzjami, nie ma prawa oceniać, tak? Nie wiem, dlaczego niektórzy ludzie roszczą sobie prawo do tego, żeby przedstawiać swoje własne opinie jako te najmądrzejsze i jedyne słuszne.
Co do popełniania błędów i oceniania na ich podstawie, to sama doświadczyłam tego wiele razy i bardzo boli mnie niezrozumienie, a przede wszystkim to, że ludzie, którzy mnie ocenili, nawet nie pomyślą o tym, że ja popełniając błąd mogłam się zmienić. Mogłam go dostrzec, zrozumieć, nawet postarać się naprawić, ale przede wszystkim więcej go nie popełniać, bo był dla mnie nauczką, był czymś, co paradoksalnie uczyniło mnie lepszym człowiekiem, pozwoliło zrozumieć co jest złe i nie robić tego więcej. A przyklejona łatka nie odpada w oczach ludzi, którzy ani wtedy nie znali mnie dobrze, ani teraz. Ani wtedy nie znali szczegółów, ani teraz nie wiedzą, że już takich błędów nie popełniam. I osobiście boli mnie, że mogę być oceniana jako osoba, którą nie jestem, którą może kiedyś byłam, ale już nie.
Dlatego rozumiem, że wszystko ma jakieś wyjaśnienie, nic nie dzieje się bez przyczyny i nie można, nie jest ani uczciwe ani sprawiedliwe oceniać ludzi pochopnie, nie jest w porządku oceniać ich na podstawie błędów. Tylko zobaczcie... są ludzie, którzy nie chcą tych błędów naprawiać, dostrzegać, którzy świadomie postępują źle i w tym tkwią.
Sytuacji, w których ocenia się innych ludzi jest mnóstwo. Nie wszystkie związane są z błędami. Ludzie oceniają wybory innych jako błąd, podczas gdy sami zainteresowani są zadowoleni ze swoich decyzji. Uzyskali to, czego chcą, a nie to czego powinni chcieć zdaniem innych Czy nie o to właśnie chodzi, żeby podążać swoją droga najlepiej jak się potrafi?