Remigiusz Mróz: Kadry niedogaszonych wspomnień – recenzja
Najnowsza powieść Remigiusza Mroza zaskakuje jego stałych czytelników, przyzwyczajonych do mocnej prozy, zawiłych kryminalnych zagadek i radykalnych zwrotów akcji. Pisarz kontynuuje tu historię Aspen – dziewczyny cierpiącej na zanik pamięci po wypadku oraz Graysona, który po swym tajemniczym zachowaniu w pierwszej części postanowił na dobre zniknąć z jej życia. Pozostawił jednak swój ślad i ostatnie przesłanie dla dziewczyny na kasecie Pepecali – pomiędzy piosenkami, których Aspen słucha w swej zimowej podróży do miejsca, które ma pomóc w wyjaśnieniu kluczowych spraw z jej przeszłości. Punktem wyjścia dla tego śledztwa jest odnaleziony polaroid – film do aparatu analogowego, przedmiot niezbyt znany dzisiejszej młodzieży, a zawierający klisze, na których widać robione nim zdjęcia.
Zniknięcie Graysona stanowi punkt wyjścia do zbudowania fabuły, która jest pełna niedopowiedzeń, znaków zapytania i urwanych wątków. Przeszłość miesza się tu z teraźniejszością i przyszłością, a niespodziewane zdarzenia – z kradzieżą polaroidu na czele – dodatkowo komplikuje drogę do wyjaśnienia tajemnic, które chłopak zabrał ze sobą. Powieść, mimo swej kryminalnej strony, jest pełna typowo kobiecych emocji. Aspen reaguje jak każda porzucona kobieta – nie rozumie, co się stało, dlaczego go już nie ma, kim tak naprawdę dla niej był… Ciągle wraca do niego myślami, analizuje przeszłość i szuka kolejnych nitek, które być może połączą strzępki domysłów i wspomnień w jedną logiczną całość.
Postać Graysona powraca tu jednak nie tylko we wspomnieniach Aspen. Część rozdziałów – tych dotyczących przeszłości – jest pisana z jego punktu widzenia. Dzięki temu chłopak pośrednio „towarzyszy dziewczynie w tej trudnej drodze do odkrywania prawdy, którą tak jej odradzał. Czy pomoże jej w tym grupa przyjaciół Graysona, dawna przyjaciółka i podróż do miejsca w którym zostało zrobione pewne tajemnicze zdjęcie…?
Książka jest utkana ze słów, obrazów i dźwięków, a narracja jest prowadzona z lekkością i humorem, co znakomicie trafia do młodzieżowej grupy czytelników. Muzyka towarzyszy Aspen w jej prywatnym śledztwie – jest odzwierciedleniem jej stanu duszy, komentarzem do kolejnych wydarzeń i w dużym stopniu łączy przeszłość z przyszłością, pomagając zrozumieć logikę zdarzeń i być może wyjawić ostatecznie tajemnicę dziwnego postępowania Graysona. Sprawy nie ułatwia jednak zniknięcie również kluczowej osoby z przeszłości Aspen, która mogłaby wiele wyjaśnić.
Co tak naprawdę czeka na dziewczynę w Prescott? Z jakimi niebezpieczeństwami, przed którymi ostrzegał ją Grayson, będzie musiała się zmierzyć, i czy uda jej się odnaleźć siebie? Komu tak bardzo zależy, by nie dowiedziała się o swej przeszłości? Remigiusz Mróz zabiera swą bohaterkę w podróż, jednak cała ta wyprawa to także przenośnia drogi, którą Aspen przebywa w swojej głowie w celu poznania własnej tożsamości… Pomaga w tym częsta zmiana narracji na prowadzoną z punktu widzenia dziewczyny. Z każdym kolejnym rozdziałem odkrywamy kolejne puzzle z układanki, rozsypanej w pierwszej części dylogii.
Remigiusz Mróz pokazuje tutaj, że potrafi bawić się stylami i konwencjami, odchodząc nieco od typowego kryminału i zwalniając dynamikę fabuły na rzecz grania emocjami. Nieprzypadkowo powieść ma premierę w wakacje – świetnie pasuje do atmosfery letniego wyjazdu, kiedy pomiędzy kolejnymi atrakcjami i zwiedzaniem przychodzi czas na relaks z ciekawą książką. Jeśli autor postanowi dopisać kolejną część, chętnie ją przeczytam:)
Dominika