“Z braku rodzi się lepsze… Wywiad strumyk” – recenzja
Ksiądz Piotr Pawlukiewicz to charyzmatyczny kaznodzieja, który zapisał się w pamięci wielu osób, podziwiających jego erudycję i poczucie humoru oraz umiejętność docierania do serc i umysłów słuchaczy. Z tym większą ciekawością sięgnęłam po książkę, która jest zapisem ostatnich rozmów z Nim, prowadzonych przez redaktor naczelną Wydawnictwa RTCK – Renatą Czerwicką. To „wywiad strumyk” o bardzo filozoficznym tytule „Z braku rodzi się lepsze…” i z uśmiechniętą twarzą księdza Piotra na okładce. Powstał po kilku latach namawiania, miał mieć swój dalszy ciąg, jednak życie, a raczej śmierć napisała inny scenariusz. Księdza Pawlukiewicza nie ma wśród nas już od ponad 3 lat, jednak wciąż możemy spotkać się z nim na kartach książki, ktora ukazuje Jego postać w zupełnie innym świetle, niż zapamiętały Go tysiące osób…
Renata Czerwicka rozmawia tu przede wszystkim z człowiekiem, a nie z księdzem. Z człowiekiem, który ma świadomość schyłkowości swojego życia, swoich ograniczeń spowodowanych rozwijającą się od lat chorobą Parkinsona. Człowiekiem, który chce mimo to skonfrontować się ze swoimi słabościami i wrócić myślami do przeszłości, dokonując niejako podsumowania swojego życia. Swoją chorobę określa w rozmowie z wielką szczerością: „Szatan wiedział w co u mnie uderzyć, bo moją misją było gadanie o Panu Bogu”. W tym zdaniu jest i wielkość, i kruchość człowieka postawionego wobec diagnozy, z którą przyszło mu żyć, zmagając się z coraz trudniejszą codziennością, ale wciąż zawierzającego Bogu, zgodnie z własnymi słowami: „Zostawmy Bogu jego tajemnice”.
Poznajemy tu wiele rodzinnych szczegółów z czasów dzieciństwa, młodości spędzonej w czasach kultury hipisów, oraz długich lat posługi kapłańskiej. Tekst jest opatrzony również prywatnymi fotografiami, z których patrzy na nas uśmiechnięty, młody – a później coraz starszy ksiądz, którego życie było tak barwne i ciekawe, że wystarczyłoby na obdzielenie nim kilku osób. Ksiądz Piotr wspomina m.in. swoje pobyty za granicą nawiązując do różnych wydarzeń, których był tam świadkiem, a także w Sejmie jako kapelan parlamentarzystów. Jednak szerszej publiczności dał się poznać jako wybitny rekolekcjonista i autor popularnych książek. O tej, wg mnie najważniejszej części swojej działalności kapłańskiej, mówi zawsze w kontekście swoich słuchaczy i czytelników, czym podkreśla, jak istotna była ich obecność i rozwój duchowy. Wspomina też o swoich inspiracjach i wielkiej pasji, którą poświęcił na rzecz kapłaństwa. Jeśli jesteście ciekawi, kim mógłby być ksiądz Piotr Pawlukiewicz, gdyby nie zdecydował się na kapłaństwo, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę!
Książka zachowuje styl i rytm prywatnej rozmowy, w której można pozwolić sobie na bardziej osobiste uwagi oraz na pewną swobodę, np. anegdoty. Wiele tu niedopowiedzeń, dystansu do siebie, pokory, urwanych myśli, przemilczeń – zapewne wynikających ze znacznego już postępu choroby. Czasem fragment tekstu zostaje usunięty z adnotacją: „nie nadaje się do druku” – a więc ksiądz Piotr pozwolił sobie na otwartość i okazał też wielkie zaufanie swojej rozmówczyni, nie cenzurując własnych słów przed ich wypowiedzeniem. Słowa zawsze miały dla Niego znaczenie – doceniał ich wielość znaczeń, moc zmieniania świata i ludzi… W tej ostatniej rozmowie więcej jest w nich jednak refleksji nad życiem, światem, wiarą i ludźmi niż humoru, znanego z kazań czy spotkań z czytelnikami. Tym bardziej przejmujące jest „Cdn.” na końcu książki, nabierające metafizycznego wymiaru, bo przecież ksiądz Piotr wciąż patrzy na nas z góry…
Dla mnie lektura tej książki, to swoiste spotkanie z ważnym przesłaniem dla nas, żyjących w czasach nadmiaru, a brak uznających wyłącznie za coś negatywnego…