Największe żywieniowe oszustwa!

4 kwietnia 2012, dodał: Marta Dasińska
Artykuł zewnętrzny
Czekolada poprawia nastrój tak samo jak plasterek salami, a przed miażdżycą nie chroni lampka czerwonego wina dziennie, tylko pół litra tego trunku…
Surowe warzywa i owoce plus jogurt popity sokiem marchwiowym – trudno sobie wyobrazić zdrowszy zestaw śniadaniowy. Kto jednak serwuje sobie taki posiłek w przekonaniu, że świetnie się odżywia, jest w błędzie. Do każdego z tych produktów naukowcy mają poważne zastrzeżenia. Ale to nie koniec. Coraz więcej naszych przekonań dotyczących jedzenia okazuje się – w świetle najnowszych badań – fałszem lub półprawdą. Pokutujące latami mity rodzą się w bardzo różny sposób. Bywa, że w błąd wprowadzają nas sami badacze. Tak było w przypadku szpinaku, przez wiele lat uważanego za jedno z najbogatszych źródeł żelaza. Winna zamieszania była sekretarka niemieckiego chemika dr. Ericha von Wolfa, który w 1870 roku prowadził badania nad tym warzywem. Kobieta zamiast wpisać w raporcie, że 100 gramów szpinaku zawiera 3 miligramy żelaza, pomyliła się i napisała 30 mg. Błąd odkryto co prawda w 1937 roku, ale ludzie jeszcze przez całe dziesięciolecia wierzyli w cudowne właściwości szpinaku i zmuszali dzieci do jedzenia zielonej brei. Czasami jedzeniowe mity powstają tak samo jak zwyczajne plotki. Ktoś coś usłyszał, wyolbrzymił, puścił w obieg i panika związana na przykład z mięsem zatrutym hormonami gotowa.

MIT 1: Czekolada uszczęśliwia

 
Wiara w czarodziejską moc czekolady odpędzającej wszystkie smutki jest powszechna. Wierzymy, że zawarte w czekoladzie substancje podnoszą w mózgu poziom hormonu szczęścia. Przekonali nas do tego naukowcy, którzy lata temu odkryli w czekoladzie trzy rodzaje substancji wpływające na pracę mózgu, a co za tym idzie – na nasz nastrój. To pobudzające kofeina i teobromina oraz fenetylamina, która poprawia koncentrację, nastrój, uspokaja i dodaje pozytywnej energii. Kłopot tylko w tym, że substancji tych jest w czekoladzie zbyt mało, by w zauważalny sposób mogły poprawiać nasz nastrój. Gdyby tak było, szczęśliwsi powinniśmy poczuć się po zjedzeniu salami, bo fenetylaminy jest w niej więcej niż w czekoladzie, twierdzi dr Marcia Pelchat z Monell Chemical Senses Center w Filadelfii. Choć substancje obecne w czekoladzie w pewnym stopniu działają stymulująco na mózg, to jednak zdecydowanie słabiej niż filiżanka kawy – dodaje prof. Marek Naruszewicz z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jeśli czekolada nas uszczęśliwia, to tylko dzięki temu samemu mechanizmowi, który działa u łasuchów po zjedzeniu lodów czy szarlotki. Te rzeczy są po prostu smaczne i słodkie, a mózg, niezwykle łasy na cukier, kojarzy je z przyjemnością. Dlatego w odpowiedzi na przyjemne doznanie produkuje dopaminę odpowiadającą za uczucie szczęścia. Niestety, efekt poprawy nastroju trwa tylko trzy minuty, jak dowiedli w 2007 roku psycholodzy z uniwersytetu w Würzburgu. Potem nastrój przygnębienia może powrócić, i to zwielokrotniony.

MIT 2: Czerwone wino chroni przed chorobami układu krążenia

Aby zadziałało, trzeba by co dzień pić aż pół litra trunku. Tymczasem nawet kardiolodzy są przekonani, że dobroczynny efekt daje wypicie zaledwie jednej lampki czerwonego wina dziennie. Z badań epidemiologicznych wynika bowiem, że w krajach, w których zwykle do posiłków pije się wino, liczba chorych na nadciśnienie i miażdżycę tętnic jest mniejsza niż tam, gdzie preferuje się wódkę czy piwo. Wino, w przeciwieństwie do innych alkoholi, zawiera polifenole, które osłabiają destrukcyjne działanie wolnych rodników na śródbłonek naczyniowy, a co za tym idzie, zapobiegają miażdżycy. Związków tych jest w winie jednak na tyle mało, że lampka dziennie nie wystarczy. Francuzi chorują na serce rzadziej niż mieszkańcy innych krajów nie dlatego, że piją wino do obiadu, ale dlatego, że ich dieta bogata jest w owoce i warzywa. Słabość do wina prowadzi ich nie do zdrowia, lecz do wyjątkowo licznych w tym kraju przypadków marskości i raka wątroby – ostrzega prof. Marek Naruszewicz.

