Milena Wójtowicz: Post scriptum – recenzja
Fantastyka XXI wieku. Wampiry biorą leki antyalergiczne, wilkołaki biegają po lasach oraz ubierają mundury policjantów, duchy prowadzą księgowość, a strzygi mrugając trzecią powieką swoje mordercze instynkty zajadają kilogramami słodyczy, aby profesjonalnie prowadzić szkolenia dla kultystów z zakresu dezynfekcji ostrzy rytualnych. Zgodnie z realiami obecnych czasów wszyscy się znają, prowadzą blogi i grupy na FB, wymieniają numerami komórek i starają się przestrzegać przepisów BHP. A w razie problemów udają się do SP Professional Consulting w Brzegu czyli do specjalistów od problemów istot nienormatywnych – Sabiny i Piotra. Można też ewentualnie odnaleźć panią Marysię, mamę Piotra, która specjalizuje się w rytuałach oczyszczających i relaksacyjnych, o czym doskonale wiedzą przedstawiciele prawa, którzy często z takich usług korzystają.
Milena Wójtowicz bawi się słowem, akcją i bohaterami. Przeplata mistrzowsko różne gatunki, przesuwa granice, parodiuje i przerysowuje. Komicznie, ale profesjonalnie. Autorka nieszablonowo i dość swobodnie traktuje i przekształca wszelkie kanony. W efekcie wychodzi absurdalny, ale przezabawny gatunek książki rozrywkowej, dla każdego. Czyta się to bardzo przyjemnie, lekko, rozkosznie. Bez absolutnie żadnych znaków zapytania czy potknięć. To mistrzostwo gatunku innego, specyficznego i oryginalnego. Komediowe słowiańskie fantasy w polskich realiach. Ponadto znajdziemy tu komediowe śledztwo i intrygująco odmienne spojrzenie na świat istot fantastycznych.
Ciekawy styl i tematyka, świetne pióro, absurdalne sytuacje. To wszystko składa się na niezwykle zabawną opowieść kryminalno-fantastyczno-obyczajową. Jedyną w swoim gatunku, rodzajowo rozrywkową, bowiem humor autorki jest nienormatywny. Dowcip, humor i satyra wysokiej klasy. Autorka ma też niebywały talent do kreacji postaci nie tylko głównych, lecz również drugoplanowych. Tutaj nawet postacie epizodyczne posiadają charakterek i cechy szczególne, które sprawiają, że nietrudno wyróżnić je z barwnego, licznego tłumu występującego w powieści. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że fabuła ma tu charakter zaledwie pretekstowy, właśnie dla lepszej ekspozycji postaci.
W książce tak naprawdę znajdziemy wszystko to, co obserwujemy w codziennym życiu – przyjaźń, przywiązanie, zaufanie. Te prawdziwe, trwałe, bez podtekstów. Tylko perspektywa jest nieco przechylona, może z powodu nadmiaru kadzidełek, świeczek lawendowych lub słodkich batonów i ciasteczek. To także dość mocne zderzenie współczesności ze słowiańskimi zabobonami, które przez lata wydawały się „nieterapizowalne”.
Post Scriptum to bardzo sympatyczna, zdecydowanie lekka historia, prawdziwa komedia pomyłek, którą warto przeczytać – dla umilenia sobie deszczowego weekendu lub oderwania się od rzeczy surowo realnych. Fantastyczna zabawa gwarantowana. Sabina powiedziałaby tutaj zapewne, żeby nie zapomnieć, iż doskonałe połączenie to ciastko i dobra książka. Polecam serdecznie, z uśmiechem od ucha do ucha.