„Piąta fala. Bezkresne morze” – recenzja

21 października 2014, dodał: Iwona Marczewska
Artykuł zewnętrzny

Jak przetrwać w świecie, w którym cywilizacja została zamieniona w dopalające się szczątki codzienności, sterty gruzu, szkła, splądrowane domy w porzuconych miastach, przerażającą pustkę i poczucie nieustannego zagrożenia? Jak odnaleźć się w przestrzeni, której nie zamieszkuje już więcej niż garstka ludzi, przy czym nie wiadomo kto jest człowiekiem, a kto nim nie jest? Jak przeżyć, gdy kończą się zapasy, nadciąga mroźna zima i nie ma tak naprawdę kryjówki, w której człowiek nie zostanie wytropiony przez Obcych?

Siedem miliardów ludzi zostało unicestwionych czterema falami inwazji na naszą planetę („Piąta fala” – tom I). Potężny impuls elektromagnetyczny, tsunami, zaraza i Uciszacze polujący na tych, którym udało się przetrwać poprzednie fale zagłady – to tylko początek. Piąta fala nadeszła w drugim tomie powieści Ricka Yanceya… Tym razem była bardziej dopracowana od poprzednich i bardziej okrutna, gdyż miała wytępić tych, którzy okazali się silniejsi, sprytniejsi, posiadający więcej szczęścia i przeżyli.

Ziemia przypomina pobojowisko, na którym zakończyły już żer kruki. Gdzieniegdzie znajdują się jeszcze składowiska przegniłych ciał. Oprócz nich i niezliczonych ilości szczurów nie zostało już niemal nic, co pozwalałoby wierzyć w niedawno tętniące tu życie. Jeśli w tej postapokaliptycznej rzeczywistości ma się jeszcze coś zrodzić, to chyba tylko od samych podstaw, jak miliony lat temu.
Zostało tak niewielu, a eksterminacja trwa…

Bezcielesny wróg przybrał ludzką postać… posiada lepsze ciało, większe możliwości, ale wciąż jest fizycznie łudząco podobny do nas, poza tym opracował technologie mające na celu wzmacnianie organizmu i zdominowanie umysłu. Nie można ufać nikomu. Obcy wykorzystują odwieczne instynkty, aby rozegrać z ludzkością grę według swoich zasad, tak sprzecznych z tym, co stanowi jądro człowieczeństwa, ukształtowane na przestrzeni dziejów. Jednym z podstawowych impulsów  jest zakodowany w nas biologiczny przymus przedłużenia gatunku, nakazujący chronić potomstwo, dlatego to dzieci odegrają w tym planie szczególną rolę i zostaną wykorzystane przez Obcych jako czynnik mający nie przedłużyć, a zniszczyć rodzaj ludzki doszczętnie.
Jak się jednak okazuje, nie wszystkie instynkty są łatwe do przewidzenia i wykorzystania. Teoretycznie jednostka w obliczu zagrożenia powinna ratować swój byt, okazuje się jednak, że czasami Człowiek potrafi w takiej sytuacji ocalić cudze życie, choćby kosztem swojego. To nie pozwala przewidzieć wszystkich reakcji.

Kim są Obcy? Dlaczego, mając możliwość unicestwienia życia na Ziemi jednym posunięciem, działają według niezrozumiałej strategii? Poznać cel ich działania, jego motywy, przewidzieć taktykę i zawalczyć o każdy dzień życia starają się bohaterowie, ukrywający w zniszczonym hotelu i usiłujący dotrzeć przed zimą do jaskiń, które być może są jedyna nadzieją na ocalenie: niezłomna Ringer, niegdyś Marika, Zombie – przywódczy Ben Parish, Dumbo, Cassie, jej pięcioletni braciszek Nugget, niewiele od niego starsza Filiżanka i cichy chłopiec, zwany Pączkiem.

Plan najeźdźców wymyka się spod kontroli, kiedy jeden z Obcych, Evan Walker, odkrywa w sobie ludzkie uczucia i zakochuje się w ofierze (Cassie). Od tej pory nie mogą mu ufać ani ci, którzy wydają mu rozkazy, ani ci, którzy znajdują się w przeciwnym obozie. Czy miłość będzie tym, co okaże się silniejsze od zaprogramowania? Czy tak jak ideologia Obcych wsącza się w umysł ludzki i infekuje go, uczucie może zadziałać w odwrotną stronę i spowodować zakażenie systemu opracowanego tak, by działać zamiast czuć?

j.p3 262

Książka liczy 416 stron, które ma się ochotę przeczytać na jednym wdechu i byłoby to możliwe, gdyby autor utrzymał stałe napięcie, ale nawet nie spodziewamy się, w którym zdaniu zaskoczy nas sytuacją, gdzie musimy wypuścić powietrze z płuc i wziąć jeszcze głębszy oddech. Muszę zwrócić uwagę na mistrzowskie tłumaczenie, za które odpowiada Marcin Wróbel, niezwykle sprawnie operujący słowem. Podczas czytania wzrok przepływa po wyrazach tonąc w opowieści, od której nie można się oderwać. Nic dziwnego, że tak szybko zadecydowano o ekranizacji. Premiera filmu w styczniu 2016 roku. Niebawem będzie o „Piątej fali” głośniej niż do tej pory, dlatego jest to jedna z pozycji, które po prostu trzeba przeczytać.
Jaką refleksję można z niej wyciągnąć? Może taką, że o naszym człowieczeństwie stanowi fakt, że pojedyncze życie ma dla nas wartość, mimo iż coraz częściej śmierć jest tylko liczbą ofiar. Taką, że nie jesteśmy jedynie sumą naszych doświadczeń i reakcji na bodźce, ale potrafimy czuć coś, co wymyka się logice. I potrafimy przetrwać nawet wtedy, kiedy nie widzimy jeszcze sposobu na pokonanie wroga, bo… Vincit qui patitur – zwycięża, kto wytrwa.

Iwona

 

Książkę poleca Wydawnictwo OTWARTE

Dziękujemy Wydawnictwu za przekazanie egzemplarza do recenzji –

Redakcja