Niewidzialny Park Narodowy urządził święto. Wielka farsa trwa
Od kilku lat toczą się batalie o tereny Puszczy Karpackiej. Zatroskani „ekolodzy”, wspierani przez lewicowe pisma, takie jak „Gazeta Wyborcza”, okładają batem Lasy Państwowe, które rzekomo nadmiernie eksploatują rosnące tam drzewa. Ratunkiem miałoby być przekształcenie puszczy w Turnicki Park Narodowy.
24 czerwca miało miejsce rozpoczęcie wielkiego festiwalu – Wianków w Turnickim. Jest to inicjatywa współorganizowana przez Fundację Dziedzictwo Przyrodnicze. Miejscem imprezy, na której w tym roku spotkało się około pół tysiąca osób, jest Niewidzialny (!) Turnicki Park Narodowy. Wśród dostępnych rozrywek było zwiedzanie obiektów znajdujących się na terenie Puszczy Karpackiej, spotkania autorskie, warsztaty rękodzielnicze, fotograficzne oraz potańcówka. Z organizacją, oczywiście, połączona była odpowiednia zbiórka pieniężna, która jednak cieszyła się niewielkim zainteresowaniem, gdyż udało się zebrać na niej zaledwie 49 procent założonej kwoty (4972 zł z 10 tysięcy złotych).
Jak można przeczytać na Facebooku TPN: „Łańcuch dobrej energii krąży między mieszkańcami, słowa rezonują, składają się w inspirującą opowieść o krainie pełnej skarbów i pięknych ludzi. Wspólnie zaplatamy sieć osób gotowych do działania na rzecz dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego Pogórza Przemyskiego”.
Mówiąc szczerze, niewiele wynika z powyższej, jakże wzniosłej, deklaracji, poza tym, że celem Wianków było „zaplatanie sieci osób”. Osób, które, być może faktycznie pełne troski o środowisko naturalne, dają się wplątać w wątpliwej jakości inicjatywę. Ale przyjrzyjmy się sprawie po kolei…
Park Narodowy zwany „niewidzialnym”
Pomysł utworzenia parku narodowego w obrębie zalesionego szczytu Turnica, znajdującego się na Pogórzu Przemyskim, pojawił się już w 1995. Projekt nie zyskał jednak poparcia ówczesnego ministra Stanisława Żelichowskiego oraz Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Mimo regularnie pojawiających się prób zmiany tej decyzji, Turnicki Park Narodowy do dziś istnieje jedynie jako koncepcja, choć od 2008 r. działania „ekologów” przybrały na sile. Wtedy bowiem powołano Stowarzyszenie na Rzecz Utworzenia Turnickiego Parku Narodowego, które postanowiło zająć się promocją tej inicjatywy. Z czasem do popleczników Stowarzyszenia dołączyła Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze, wraz z kontrowersyjnym ekologiem Antonim Kostką.
Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze bardzo mocno zaangażowała się w promocję Turnickiego Parku Narodowego, traktując go tak, jakby rzeczywiście leżał na mapie Polski, m.in. poprzez organizację spacerów na jego terenie. To nic, że nawet na Facebooku wizja ta nosi miano „Niewidzialnego Turnickiego Parku Narodowego”. Strona Fundacji chwali się ponadto, że udało im się znaleźć na terenie Puszczy Karpackiej ok. 6,5 tysiąca drzew o wymiarach pomnika przyrody. Jednak, dziwnym trafem, ani jeden wniosek o utworzenie takiego pomnika nie został zaakceptowany.
Kolejnym działaniem mającym na celu promocję idei parku narodowego w Karpatach jest organizacja różnego rodzaju wydarzeń kulturalnych o wymiarze proekologicznym. Jednym z nich jest wspomniany wyżej festiwal Wianki, którego ostatnia edycja miała miejsce pod koniec czerwca. Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze była jednym z kluczowych współorganizatorów tego wydarzenia. Jednak, biorąc pod uwagę wątpliwe sukcesy ekologiczne Fundacji i związanego z nią dra Antoniego Kostki, można wysnuć – całkiem słusznie – że sama koncepcja Turnickiego Parku Narodowego również jest wątpliwa, mimo medialnej szopki dookoła i hucznych eko festiwali.
