Na długą jesień i zimę można coś zaradzić jeśli jest śnieg i są fundusze... no i jeśli można wziąć urlop. Jakiś wyjazd w góry otulone białym puchem, romantico przy winku i kominku i takie tam, zimowe sporty. A jeśli ktoś nie lubi śniegu to może wycieczka nad błękitny ocean? Tylko że wtedy jakoś tak dziwnie byłoby wracać do chlapy i szarugi.
Hm... co by tu jeszcze wymyślić... zawsze mi się późną jesienią i zimą podobały puby, w których jest stłumione, ciepłe światło i duża szyba. Grzane wino lub inny jakiś smaczny trunek i zerkanie przez okno na zaśnieżone, albo nawet zabłocone ulice i chodniki. Warunek - żeby w środku lokalu było ciepło i przyjaźnie, muzyczka w tle itp. No ale to nie jest pomysł na codzień, chyba że ktoś lubi chlapnąć 
Tak czy inaczej spotkania z ludźmi powinny pomóc, nawet jeśli w domu. Przy ludziach zawsze się coś dzieje, a czas szybciej leci.
Patra, co to za skarpety masz, bo opis fajnie brzmi? Ja kupiłam trzy pary takich grubych w kolorowe, wesołe paski.