Właśnie ukazała się najnowsza powieść Agnieszki Krawczyk: „Dobre uczynki”, którą objęliśmy patronatem medialnym. Z tej okazji postanowiliśmy porozmawiać z Autorką i zapytać o parę spraw, które interesują także nasze Czytelniczki!
Jak wspomina Pani początki swojej drogi pisarskiej?
Właściwie to pisałam od zawsze – już jako nastolatka tworzyłam „powieści” dla koleżanek, bazgrząc w zeszytach w kratkę. W dorosłym życiu miałam jednak ten problem, że brakowało mi wytrwałości, żeby zaczętą książkę dokończyć. To się zmieniło, gdy urodziłam syna – stałam się lepiej zorganizowana, zdeterminowana. Napisałam moją pierwszą powieść – o życiu młodej matki – czyli „Napisz na priv” i bardzo szybko udało mi się nią zainteresować wydawnictwo. Pisanie zawsze było moim marzeniem i udało się to zrealizować. Ja zawsze głoszę pogląd, że należy dążyć do spełnienia swoich marzeń bez względu na trudności i przeciwności losu. Nie zniechęcać się i wierzyć w swoją szczęśliwą gwiazdę.
Nie boi się Pani poruszać w swych książkach trudnych tematów. Czy pisanie jest dla Pani również sposobem na przepracowanie własnych życiowych problemów?
Nie traktuję pisania jako terapii. Staram się jednak poruszać aktualne tematy, problemy, które interesują i ciekawią moich czytelników. To powieści współczesne, więc sporo w nich o bolączkach codziennego, dobrze znanego nam życia. Staram się jednak, żeby moje książki były optymistyczne, niosły pozytywny zastrzyk radości. Stąd dobre zakończenia, ponieważ wierzę, że po burzy wychodzi słońce. Chcę pokazać moim czytelnikom, że warto czerpać satysfakcję z codzienności, drobnych przyjemnych zdarzeń, zachwycać się światem wokół nas. Uważam, że bardzo ważne są relacje międzyludzkie, zrozumienie, dlatego w moich sagach tak istotna jest rodzina, przyjaciele i sąsiedzi. Choć nie zawsze nasze życie układa się po różach, warto zrobić wszystko, by czerpać z niego jak więcej dobra.
Bohaterki Pani powieści tworzą bardzo różnorodną grupę kobiet, chcielibyśmy więc wiedzieć, którą z nich darzy Pani szczególną sympatią lub szczególnie utożsamia się z jej filozofią życiową?
To prawda, piszę przede wszystkim o kobietach. Moje bohaterki reprezentują zazwyczaj różne pokolenia – w serii „Uśmiech losu”, w jednej z rodzin, mamy aż trzy różne generacje pań. Każda nich dysponuje innym doświadczeniem, wrażliwością swoich czasów. Mam nadzieję, że czytelniczki mogą zidentyfikować się z którąś z moich bohaterek, odnaleźć w jednej z nich bliskie sobie cechy. A ja? Lubię je wszystkie. Sabinę Południewską z serii „Magiczne miejsce”, Agatę Niemirską z sagi „Czary codzienności” i Helenę Werde z „Uśmiechu losu”. W każdej jest przecież coś ze mnie, bo choć nie piszę o sobie, to moje postaci w nieunikniony sposób czerpią z mojej osobowości.
Poza powieściami obyczajowymi pisze Pani również kryminały. Który autor powieści kryminalnych jest dla Pani wzorem?
W dziedzinie kryminału historycznego moim ulubionym autorem jest Philip Kerr, który umieszczał akcję swoich powieści w Niemczech lat 30. i potem w okresie II wojny światowej. Jeżeli chodzi o kryminały, których fabuła dzieje się współcześnie, to bardzo lubię autorów skandynawskich. Szczególnie cenię Jørna Liera Horsta z jego serią o komisarzu Wistingu oraz ostatnio – Ragnara Jónassona. Lubię kryminały nieoczywiste, gdzie sensacyjnej akcji towarzyszy ciekawa obserwacja społeczna, stąd bardzo cenię Alex Marwood, a niedawno zachwyciłam się powieścią „Kto porwał Daisy Maison” Cary Hunter.
Gdyby nie mieszkała Pani w Krakowie, to które miejsce na ziemi byłoby dla Pani najbardziej odpowiednie?
Myślę, że mogłabym mieszkać gdzieś w leśnej głuszy. Bliskość natury, śpiew ptaków, kwiaty i zioła, to mi się marzy. No, ale podejrzewam, że po pewnym czasie brakowałoby mi zgiełku wielkiego miasta, bo jak głosi porzekadło: „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. Podobają mi się różne rejony Polski, każdy mnie na swój sposób zachwyca i budzi pragnienie, żeby właśnie tam się osiedlić. Ostatnio odkryłam bajkowe Podlasie i na pewno wrócę tam niejeden raz.
Wiemy, że jest Pani miłośniczką kotów. Którą ich cechę ceni Pani najbardziej?
Ich uśmiech. Bo większość kotów się uśmiecha, tak jak ten z „Alicji w Krainie Czarów”. Kocie uśmiechy są pełne rezerwy (bo świat je zaskakuje nie zawsze pozytywnie), ale i wielkiej mądrości. To są cechy kota, które cenię najbardziej: opanowanie i inteligencja.
Jaki jest Pani przepis na utrzymanie dobrego nastroju mimo trwającej już jesieni?
Przede wszystkim nie poddawać się chandrze. Znaleźć coś, co nas cieszy i zawsze wypatrywać jaśniejszej strony życia. A kiedy plucha naprawdę daje się we znaki, wskoczyć bez wyrzutów sumienia pod ciepły koc i z kubkiem herbaty z malinami oddać się lekturze książek. Czego sobie i Państwu życzę!
Dziękujemy bardzo!
Książka „Dobre uczynki” jest dostępna TUTAJ