Są takie książki, po przeczytaniu których długo nie można otrząsnąć się z oszołomienia. Historia Grzegorza Czerwickiego jest jedną z nich. To opowieść, która potrafi namieszać.
„Nie jesteś skazany” – relacja recydywisty, który dostąpił łaski nawrócenia, świadectwo człowieka o Bogu, o ogromnej przemianie i wielkiej pracy jaka została podjęta wspólnymi siłami – siłą woli i mocą bożą. Historia motywująca, inspirująca, zaskakująca.
Biorąc do ręki tę książkę moglibyśmy spodziewać się historii ciekawej, ale bez osobistego dla nas znaczenia. Ot, pewien człowiek postanowił podzielić się z czytelnikami własnym doświadczeniem. Odkładając ją po przeczytaniu już wiemy, że znaczenie tego doświadczenia wykracza daleko poza jednego człowieka. Zacznijmy jednak od początku…
Grzegorz Czerwicki był zagubionym, pochodzącym z trudnej rodziny chłopakiem, którego ścieżki zaprowadziły przez rozboje, pijaństwo i narkotyki prosto do celi. Niejeden zresztą raz. Był na najlepszej drodze do tego, by spędzić w ten sposób resztę życia. Na wolności nie czekał na niego nikt, a zresztą… czymże ta wolność mogła być dla kogoś, kto tkwił w szponach nałogów? I gdyby Grzegorz nadal myślał w ten sposób, na tym zakończyłaby się ta smutna historia. Przerzucając kolejne strony książki, pełne brutalnych opisów więziennej rzeczywistości, wspomnień z dzieciństwa tkanych strachem i bezradnością, docieramy do momentu, w którym kręte drogi bohatera zaczynają się prostować. Po tej trudnej przeprawie, jaką autor serwuje zapraszając do swojej ciasnej celi, po chwilach grozy, gdy padają kolejne ciosy, po poczuciu przytłoczenia spowodowanym przebywaniem choćby tylko na kartach książki w środowisku, które ściąga w dół, nadchodzi rozbłysk tak jasny, że oświetla wszystkie mroki tej dramatycznej historii. W opowieści pojawia się Przyjaciel.
Spektakularne nawrócenie Grzegorza na oczach współwięźniów to niesamowite przeżycie także dla czytelnika. To ten moment historii, w którym zaczyna się łączyć to, co wydaje nam się najbardziej niemożliwe, z tym, co najprawdziwsze. Cały proces budowania relacji z Jezusem i to, jak ta relacja wpływa na codzienność, sprawia, że dociera do nas, iż mamy do czynienia z cudem przemiany – przestępcy w apostoła, zagubionego w prowadzącego innych.
Na okładce widzimy atrakcyjnego mężczyznę z wesołym spojrzeniem. Sprawia wrażenie przyjaznego, szczerego, o optymistycznym usposobieniu i trudno oprzeć się wrażeniu, że całą swoją postawą okazuje oczekiwanie na moment, w którym czytelnik da się zaprosić na spotkanie, podczas którego wydarzy się coś dobrego. Tuż za nim, w tle majaczy niewyraźna postać o nieco przestraszonym spojrzeniu i zaciśniętych wargach, z agresją wypisaną na twarzy. Oba wizerunki to ta sama osoba – autor.
Uzupełnienie książki zdjęciami z różnych okresów życia autora to doskonały pomysł. Nie sposób nie dostrzec, jak cała ta dzikość przestępcy ustąpiła miejsca takim emocjom jak radość, miłość, spokój wymalowane na twarzy. Szczególnie jest to dostrzegalne na zdjęciach z przyjaciółmi i kimś, kto zaznaczył się w tej historii w największym stopniu spośród wszystkich ludzi. Renata. Kobieta, którą można postawić za wzór za jej szlachetność wyrastającą ponad uprzedzenia, chęć niesienia pomocy mimo obaw, otwartość na drugiego człowieka. Współautorka książki czyni tę opowieść kompletną, jest dopełnieniem przemiany zapoczątkowanej w sercu Grzegorza.
Dlaczego ta historia jest dla nas? Co mamy wspólnego z recydywistą? Dlaczego nie jest to lektura tylko dla osadzonych i trudnej młodzieży?
Nie chodzi tylko o ewangelizację. Nie tylko dlatego powinniśmy przeczytać tę książkę i nie tylko dlatego została napisana. Codzienne zmaganie się autora z przeciwnościami losu i czerpanie do tej walki siły z wiary to przykład, którego potrzebujemy. Zapewne niewielu z nas odsiaduje wyrok, ale ilu tak naprawdę tkwi za kratami własnych ograniczeń, w więzieniu niemocy, w poczuciu beznadziei, z długą listą wyrzutów sumienia za zaniedbane relacje, słowa, których nie da się cofnąć, za czyny, których się wstydzimy? Ilu z nas ma poczucie, że w życiu już nic się nie zmieni? Ilu nie ma odwagi do takiej zmiany, bo za długo tkwi w bezczynności lub uległości wobec środowiska, partnera, albo zwyczajnie nie widzi szans na wydostanie się z sytuacji? Człowiek, o którym przeczytacie, też nie miał szans. Dla niego też było „za późno”, a dziś prowadzi szczęśliwe życie z piękną, kochającą partnerką u boku, ze świetną pracą, uśmiechem na ustach, spokojem w sercu i udowadnia, że nikt z nas nie jest skazany.
Iwona
Książkę poleca Wydawnictwo RTCK
Dziękujemy Wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego –
Redakcja