Dysleksja figuruje w światowym rejestrze chorób. Nie jest jednak chorobą w potocznym rozumieniu tego słowa, nie leczy się jej farmakologicznie. Dysleksja zaburza uczenie się, powoduje kłopoty z opanowaniem sztuki czytania, pisania czy arytmetyki. Przeciwdziała się jej, poddając uczniów terapii pedagogicznej.
Jeszcze 20 lat temu mało kto się przejmował, czy uczeń jest dyslektykiem. Dziś dysleksję ma 15% dzieci (czyli pięcioro w przeciętnej trzydziestoosobowej klasie), z tego 4% – ciężką. Choroba stała się skuteczną wymówką przed wymaganiami ortograficznego pisania i rozumienia tekstu. Stała się tak modna, że coraz częściej do worka z napisem „dysleksja” trafiają wszelkie dziecięce problemy z czytaniem i pisaniem. Dzisiaj panuje moda na dziecko z „dys” – komentuje pedagog profesor Edyta Gruszczyk-Kolczyńska z Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Etykietkę dyslektyka dostają więc zarówno dzieci mające kłopoty z precyzyjnym widzeniem, jak i skupianiem uwagi albo po prostu źle uczone. Dzieje się tak dlatego, że łatwiej przypisać wszystko jednej tajemniczej przypadłości, niż żmudnie poszukiwać przyczyn dziecięcych kłopotów w szkole. Pierwszy przypadek dysleksji opisał w roku 1896 Pringle-Morgan, lekarz Dziś dyslektycy rosną w siłę, chlubiąc się, że w swym gronie posiadają takie osobistości, jak Thomas Alva Edison, Albert Einstein czy Winston Churchill. Dysleksja coraz częściej zapewnia ulgowe traktowanie podczas kartkówek i poważnych egzaminów. I choć na szczęście minęły już czasy, kiedy dyslektyków uważano po prostu za leserów i leni, może czasem warto oprzeć się łatwości, z jaką można dziś zostać dyslektykiem.
Z reguły dysleksja zawężana jest do lat nauki w szkole, potem się z niej „wyrasta”. Niestety, nie jest to choroba wieku dziecięcego, ale rzeczywiście, wczesne rozpoznanie daje lepsze rokowania. Osoba dorosła ciągle ma kłopoty z czytaniem, jednak nauczyła się kompensować sobie tę trudność i np. zdobywa informacje od osób trzecich, z środków masowego przekazu. Taka osoba woli mówić niż pisać, a jeżeli już musi, to korzysta z komputera, odwołuje się do pomocy innych osób. Duże problemy w pracy stwarza właśnie planowanie, organizacja i zarządzanie czasem, materiałami oraz zadaniami, toteż osoby obciążone dysleksją często piastują stanowiska poniżej swoich możliwości intelektualnych. Niestety, w Polsce nie prowadzi się zajęć terapeutycznych dla dorosłych, z reguły też symptomy dysleksji ulegają spłyceniu.
Skąd się bierze swego rodzaju moda na rozpoznawanie dysleksji wśród młodego pokolenia, skoro dawniej tego nie stwierdzano? Oczywiście wzrasta świadomość społeczna i coraz więcej dzieci jest odpowiednio wcześnie diagnozowanych, ale ogromne znaczenie mają przyczyny powstawania dysleksji. Bezpośrednie to zaburzenia czynności układu nerwowego przejawiające się np. w postaci zaburzeń funkcji wzrokowo-przestrzennych czy koordynacji wzrokowo-ruchowej. Pośrednie to dziedziczenie (patogenne geny stwierdza się u około 50% dzieci, których rodzic miał stwierdzoną dysleksję), czy mikro-uszkodzenia mózgu w okresie okołoporodowym, np. niedotlenienie, wylewy śródczaszkowe, nadprodukcja testosteronu podczas ciąży (stąd 3-4 razy częściej stwierdza się dysleksję u chłopców). Coraz więcej rodzi się i przeżywa dzieci z ciąż zagrożonych oraz wcześniaków. Kolejnym przykładem jest brak właściwej stymulacji dzieci, u których występują drobne dysharmonie rozwojowe. Jeżeli wykluczymy przyczyny spowodowane np. zaniedbaniem środowiskowym czy choćby opóźnieniem rozwoju umysłowego, to na dysleksję rozwojową wskazuje szereg objawów.
Objawy dysleksji rozwojowej:
1) Zdolności manualne. Dziecko słabo biega, skacze, ma trudności z nauką jazdy na rowerze, hulajnodze, niechętnie uczestniczy w zabawach ruchowych, ma trudności np. w staniu na jednej nodze, ćwiczeniach równoważnych, powtarzaniu układów gimnastycznych, ma trudności ze sprawnym ubieraniem się (zapinanie guzików, sznurowanie), jedzeniem (używanie noża i widelca), ma małą sprawność manualną (np. używanie nożyczek).
2) Koordynacja wzrokowo-ruchowa. Dziecko ma trudności z rzucaniem do celu, chwytaniem, nieprawidłowo trzyma długopis, zbyt mocno przyciska, z trudem rysuje szlaczki, odtwarza figury geometryczne. 3) Funkcje wzrokowo-przestrzenne. Dziecko ma trudności z wyróżnianiem elementów całości i na odwrót (np. układanie puzzli, mozaiki), z rozpoznawaniem różnic między obrazkami, z trudem rozróżnia podobne kształty, w tym litery, np. m-n, p-g, b-d.
