Nie wiem, jak Ty, ale ja mam wrażenie, że doba z roku na rok staje się coraz krótsza. Praca, spotkania, zakupy, siłownia, dzieci, seriale, obowiązki… i nagle okazuje się, że jest 20:30, a ja nawet nie pomyślałam o kolacji. Brzmi znajomo?

A jednak — nawet po najbardziej zwariowanym dniu nie chcę rezygnować z jedzenia, które jest nie tylko szybkie, ale i ładne, smaczne oraz… odrobinę stylowe. Bo przecież kolacja to nie kara po pracy, tylko mała przyjemność, którą warto celebrować — choćby przez 20 minut.
Kolacja w 20 minut – to naprawdę możliwe
Wystarczy kilka trików, które stały się moim kulinarnym SOS.
Po pierwsze: nie komplikuję. Zamiast 15 składników, wybieram 5 dobrze dobranych.
Po drugie: zawsze mam w lodówce bazę ratunkową – coś, co pozwala wyczarować kolację z niczego: jajka, hummus, makaron, tuńczyk, warzywa, trochę sera feta i oliwy.
Po trzecie: dbam o estetykę. Nawet najprostsze danie wygląda apetycznie, jeśli podasz je na ładnym talerzu, z odrobiną świeżych ziół i lampką wody z cytryną.
Oto kilka moich ulubionych przepisów, które uratowały niejeden wieczór (i humor).
1. Włoska klasyka w błyskawicznym wydaniu – makaron z pomidorami i burratą
Kiedy mam ochotę na coś ciepłego i pachnącego, sięgam po makaron.
Gotuję spaghetti (albo penne – co akurat mam), a w międzyczasie na patelni podsmażam czosnek z oliwą, dodaję pomidory z puszki, sól, pieprz i odrobinę cukru, żeby przełamać kwasowość.
Po 10 minutach sos jest gotowy. Wykładam go na makaron, na wierzchu kładę kulę burraty i posypuję świeżą bazylią.
Wygląda jak z włoskiej knajpki, smakuje bosko – a robi się dosłownie w kwadrans.
2. Orientalny twist – sałatka z kurczakiem, mango i orzechowym sosem
To danie wygląda jak z restauracji fusion, ale przygotowuję je częściej, niż by się wydawało.
Na talerzu ląduje miks sałat, kawałki grillowanego (albo podsmażonego na szybko) kurczaka, plastry mango, ogórek, papryka i garść orzechów nerkowca.
Całość polewam szybkim sosem z masła orzechowego, sosu sojowego, soku z limonki i miodu.
Kolorowe, sycące i niebanalne – idealne po ciężkim dniu, gdy marzę o czymś lekkim, ale z charakterem.
3. Kolacja w stylu francuskim – tosty z kozim serem i karmelizowaną gruszką
To moja opcja, gdy mam ochotę na coś „wow”, a jednocześnie nie mam siły gotować.
Na kromkach chleba (najlepiej żytniego lub orkiszowego) układam plasterki koziego sera i gruszki podsmażonej z odrobiną miodu i tymianku.
Całość zapiekam 5–7 minut w piekarniku, aż ser się rozpuści, a gruszka lekko skarmelizuje.
Podaję z rukolą i balsamicznym sosem.
Proste, efektowne i tak pyszne, że można spokojnie podać nawet na randce w domu.

4. Azjatycka uczta w 15 minut – makaron ryżowy z warzywami i tofu
To idealne danie, kiedy mam ochotę na coś lekkiego, ale rozgrzewającego.
Na patelni podsmażam pokrojone warzywa (marchew, cukinię, paprykę), dorzucam kostkę tofu, a po chwili zalewam całość sosem sojowym, odrobiną miodu i sezamem.
Do tego ugotowany makaron ryżowy i kilka kropel oleju sezamowego.
Gotowe! Kolorowe, aromatyczne, sycące – i zero poczucia winy po kolacji.
5. Kolacja bez gotowania – deska w stylu „girl dinner”
Czasami po prostu nie mam ochoty włączać kuchenki. Wtedy ratuje mnie girl dinner, czyli moja autorska deska dobroci. Kilka plastrów sera, pomidorki koktajlowe, garść oliwek, trochę hummusu, orzechy, winogrona, kromka świeżego chleba. Kieliszek wina (albo woda z cytryną) i serial.
Zero wysiłku, maksimum stylu i przyjemności.
Styl i smak w 20 minut
Zrozumiałam jedno — nie trzeba mieć czasu, żeby jeść dobrze. Wystarczy pomysł, odrobina kreatywności i… chęć, by potraktować siebie z troską. Bo szybka kolacja nie musi być byle jaka. Może być piękna, smaczna i dokładnie taka, jak Ty – zabiegana, ale z klasą.
Więc następnym razem, gdy pomyślisz „nie mam siły gotować”, po prostu wybierz jedną z tych propozycji. Za 20 minut będziesz miała na stole coś, co wygląda jak z Instagrama i smakuje jak z bistro.













