Nadzieja mieszka we Wrocławiu

3 marca 2016, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Ponad 100 milionów złotych, wiele lat ciężkiej pracy, w którą na początku niewielu chciało uwierzyć, wsparcie setek tysięcy osób z całej Polski i w końcu jest – Przylądek Nadziei, najnowocześniejszy szpital onkologii dziecięcej, który powstał we Wrocławiu. Sami rodzice dzieci chorych na raka mówią, że jest jak spokojna przystań, do której można bezpiecznie zawitać po burzliwym rejsie, w którym ster przejęła choroba.

przyladek-nadziei-3-003

Sześcioletni Maks Piwowarski przed chorobą był ciągle w ruchu. Pewnego dnia skoczył w piaskownicy tak, że życie jego i jego mamy obróciło się do góry nogami i zawisło na włosku. Po nim nóżka zaczęła boleć, jak nigdy dotąd. Ból narastał z dnia na dzień. Mama woziła go po kolejnych lekarzach, leżał w kilku szpitalach. Oboje wiedzieli, że dzieje się coś złego, ale diagnoza i tak spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Podstępny rak tkanek miękkich.

przenosiny-002

Stare mury straszyły dzieci

Gdy Maks trafił do kliniki onkologii dziecięcej przy ul. Bujwida we Wrocławiu, szybko uporał się z myślami o chorobie. Tak samo szybko poradził sobie z nieodwołalną decyzją lekarzy – decyzją o amputacji nóżki. Martwił się jednak tym, że w starym, zrujnowanym szpitalu nie może się swobodnie poruszać.

Maks po amputacji nóżki jeździ na wózku inwalidzkim, a korytarze i drzwi w starej klinice były tak wąskie, że nie wszędzie mogliśmy się zmieścić – opowiada jego mama, pani Kamila Piwowarska. Bo dla Maksia, wyjątkowo radosnego i towarzyskiego chłopca to był ogromny kłopot.

przenosiny22

Ale tych problemów było znacznie więcej. Wrocławska klinika onkologii dziecięcej jest jednym z najlepszych ośrodków w Polsce. Rocznie na terapie ratujące życie przyjeżdża tu blisko 2000 małych pacjentów z całego kraju. Niestety budynek, w którym musiały się leczyć dzieci wołał o pomstę do nieba. Grzyb na sufitach, tynk sypiący się ze ścian, brak klimatyzacji. Raz nawet zarwał się strop na dziecięce łóżko, ale na szczęście nie leżał na nim żaden pacjent. Dla wszystkich było jasne, że w takich warunkach dzieci nie mogą dłużej walczyć o zdrowie i życie.

Cała Polska wspiera Przylądek

Z inicjatywą budowy nowoczesnej kliniki onkologii dziecięcej we Wrocławiu wyszła więc Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”. Dokonała niemożliwego, bo nie tylko sfinansowała projekt budowy nowego szpitala, ale i zdobyła pozwolenie na jego budowę. Przylądek Nadziei – bo już wtedy taką zyskał nazwę, rósł w wyobraźni tysięcy osób. Tym bardziej, że wielkiej kampanii medialnej Fundację wsparła podróżniczka Martyna Wojciechowska, która została ambasadorką idei budowy Przylądka Nadziei. Zaczęło się wielkie pospolite ruszenie, a w budowie kliniki pomogło między innymi 150 tysięcy osób, które oddały na ten cel swój 1% podatku.

Do budowy kliniki włączył się wrocławski Uniwersytet Medyczny, który zdobył na tę inwestycję 85 mln zł dofinansowania z Unii Europejskiej, a z Ministerstwa Zdrowia uzyskał kolejne 15 mln zł. Dzięki tak potężnemu dofinansowaniu, po dwóch latach od rozpoczęcia budowy, klinika została uroczyście otwarta i zaczęła przyjmować pacjentów.

Nadzieja jest z Wrocławia

Budynek Przylądka Nadziei jest bardzo przyjazny małym pacjentom. Jest mocno przeszklony, a wnętrza są słoneczne. Wszystkie pomieszczenia są pomalowane jasnymi farbami, a ściany zdobią grafiki przygotowane przez artystów z wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jednak Przylądek to nie tylko piękne wnętrza. Najważniejsze jest to, że w tej nowoczesnej klinice lekarze mogą leczyć małych pacjentów zgodnie z najnowszymi procedurami medycznymi.

Przylądek Nadziei ma status Ponadregionalnego Centrum Onkologii Dziecięcej we Wrocławiu. To znaczy, że odpowiada za leczenie dzieci chorujących na nowotwory nie tylko na Dolnym Śląsku, ale i w pozostałych województwach. Rocznie jest to nawet dwa tysiące małych pacjentów z całej Polski. W Przylądku Nadziei na łóżkach stacjonarnych jednocześnie może się leczyć 75 dzieci. Dodatkowo w szpitalu jest też oddział dzienny z 10 łóżkami. Korzystają z nich dzieci, które po zabiegu, albo przyjęciu leków mogą wrócić do domu. Wszystkie sale w nowej klinice są jedno- lub dwułóżkowe. Na każdej z nich pacjentom mogą towarzyszyć rodzice, bo w każdej znajdują się rozkładane miejsca do spania.

Przylądek Nadziei jest po prostu miejscem, w którym dzieci są otoczone najlepszą możliwą opieką w trakcie swojej długiej i trudnej podróży po zdrowie i życie.

Nam pozostaje już teraz tylko trzymać kciuki za zdrowie i uśmiech naszych dzieci. Bo ich uśmiech jest najlepszym, co może się przytrafić nam, rodzicom – zapewnia pani Kamila, mama Maksa.

1% walczy z rakiem

Ale Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” potrzebuje nie tylko zaciśniętych kciuków. Nie mniej ważna jest pomoc, na którą stać każdego z nas. Bo wszyscy rozliczamy się co roku z urzędami skarbowymi. Dlatego warto pamiętać o podopiecznych Fundacji, którzy mają już nowoczesny szpital, ale cały czas potrzebują środków na innowacyjne leczenie, zagraniczne terapie, protezy albo na codzienną, żmudną rehabilitację. A pomaganie jest niezwykle proste, bo wskazanie w deklaracji podatkowej KRS-u Fundacji 86 210 sprawia, że urząd przekaże na konto organizacji 1% naszego podatku. My nie stracimy ani złotówki, a damy szasnę dzieciom w ich rejsie po zdrowie i życie.

Na stronie: http://1procent.naratunek.org/program-pit/ znajdziecie program, który pomoże Wam wypełnić PIT, a małym wojownikom wygrać z rakiem. Może się wydawać, że kilka, albo kilkadziesiąt złotych nie zmieni świata. Ale tak naprawdę da szansę i nadzieję na pokonanie raka, który potrafi się obudzić w najmniej spodziewanym momencie.