Natasza Socha: Maminsynek
Jeśli prawie przeciekający dach zwabi Twojego partnera do Mamy, to masz ogromny problem…
Kim jest „Maminsynek”? Mężczyzną zakochanym, ale jednocześnie bezwzględnie słuchający rad swojej Mamy, odnoszący się do niej z respektem i szacunkiem, stawiający ją na pierwszym miejscu, ponad wszystko i mimo wszystko. Matka takiego mężczyzny napompowana autorytetem i szacunkiem, na który przecież zasługuje (w jej mniemaniu okrutnie pokrętnym odbieraniu rzeczywistości) akceptuje partnerkę syna, do czasu, aż nie staje się zbyt ważna (mogłaby wszak zagrozić jej pozycji na piedestale).
Relacja z każdej strony mało zdrowa i zdecydowanie nie do zaakceptowania przez jakąkolwiek kobietę, która ma chociaż odrobinę rozumu. Nie da się dopasować, nagiąć czy zrobić dla siebie miejsca na jednoosobowym tronie ważności. Można ewentualnie nadszarpnąć sobie nerwy i przytępić pazurki, ale na pewno nie odnajdzie się szczęścia. Taki związek jest po prostu toksyczny, a najbardziej przykre jest to, że żadna ze stron takiego trójkąta, nie odnajduje się w takiej plecionce, może za wyjątkiem Maminsynka, który po ustawieniu w wyznaczonym przez Mamę szeregu swoich priorytetów nie widzi nic złego, a argumentów nie słucha, przecież nie są ważne, jeśli nie pochodzą od Mamy.
Leander to idealny przedstawiciel gatunku „maminsynków”, a Amelia, nieszczęsną zakochaną kobietą, która wpadła do wrzącego trójkąta bermudzkiego. Musi, jeśli chce (a chce, o dziwo) sprostać Mamusi. Aż zastanawiam się, dlaczego właśnie chce, a nie ucieka. Jej celem jest obłaskawienie Cykady…
Autorka realistycznie, a jednocześnie lekko opowiada i intryguje, przy czym zabawna niejako historia, wcale nie jest śmieszna, jest bowiem zbyt prawdziwa. Pod płaszczykiem przyjemnej lektury ukrywa się prawda, aż nazbyt przerażająca i okrutna, by pokazać ją wprost, a wiele bardziej wymowna, przedstawiona w irracjonalnej dygresji. Książka podzielona jest na 2 części, jedną opowiadaną przez Leandera, drugą przez Amelię, a całość jest dopracowana, przemyślana i logiczna. Jednocześnie zaskakuje, chociaż akcja jest stosunkowo stonowana i mało dynamiczna. Jest za to wiele miejsca na własne przemyślenia, a takie książki mają swoją ogromną wartość.
Ogromnym plusem jest dodatkowo emocjonalność opowieści, bowiem książka wywołuje w czytelniku mnóstwo uczuć, często skrajnych i tym samym wciąga czytelnika w głębokie nurty swojej ważności i psychologicznej konstrukcji, sprawnie utkanej przez autorkę, pod płaszczyzną fabularną. Można powiedzieć, iż Natasza Socha wdzięcznie i wnikliwie wymodelowała konstrukt psychologicznej układanki, zawierając wiele trafnych przemyśleń i spostrzeżeń, które nadają opowieści ram realności, a jednocześnie sprawiają, że książka jest warta poznania i polecenia.
Wymowa powieści jest godną zapamiętania lekcją, która pozwala przewartościować wiele poglądów i własnych wartości. Wzbudza specyficzny niepokój i jest lekcją słodko-gorzkiej życiowej mądrości przekazanej z artyzmem na pozór językowo zgrabnej i zabawnej lekkości. Szczera prawda przebiega dreszczem po kręgosłupie, a taka książka musi się podobać. Polecam wszystkim kobietom, szczęśliwym i tym, które dopiero szczęścia poszukują. Genialna Literatura życia, doprawiona garścią humoru z przepisem na „Mamisynka” rozebranym na czynniki pierwsze.
Maminsynek
Autor: Natasza Socha
Data wydania: 4 marca 2015
ISBN 9788379883776
Cena: 36,90 zł
Wydawnictwo: Filia