MIT 3: Mleko działa usypiająco

Źródłem senności miałby być obecny w mleku tryptofan, który można również znaleźć w mięsie indyczym. Dlatego Amerykanie, którzy odczuwają senność po obżarstwie w Święto Dziękczynienia, obwiniali o spadek formy właśnie pieczonego indyka. Niesłusznie, bo ani w mleku, ani w indyku nie ma tyle tryptofanu, by mógł zmusić człowieka do snu. Jednak ma on inne ciekawe właściwości. Jak donoszą naukowcy z amerykańskiej Stanford School of Medicine na łamach „Science”, tryptofan chroni przed alergiami i innymi chorobami autoimmunologicznymi (w których układ odpornościowy zaczyna atakować i niszczyć komórki własnego organizmu). Należy więc pić mleko i jeść mięso indycze, ale nie po to, by szybciej zasnąć, lecz by wspomóc prawidłowe działanie układu odpornościowego.

MIT 4: Jogurty poprawiają odporność

Wielu z nas jest przekonanych, że picie jogurtów uchroni przed wszelkimi infekcjami. Działanie obecnych w jogurcie bakterii probiotycznych wydaje się jednak przeceniane. Probiotyki nie są lekiem na całe zło. Udowodnione lecznicze działanie mają tylko niektóre szczepy bakterii i tylko na niektóre dolegliwości – mówi dr Piotr Dziechciarz z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Probiotyki mogą pomóc odbudować zniszczoną florę bakteryjną po kuracji antybiotykowej, jednak ich dobroczynne działanie na odporność nie zostało jednoznacznie potwierdzone. Dlatego Europejska Agencja Bezpieczeństwa Żywności uznała, że badania dowodzące wzmacniania odporności przez jogurty probiotyczne są na tyle nieprzekonujące, że producenci jogurtów nie powinni powoływać się na nie w reklamach. Naukowcy nie mogą się też zgodzić, czy probiotyki mają działanie lecznicze w przypadku alergii. Do niedawna powszechnie stosowano je do zapobiegania i leczenia alergii u dzieci. Dziś jednak pojawiają się badania (na przykład uczonych z Imperial College w Londynie) dowodzące, że probiotyki nie są w tym przypadku skuteczne. Wydaje się, że korzystniejsza od zjadania probiotyków może być dieta bogata w prebiotyki, czyli pokarmy odżywiające dobre bakterie: owies, cykoria, banany i płatki zbożowe uważa – dr Gemma Walton z University of Reading. Jej badania wskazują, że dzięki tej diecie liczba dobrych bakterii w jelitach wzrasta.

MIT 5: Od marchewki pięknieje skóra

Wydawałoby się, że nie ma nic lepszego dla naszego zdrowia i pięknej skóry niż picie dużych ilości soku marchwiowego, a do tego zażywanie preparatów witaminy A. Tymczasem nienaturalne zwiększenie spożycia bogatej w beta-karoten marchwi, objawiające się pomarańczową, „opaloną” skórą, sieje spustoszenie w organizmie, bo niebezpiecznie podnosi poziom witaminy A. Witamina ta w nadmiarze nie tylko nie pomaga zachować młodości, ale ma silne działanie rakotwórcze – twierdzi prof. Naruszewicz.

MIT 6: Margaryna jest zdrowsza od masła

Nieprawda. Masło jest lepsze, bo jest naturalne i lepiej przyswajalne przez organizm. Kiedy wynaleziono margaryny, wydawało się, że skończą się nasze problemy z podwyższonym poziomem cholesterolu. Margaryna, która nie zawiera go w ogóle, miała być idealnym tłuszczem. Szybko jednak się okazało, że nie ma w niej co prawda cholesterolu, ale są za to inne substancje, które w kolejnych badaniach okazały się bardzo szkodliwe. Margaryna jest mieszanką tłuszczów roślinnych poddanych procesowi sztucznego utwardzania i uwodorowania, w trakcie którego formują się niebezpieczne dla zdrowia izomery trans kwasów tłuszczowych – ostrzega dr Wojciech Kolanowski ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Jest ich szczególnie dużo w większości margaryn do pieczenia oraz w tłuszczach cukierniczych. Związki te sprzyjają nowotworom piersi u kobiet, a u wszystkich powodują wzrost poziomu złego cholesterolu we krwi. Są do tego stopnia szkodliwe, że margaryn z zawartością tłuszczów trans nie powinny spożywać kobiety w ciąży oraz małe dzieci.