Fałszywa narracja wokół Turnickiego Parku Narodowego
Przekształcenie terytorium Puszczy Karpackiej w Turnicki Park Narodowy ma być sposobem na powstrzymanie prowadzonej przez bezdusznych leśników, rzekomo, na szeroką skalę wycinki drzew. Na ten temat rozpisują się między innymi takie tytuły jak „Gazeta Wyborcza” czy OKO.press. W rzeczywistości jednak łatwo można podważyć prowadzoną przez ekoterrorystów narrację.
Oficjalne dane statystyczne jednoznacznie pokazują, że jeszcze w pierwszej połowie XX wieku, a dokładnie w 1946 roku, lasy na omawianym obszarze zajmowały 36 procent powierzchni całkowitej Nadleśnictwa. Z kolei w 2018 roku lasów w tym rejonie było niemal dwa razy więcej, bo aź 62 procent. Trudno więc zarzucić Lasom Państwowym, że gospodarka leśna prowadzona jest nieprawidłowo, a wycinka drzew jest nadmierna. Wręcz przeciwnie – drzew przybywa. Mało tego, jak podaje Fronda, „około 1500 ha lasów Pogórza Przemyskiego, które obejmują stary drzewostan, znajduje się już pod ochroną. Jeśli chodzi natomiast o wycinkę drzew, to jest ona prowadzona, ale w lasach gospodarczych do tego przeznaczonych”. Warto nadmienić także, że ostatnie 50 lat przyniosło wzrost średniego wieku drzew z 69 do 87 lat.
Kontrowersje wokół Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze
Jedną z ważniejszych twarzy związanych z Fundacją Dziedzictwo Przyrodnicze jest Antonii Kostka, choć, biorąc pod uwagę jego mało uczciwe działania, można mieć wątpliwości, czy jego postać pomaga czy raczej szkodzi wizerunkowi fundacji. Afery z jego udziałem poddają w wątpliwość także Turnicki Park Narodowy.
Jedną z głośnych afer były soki wykonane z pradawnych odmian jabłek, zrywanych w samym sercu Bieszczad. Twarzą tychże soków był właśnie Antonii Kostka. Jak chwalił swój w pełni naturalny wyrób na portalu WP: „Drzewa są tak stare, że nigdy nie doświadczyły oprysków, ba, w okolicy nigdy nawet nie przejeżdżała cysterna z chemią ogrodniczą”. Ale złoty interes szybko legł w gruzach, finał swój znajdując na sali sądowej. Według przeprowadzonej analizy w sokach nie tylko znajdowały się pestycydy, ale i ich ilość znacznie przekraczała dopuszczalne normy.
Inną aferą powiązaną z twarzą Antoniego Kostki było rzekome gniazdo orlika krzykliwego na jednym z bieszczadzkich drzew przeznaczonych do wycinki. Fundacja zaczęła głośno atakować bezdusznych leśników, którzy chcą zniszczyć gniazdo ptaka znajdującego się pod ochroną. Szybko jednak udowodniono, że gniazdo było dziełem człowieka – leśnicy zwracali uwagę m.in. na ażurową konstrukcję gniazda, brak śladów użytkowania oraz wyraźne ślady cięć na wykorzystanych gałęziach. Ta sprawa również trafiła do sądu, gdzie Kostka naiwnie tłumaczył się, że przecież on nie jest ornitologiem i nie musi się znać.
Na koncie fundacji pojawiały się także wątpliwej uczciwości zbiórki. Na jednej z nich próbowano uzbierać aż 36 tysięcy zł na utworzenie nowych stref ochronnych dla zagrożonych gatunków. W opisie inicjatywy uzasadniono, że koszt utworzenia jednej takiej strefy to 1200 zł. Okazuje się jednak – jak tłumaczy Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie – że o zainicjowanie takiej strefy może wnioskować każdy, a koszt inicjatywy wynosi dosłownie nic. Na co więc fundacja zamierzała wydać każde z uzbieranych 1200 zł?
Biorąc pod uwagę powyższe afery, trudno oprzeć się pokusie, że w idei Turnickiego Parku Narodowego także coś musi być na rzeczy.
Piotr Strumieński – dziennikarz Biznes24pl.com
fot. Lasy Państwowe