Miłość po zdradzie. Jak coaching pomógł nam ocalić związek

Avatar photo
27 października 2025,
dodał: Małgorzata Kopeć
Artykuł zewnętrzny

Mam na imię Dominika. Z Jackiem byliśmy razem sześć lat — sześć lat wspólnych planów, marzeń, codzienności, kompromisów i – niestety – momentów, które zatracały naszą bliskość. Z pozoru byliśmy idealną parą do pokazów na Instagramie: uśmiechy, wspólne wakacje, zdjęcia z filiżanką kawy o poranku. Ale za kulisami narastała rutyna, którą zaczęłam czuć coraz mocniej — ona stawała się chłodna, cicha i nierozpoznawalna.

Pamiętam dokładnie dzień, kiedy wszystko runęło. To był wtorek. Wróciłam późno z pracy, zmęczona, a w domu — cisza. Jacek zwykle czekał, by zapytać „Co u Ciebie? Jak dzień?”. Tego wieczoru niczego się nie doczekałam. Zostawił wiadomość: „Musimy porozmawiać”. Kiedy wszedł do pokoju, jego spojrzenie było inne — nie delikatne, ale obciążone ciężarem tajemnicy.

Nie czułam emocji, tylko zimny szok. Zapytałam: „Co się stało?”, ale on przez chwilę milczał, jakby szukał słów. W końcu usiadł, mówiąc:
„Dominika, muszę być z Tobą szczery — zdarzyło się. W pracy… zaczęło się niewinnie, ale pozwoliłem, żeby to się rozrosło.”

Zdrada w pracy. Klasyczny scenariusz — stres, bliskość, godziny spędzone razem przy projektach. Ale to nie tłumaczyło bólu, który mnie rozsadzał od środka. Przez chwilę świat stanął mi w miejscu. Wszystkie obrazy, które razem zbudowaliśmy — wspólne wakacje, plany, śluby w przyszłości — nagle wyglądały inaczej. Ktoś inny w tej układance?

Nigdy wcześniej tego nie podejrzewałam. Z jednej strony był gniew — jak mógł to zrobić? Z drugiej — pustka i strach: co teraz? Czy to oznaczało koniec? Czy byłam zdolna ponownie zaufać?

Pierwsze dni po wyznaniu były najczarniejsze. Czułam się jak cień samej siebie — bez pamięci, bez orientacji. Przez łzy pytałam: „Dlaczego ty? Dlaczego my?”. A on milczał albo mówił: „To nie było z premedytacją. To się wymknęło”. Nie umiał zaproponować rozwiązania — tylko wyjaśnienia. I te wyjaśnienia bolały jeszcze bardziej, bo ich było zbyt wiele, a ich moc — zbyt mała.

Przez tydzień nie było między nami żadnego kontaktu. Śpiłam z telefonem przy sobie, czekając… na wiadomość, którą bałam się przeczytać. W międzyczasie myślałam: może to ja zawiodłam jako partnerka? Może zbyt długo byłam obojętna, zbyt pochłonięta pracą i domem? Ruminowałam każdy moment, każdą gest, by znaleźć, gdzie popełniliśmy błąd.

Jacek próbował przebaczenia. Przyszedł z kwiatami, z plakietką: „Zróbmy to jeszcze raz”. Prosił, bym mu dała szansę. Ale jak dać szansę, skoro serce skruszone? W głowie kotłowały się pytania: Czy wybaczyć? Czy to się nie powtórzy? Czy warto walczyć?

Gdzieś w tym chaosie natknęłam się na artykuł: „Coaching dla par – dlaczego warto po niego sięgnąć, zanim będzie za późno” na portalu Uroda i Zdrowie. Początkowo pomyślałam, że to kolejna porada-sztuczka, jak ocalić związek. Ale przeczytałam kawałek: że coaching nie polega na grzebaniu w przeszłości, ale na odkrywaniu narzędzi komunikacji, odbudowy i refleksji. I pomyślałam: jeśli nie teraz, to kiedy?

