Przedstawiamy Wam kolejne opowiadanie Oskara Bachonia pt. „Millenium”, które sami nazwaliśmy cyklem „Na fotelu u fryzjera…”. Zachęcamy do lektury!
Gdy weszła, od razu zobaczyłem jej pierwowzór: Lisbeth Salander z I części sagi Millenium “Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” Stiega Larssona. Jej wygląd można było określić jednym słowem: autystyczna. Chuda, z ledwie zarysowanymi piersiami, wypiercingowana i potatuowana na całym ciele. Ubrana na czarno, co w połączeniu z jej bladą skórą, nadawało nieco upiorny wygląd. Weszła. Usiadła. Próbowałem zagadać, ale zbywała mnie półsłówkami. Chciała podciąć kruczoczarne końcówki i nie gadać. Takie odniosłem wrażenie. Z każdą chwilą milczenia, zaciekawiała mnie coraz bardziej.
– Asiu – zagaiłem, wiedząc z notesu, że tak ma na imię – chcesz kawy?
– Joanna. Mam na imię Joanna – powiedziała twardo – i poproszę kawę. Tylko bez tego badziewnego ciasta – tu z pogardą popatrzyła na owsiany batonik, który leżał obok mojej filiżanki kawy.
Była twarda w obyciu, ale równocześnie było w niej coś miękkiego i ujmującego, tylko nie potrafiłem tego wychwycić. Natarczywie szukałem do niej klucza. Czegoś w zachowaniu, wyglądzie, czymkolwiek, czego mógłbym się chwycić i złapać z nią kontakt. Gdy myłem jej głowę, zobaczyłem wywatuowane nutki na szyi.
– Ile Ci ściąć z długości? – zapytałem, nie ryzykując formy imienia, bo nie miałem pewności, czy “Joanna” czy “Joanno” byłoby lepiej.
– Tyle, żeby nie przeszkadzało, jak gram na pianinie. Niech będzie ruch z tyłu.
– Jesteś pianistką?
Uśmiechnęła się. Po raz pierwszy się uśmiechnęła – nie tyle pianistką, co kompozytorką. Komponuję kołysanki i muzykę dla takich bobasów. Wiesz, robię płyty, które budzą w maluszkach zmysły, uspokajają je i wspomagają rozwój. Moja muzyka otwiera w dzieciach te najwrażliwsze obszary. Ludzie generalnie mnie denerwują, ale takie bobasy – rozczulają. I tak jakoś wyszło w życiu.
– A sama masz dzieci?
– Pogięło Cię? Przecież to ryczy w nocy i ciągle czegoś chce. Kiedy miałabym tworzyć.