Jeśli nie bardzo wierzycie w druidów, magiczne kręgi, wróżki i elfy, które są nieodłączną częścią irlandzkich opowieści i baśni, to na pewno do tego, że Irlandia jest zaczarowaną wyspą przekonają Was wspaniałe zamki, niecodzienne budynki i piękne kościoły.
Jak wyglądają szkoły, w których się uczycie? Budynki uniwersytetów, gdzie studiujecie? Gdy zwiedzałam Uniwersytet w Cork miałam ochotę złożyć tam papiery i przebywać na wykładach codziennie! Gmach wygląda niczym wyjęty ze scenerii filmu o Harrym Potterze. Corkowski Hogwart powstał w 1845 roku, jest najważniejszym centrum akademickim prowincji Munster i jednocześnie największym poza stolicą kraju Dublinem.
UCC jest ponadto częścią składową Uniwersytetu Narodowego Irlandii. UCC posiada w chwili obecnej 12 000 studentów (w tym ok. 2000 z zagranicy) i około 1700 pracowników naukowych i dydaktycznych. Uczelnia kształci swoich absolwentów we wszystkich dyscyplinach naukowych, kładąc szczególnie silny nacisk na działalność badawczą oraz bliską współpracę z przemysłem i lokalną społecznością. Ja jako turystka poznałam UCC od bardziej magicznej strony. Mury tej irlandzkiej uczelni przenoszą nas w czarodziejski świat, rodem z książki J.K Rowling.
Tamtejsza biblioteka zapiera dech w piersiach – wielkie pomieszczenie, które na otwarcie roku akademickiego jest elegancką aulą, a w trakcie miejscem gdzie można przejrzeć stare, irlandzkie druki. Na ścianie w centralnym miejscu biblioteki, znajdują się portrety rektorów Uniwersytetu, boki Sali wypełniają wielkie regały z rozmaitymi książkami, oprawionymi w stylowe, skórzane oprawy. Na zewnątrz prawie jak na Wembley – idealnie przystrzyżona, niczym pomalowana zieloną farbą trawa, mięciutka niczym najlepszy materac!
Kolejnym magicznym dla mnie miejscem jest zamek w Blarney, który znajduje się niedaleko Cork. Zamek wygląda niesamowicie, aby dostać się na górę należy pokonać kilkadziesiąt ostro zakręconych schodów, trzymając się jedynie za gruby sznur pełniący rolę poręczy. Możemy zwiedzić każdą z kondygnacji a na naszą wyobraźnie może podziałać znajdująca się obok każdego ważniejszego miejsca, mała wizualizacja tego, jak mogło wyglądać dawniej dane pomieszczenie.
Gdy już znajdziemy się na samej górze czeka na nas gwóźdź programu – Blarney Stone. Legenda cudownego kamienia wywodzi się z XVII wieku. Dokładnie z 1602 roku, kiedy to właściciel zamku Cormac MacDermont MacCarthy nie chcąc ulec podbojowi Anglików i narzuceniu przez nich nowych praw przeciągał pertraktacje długimi przemowami i wyszukiwaniem coraz to nowych przeszkód. Za każdym razem robił to bardzo taktownie często używając nadzwyczaj grzecznych, wręcz usłużnych wobec Królowej słów.
Przedstawiciel Królowej Elżbiety Lord Carew, który rozmawiał z MacCarthy’m kilkakrotnie przedstawiał Królowej coraz to nowe zastrzeżenia i poprawki pana zamku do porozumienia z Koroną. Wybiegi Cormac MacDermont’a zamiast rozłościć Królową wprawiły ją w doskonały humor i to właśnie ona miała rzekomo powiedzieć że: „wszystko to Blarney, to co mówi nigdy nie oznacza tego co chciał powiedzieć”.
Dar elokwencji wspomniany właściciel zamku miał rzekomo osiągnąć dzięki słynnemu kamieniowi, którego pocałowanie ma magiczne właściwości. A ten kto to uczyni zdobywa łatwość wypowiedzi i dar konwersacji. Zawsze chciałam być bardziej wygadana, więc i ja pocałowałam Blarney Stone .
Po zwiedzeniu ruin zamku, warto wybrać się na spacer w jego okolice. Zamek okala wspaniały ogród, który zachwyca pięknymi okazami kwiatów i drzew, moją uwagę po raz kolejny zwróciło to, iż wszystko tam jest wysprzątane i bardzo zadbane (mam wrażenie, że jest to domena Irlandczyków – dbają o zabytki, miejsca spotkań lokalnej społeczności i parki, czego o naszych ośrodkach turystycznych nie można często powiedzieć).
Niezwykle pięknym zabytkiem tym razem sakralnym jest katedra św. Finn Barre’a. Jest najbardziej znanym kościołem miasta Cork, jego bryła nie jest stara pochodzi z XIX w. i jest typowym neogotykiem.
Każdy z Was słyszał przejmującą historię brytyjskiego transatlantyku Titanic. Niewiele osób za to wie, że ostatnim portem do którego przycumował jest Cobh, tu właśnie wsiedli ostatni pasażerowie. Cobh to ważny port, baza floty wojennej, a jednocześnie jeden z najważniejszych portów, z których emigrowały tysiące Irlandczyków do Ameryki. Szacuje się, że stąd udało się w poszukiwaniu lepszego życia za oceanem około 4 milionów Irlandczyków w XIX w. To właśnie nieopodal Cobh został storpedowany w czasie I wojny światowej statek pasażerski Lusitania, który stał się symbolem okrucieństwa wojny na morzu. Warto pamiętać, że to właśnie stąd w 1838 r.
W kolejnej odsłonie opowiem o przysmakach irlandzkich, trunkach i dobrej zabawie na zielonej wyspie.
Co mi pozostało? Zapraszam serdecznie do zwiedzania Irlandii!!