Z tamtego artykułu dowiedziałam się o Łukaszu Roguckim – coachu relacji i mediatorze, który pracuje zarówno online, jak i stacjonarnie.  Jego podejście — skoncentrowane na teraźniejszości i budowaniu nowych wzorców — wydawało się idealnym pomostem między bólem, który mnie trzymał, a pragnieniem naprawy.

Zgodziłam się z Jackiem, by spróbować – choć serce miałam rozdarte. Umówiliśmy pierwszą sesję online z Panem Roguckim. Nie oczekiwaliśmy cudów — jedynie nadziei, że być może możemy coś uratować.

Pierwsza sesja była trudna. Mocne emocje, łzy, oskarżenia i milczenie. Coach nie rzucał osądów ani gotowych recept – zadawał pytania: „Co teraz potrzebujesz?”, „Czego Ci brakowało?”, „Co obawiasz się usłyszeć?”. Pytał o wartości, o obawy. Pomógł nam zatrzymać się i zacząć mówić — inaczej niż dotychczas. Nie walczyliśmy ze sobą, lecz z naszym wzorcem milczenia i unikania bólu.

Z czasem zaczęliśmy budować małe zwycięstwa: pierwsze spokojne rozmowy, kiedy wcześniej kończyły się krzykiem. Sesje stały się przestrzenią, gdzie mogliśmy bezpiecznie wyrażać obawy, mówić o potrzebach, o strachu przed powtórką. O tym, czego chcieliśmy, a czego baliśmy się zdradzić nawet sobie.

Przez miesiące coach prowadził nas przez kolejne etapy: naukę empatycznego słuchania, komunikację bez oskarżeń, ustalanie oczekiwań i granic. On nie mówił „musisz zrobić to”, ale: „macie zasoby, by znaleźć to, co służy Wam obojgu”. Powtarzał, że celem nie jest „powrót do starego”, lecz wspólne odkrycie czegoś nowego — relacji innej, głębszej niż przedtem.

Efekty nie były spektakularne z dnia na dzień, ale gdy spojrzałam wstecz – zobaczyłam, ile się zmieniło:

  • Zaczęliśmy mówić o rzeczach, których wcześniej unikaliśmy — finanse, przyszłość, marzenia, momenty złości.

  • W rozmowach nie szukaliśmy winnych, lecz rozwiązań.

  • Odzyskałam poczucie, że mam prawo do obaw i emocji, i że nie muszę się za nie karać.

  • Jacek pokazał, że żałuje, ale też że chce się uczyć i być partnerem, a nie tylko przepraszającym.

  • I mimo że rana nie zniknęła – ból stał się pod kontrolą, a nie tyranem relacji.

Dziś — po ponad pół roku od rozpoczęcia coachingu — nasza para wygląda inaczej. Nie idealnie — ale autentycznie. Mamy chwile słabości, ale też momenty, kiedy czuję, że kocha mnie nie tylko dlatego, że musiał, ale dlatego, że wybiera. Wiem, że nie da się zamknąć drzwi do przeszłości na klucz — ale nauczyliśmy się, jak zamknąć ją za sobą i iść dalej.

Piszę tę historię, bo wiem, jak łatwo jest wpaść w pułapkę milczenia, urazy i milczenia. Wiem, że zdrada może zniszczyć obraz idealnego „nas”, jeśli się jej nie spojrzy w oczy. I wiem, że czasem nie wystarczy kochać — trzeba umieć naprawiać.

A jeśli ktoś zapyta: Czy naprawdę warto? — powiem: tak, jeśli w sercu masz choć cień nadziei. Coaching par, zwłaszcza prowadzony przez kogoś tak empatycznego jak Łukasz Rogucki, stał się dla nas mostem między „możliwe zerwać” a „możemy ułożyć to inaczej”. Pomógł nam na nowo zadawać pytania, słuchać odpowiedzi i rosnąć razem — a nie obok siebie.

Nie obiecuję, że każde małżeństwo uratuje się w ten sposób, ale wiem, że warto spróbować – zanim rutyna i milczenie wygrają.

To była trudna droga, ale dziś wiemy, że warto było zawalczyć. Jeśli i Ty czujesz, że coś w Twojej relacji wymaga wsparcia – warto zacząć od rozmowy. Nam pomógł Łukasz Rogucki: www.lukaszrogucki.pl