Między Teksasem a Nowym Meksykiem rozciąga się obszar idealnie białego piasku, do złudzenia przypominającego połacie śniegu. To White Sands – jedna z osobliwości natury.
Siarczan wapnia, z którego zbudowane są tajemnicze wydmy, w dotyku jest gładki i zimny. Dzieje się tak na skutek odbijania promieni słonecznych, a także parowania wilgoci powierzchniowej. Pustynia powstała ponad 100 milionów lat temu, kiedy jej obecny obszar zalewało silnie zmineralizowane morze, a wokół wypiętrzały się góry Sacramento i San Andreas. Pod wpływem okresowych zmian klimatycznych powstały złoża zachwycającego czystego selenitu, wyglądających jak śniegowa pierzyna wśród spalonych słońcem pustkowi. Obszar ten, mający około 700 km kwadratowych, sprawia wrażenie wciąż żywego organizmu, bo wiatr przesuwa wydmy o kilka metrów rocznie. Roślinność na White Sands jest uboga – dominują juki i sumaki, a także topole kanadyjskie, słynące z rozbudowanych systemów korzeniowych, sięgających w głąb wydm.
Wzrok przyciągają kaktusy jazgrze o krwistoczerwonej barwie ostro kontrastującej z bielą piasku. Spotkać tu można także zwierzęta, których próżno szukać gdziekolwiek indziej na świecie – mysz arizońską, jaszczurkę bezucha czy jaszczurkę Bachia, które wykształciły w sobie mlecznobiałe ubarwienie, pozwalające przetrwać w specyficznych warunkach. White Sands to swoista galeria rzeźb, których konstruktorem jest wiatr. Połacie białego piachu przyjmują niezwykłe kształty, niekiedy przypominające groźne istoty z powieści Tolkiena.
Tereny te porażają ogromem i trwałością. I choć szukać ich należy w samym centrum pustyni, zapewniam, że to nie fatamorgana.