4) Funkcje słuchowo-językowe. Dziecko ma wadliwą wymowę, przekręca wyrazy, przestawia głoski i sylaby, z trudem rozpoznaje rymy, niepoprawnie używa przyimków, np. nad, pod, za, przed, ma trudności z różnicowaniem głosek, np. z-s, k-g, co powoduje mylenie wyrazów.
5) Pamięć. Dziecko z trudem zapamiętuje sekwencje nazw, cyfr, np. dni tygodnia, ma trudności z zapamiętywaniem wierszy, piosenek, więcej niż jednego polecenia, ma trudności z zapamiętywaniem tabliczki mnożenia.
6) Orientacja w czasie i przestrzeni. Ma trudności z określeniem pory roku, dnia, czasu na zegarze, ma trudności z określeniem i odróżnieniem prawej i lewej ręki, strony ciała czy określeniem położenia przedmiotów względem siebie, pisze litery i cyfry zwierciadlanie, myli wyrazy: od i do, litery: b-p, d-g, m-w, n-u.
7) Lateralizacja. U dziecka utrzymuje się oburęczność lub słaba przewaga jednej z rąk.
W klasach starszych następuje rozszerzanie się zakresu trudności oraz nawarstwianie się zaburzeń, przede wszystkim funkcji emocjonalno-motywacyjnych oraz nieprawidłowy rozwój osobowości. Oczywiście, w zależności od typu dysharmonii rozwojowej uczniowie mają odmienne objawy zaburzeń i inne problemy szkolne.
Objawy dysleksji u uczniów szkół ponadpodstawowych:
1) Język polski. Wolne tempo czytanie, trudności ze zrozumieniem i zapamiętaniem czytanego tekstu, niechęć do czytania długich tekstów i grubych książek, nieprawidłowa pisownia – dominują błędy ortograficzne, mimo znajomości zasad pisowni, trudności z organizacją tekstu (pisanie wypracowań), trudne do odczytania pismo. 2) Języki obce. Trudności z poprawnym pisaniem, mimo dobrych wypowiedzi ustnych, trudności z zapamiętaniem słówek, trudności z odróżnieniem podobnych wyrazów, nieprawidłowa wymowa, trudności ze zrozumieniem i zapamiętaniem tekstu mówionego lub nagranego.
3) Matematyka. Błędne zapisywanie i odczytywanie liczb wielocyfrowych, przestawianie cyfr, znaków nierówności, trudności z dodawaniem w pamięci, nieprawidłowe przekształcanie wzorów, wykonywanie wykresów funkcji, niski poziom graficzny wykresów i rysunków, trudności z zadaniami angażującymi wyobraźnię przestrzenną.
4) Biologia i chemia. Trudności z opanowaniem terminologii, problemy z organizacją przestrzenną schematów i rysunków, problemy z zapisem i zapamiętaniem łańcuchów reakcji, trudności z zapamiętaniem danych zorganizowanych przestrzennie, np. tablica Mendelejewa.
5) Geografia. Trudności z czytaniem i rysowaniem map, trudności z orientacją w czasie i przestrzeni (określani kierunków, stref czasowych, położenia geograficznego), trudności z zapamiętywaniem nazw.
Oczywiście trudności o podobnym charakterze pojawiać się będą również na innych przedmiotach, jak i w pozaszkolnych obszarach aktywności, co znacznie utrudnia życie młodym ludziom będącym w trudnym etapie dojrzewania. W związku z tym, do nas, nauczycieli, należy szybkie zauważenie powyższych trudności oraz prawidłowa reakcja – skłonienie ucznia do podjęcia terapii, a przede wszystkim do zdiagnozowania się. Od wczesnego podjęcia pracy nad specyficznymi trudnościami zależy jego sukces w dorosłym życiu.
Dysleksja i dysgrafia w moich czasach bardziej znana była jako „lenistwo”. Polegało ono najczęściej na tym, że ktoś notorycznie pisał „mrufka”. Wówczas do akcji wkraczała pani od polaka, która „mrówkę” kazała przepisać 1000 razy. Najczęściej takie działanie – oczywiście wredne, niepedagogiczne i niepolityczne – kończyło sprawę. Osobnik wolał zapamiętać, jak się pisze „ponieważ”, bo zdawał sobie sprawę z tego, że za „poniewasz” przyjdzie mu spędzić kilka godzin na mało twórczym przepisywaniu, zamiast na znacznie bardziej twórczym jeżdżeniu na sankach. Podobnie było z tabliczką mnożenia, którą „zakuwało się” na pamięć i jakoś nikogo to specjalnie nie dziwiło. „Mrufka” stała się jednostką chorobową stosunkowo niedawno, co dziwne – w epoce edytorów tekstu, które „mrufkę” po prostu podkreślają. Nieodmiennie zadziwia mnie to, że „mrufka” – podkreślona czy nie – i tak zostaje, bo przecież człowiek ma dysgrafię, więc ma prawo „mrufka” pisać. Niezmiennie też zastanawiam się, czy nie iść z dzieckiem do lekarza i zapewnić mu łatwiejszą metodę edukacji, bez konieczności zawracania sobie głowy poprawną polszczyzną. Tylko czy to jest na pewno najlepsza metoda wychowawcza?