MIT 7: Kurczaki są naszpikowane hormonami i antybiotykami

To nieprawda. Kurczętom hodowanym na fermach nie podaje się hormonów dla szybszego wzrostu. W Polsce i w innych krajach od wielu lat jest to zakazane – przekonuje prof. Zenon Bernacki z Katedry Hodowli Drobiu Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy. Profesor przypuszcza, że plotka narodziła się przed kilkudziesięciu laty, kiedy hormon wzrostu wykorzystywano do tuczenia kurczaków w USA. Eksperymenty co prawda szybko przerwano, ale mit pokutuje do dziś. Są jednak brojlery, które rosną nienaturalnie szybko. Jest to efekt doskonalenia genetycznego, tworzenia wielorasowych mieszańców oraz zbilansowanych pasz – mówi prof. Bernacki. Nieprawdziwe jest także stwierdzenie, że kurczęta faszeruje się antybiotykami. Do niedawna do pasz dodawano leki, które miały zapobiec szerzeniu się chorób wśród drobiu. Jednak od 2006 roku jest to ustawowo zakazane. Oczywiście zdarza się, że kurczęta chorują i są leczone, jednak aby hodowca mógł dokonać uboju, musi uzyskać od weterynarza zaświadczenie, że w ciągu siedmiu ostatnich dni kurczak nie był leczony antybiotykami ani lekami na kokcydiozę. Tyle czasu wystarczy, by leki zostały wydalone z organizmu – zapewnia prof. Bernacki.

MIT 8: Im więcej słodyczy, tym bardziej zepsute zęby

Niezupełnie jest to prawda. Prof. Carole Palmer z amerykańskiej School of Dental Medicine przy Tufts University uważa, że ważniejsze od tego, ile słodyczy zjemy, jest to, jak długo łakocie przebywają w ustach. Im dłużej żujemy cukierek czy gumę, tym większe zagrożenie próchnicą. Zęby są bowiem dłuższy czas narażone na zabójcze działanie kwasów, które wytwarzają bakterie odżywiające się cukrami. To dlatego jedna landrynka czy lizak dziennie przyniosą więcej szkód niż pochłonięta w okamgnieniu tabliczka czekolady. Jak uważa prof. Palmer, dla zębów nie ma nic gorszego od słodkich napojów popijanych małymi łyczkami. Zawarte w nich cukry docierają do każdego zakamarka jamy ustnej, a zęby są wobec nich bez szans.

MIT 9: Surowe jarzyny są zdrowsze niż gotowane

To prawda, że gotowanie i pieczenie niszczy zawarte w warzywach witaminy, ale tylko niektóre z grupy B oraz witaminę C. Warzywa tracą 50% witamin, ale jednocześnie cała potrawa staje się łatwiej przyswajalna. – Surowe jarzyny i owoce zawierają duże ilości substancji włóknistych, między innymi błonnika. Błonnik zaś to substancja antyodżywcza, przeszkadzająca we wchłanianiu. Obróbka cieplna rozpuszcza większość włókien w potrawie i sprawia, że organizm łatwiej korzysta z dostępnych w niej witamin i mikroelementów – mówi dr Wojciech Kolanowski z SGGW. Ugotowanie marchewki czy kapusty sprawia, że nawet jeśli część witamin zostanie utracona, to i tak reszta wchłonie się lepiej niż w przypadku surowego warzywa. O dobroczynnej dla ludzkiego organizmu mocy gotowania i pieczenia jest przekonany słynny amerykański antropolog, prof. Richard Wrangham. Jego zdaniem dzięki jedzeniu gotowanych potraw gwałtownie zaczął rozwijać się nasz mózg. Dostał on wreszcie wystarczającą ilość substancji odżywczych, których wcześniej nie zapewniała mu małpia dieta oparta na surowiźnie.

MIT 10: Obfita kolacja tuczy bardziej niż obfite śniadanie

Nieprawda. Nie ma żadnego znaczenia, kiedy w ciągu dnia dostarczymy organizmowi największą dawkę kalorii. Liczy się całodzienny bilans, a nadmiar kalorii, nieważne kiedy zjedzonych – rano czy wieczorem, i tak zostanie odłożony w postaci tkanki tłuszczowej. Badania dowodzą zaś, że najzdrowsze i zapobiegające trudnym do opanowania atakom głodu jest jedzenie pięciu lekkich posiłków co 2,5-3 godziny. Oznacza to, że jeśli śniadanie zjemy o 7 rano, ostatni posiłek możemy zjeść nawet o 20. Jeżeli zaś mamy w planach wystawną kolację, po prostu wcześniej zjedzmy mniej, aby dobowy bilans kaloryczny się nie zmienił.
Za: http://www.newsweek.pl.

 

Zobacz również:

  1. Zabójcza kuchnia ranking zagrożeń
  2. Najgroźniejszy tłuszcz świata
  3. Rady jak się nie upić…
  4. Jajka w dietach odchudzających