„Dollbaby” – recenzja

21 marca 2017, dodał: Iwona Marczewska
Artykuł zewnętrzny

Nowy Orlean na przełomie lat 60. i 70. był miejscem pełnym podziałów. W tym typowym dla amerykańskiego Południa mieście pielęgnowano schemat oparty na segregacji rasowej, nawet po uchwaleniu w 1964 roku Ustawy o Prawach Obywatelskich. O tym, jak wiele znaczyła ona dla czarnej ludności zamieszkującej Stany Zjednoczone, opowiada debiutancka powieść wychowanej w Nowym Orleanie Laury Lane McNeal, która przenosi nas na ulice, między domy, sklepy i kawiarnie rozłożone na brzegu rzeki Missisipi, tworząc z nich tło niezwykłej historii zatytułowanej „Dollbaby”.

Główna bohaterka, dwunastoletnia Liberty, po śmierci ojca zostaje porzucona przez matkę. Trafia pod opiekę ekscentrycznej babki, zamieszkującej stary wiktoriański dom z czarnymi służącymi. To dla dorastającej dziewczynki pierwszy w życiu moment, w którym doświadcza przełamywania stereotypów. Okazuje się, że demonizowana w rodzinnych opowieściach babka jest kobietą pełną skrywanego ciepła, a czarnoskórzy służący kimś znacznie więcej niż tylko służącymi. To właśnie oni pomagają dziewczynce przejść przez trudny okres dojrzewania, naznaczony poczuciem odrzucenia przez rodzoną matkę, tęsknotą za ojcem i odkrywaniem bolesnych rodzinnych tajemnic za kolejnymi drzwiami wielkiego domu.

Podczas gdy na ulicach kolor skóry decyduje o prawach i przywilejach, takich jak miejsce w tramwaju czy przy stoliku, wewnątrz domu Bellów panuje atmosfera zjednoczenia. Służba troszczy się o starszą panią, a starsza pani dba o swoich pracowników i mimo oczywistej hierarchii pracownik – pracodawca, daje się wyczuć więź głębszą niż szacunek i przywiązanie. Miłość.

„Dollbaby” to opowieść o dojrzewaniu do wybaczenia, o funkcjonowaniu ponad podziałami i o rodzinie. Przede wszystkim o rodzinie. Lojalność i gotowość do poświęceń, przebyta razem droga, dzielenie między sobą ciężaru bolesnych wspomnień, wspieranie się w trudach codziennego życia scalają silniej niż więzy krwi. Prawdziwie bliscy nam ludzie niekoniecznie noszą to samo nazwisko.

Autorka, odtwarzając niepokoje tamtego okresu, częściowo opisuje prawdziwe miejsca i zdarzenia, a inne kreuje zachowując wysokie prawdopodobieństwo ich zaistnienia, dzięki czemu możemy wczuć się w klimat lat 60. XX wieku i zaobserwować trudności adaptacyjne, jakie miały miejsce w dobie walki o równouprawnienie czarnych i białych. Fenomenalnie uchwycony kontrast pomiędzy rozgraniczaniem, separowaniem, a jednoczeniem się, zbliżaniem, to literacki smaczek, jaki wyróżnia tę powieść i czyni ją na tle innych oryginalną i ciekawą.

Wzruszająca i zaskakująca historia dwóch rodzin, Bellów i Troutów, zaciera czarno-białą granicę i wskazuje na coś, co ludzi łączy, mimo przeszkód tworzących podziały. Wielkiej odwagi wymaga wyłamanie się poza ramy narzucone przez schemat powielany w społeczeństwie, ale każda z bohaterek okazuje się być kobietą z charakterem, który nie pozwala jej iść przez życie utartą drogą, stając się tym samym dla czytelnika przykładem godnej naśladowania siły i niezłomności.

Iwona

 

Książkę poleca Świat Książki – można kupić ją TUTAJ

Dziękujemy Wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego –
Redakcja






Możesz śledzić wszystkie odpowiedzi do tego wpisu poprzez kanał .

Dodaj komentarz


FORUM - bieżące dyskusje

Motyle w obiektywie
Gdzie one latają o tej porze roku? Ja ich w moich okolicach nie spotykam....
Motyle w obiektywie
https://w.fotka.com/024/123/2e6b905b31.jpg https://w.fotka.com/024/123/9ea41a32b6.jpg https://w.fotka.com/024/123/830abd9232.jpg https://w.fotka.com/024/123/38604270b6.jpg https://w.fotka.com/024/123/ebb4908516.jpg Rusałka Kratkowiec - Araschnia levana. Wiosenna szata barwna.
Błąd lekarski?
Nie bardzo wierzę , że coś nie działa bo to taki organizm....
Multicooker: Philipsa czy Redmonda?
Ja nie mam i jakoś żyję ☺