Scarabea, znam to trochę... Tak jakoś wyszło, że udało mi się w życiu spojrzeć na tę sprawę z dwóch stron.
Kiedyś byłam osobą, która potrafi dużo znieść i podołać ciężkim sytuacjom, bardzo też angażowałam się w sprawy innych ludzi, gdy potrzebowali pomocy, gotowa byłam zawsze wesprzeć, ale jakoś w drugą stronę to nie podziałało, a kiedy się ugięłam pod ciężarem życia, usłyszałam szczere zaskoczenie w głosie tych osób: "TY?! Przecież ty jesteś taka silna".
Wiele lat później poznałam człowieka, który jest niesamowicie zaradną osobą. Nie tylko świetnie sobie radzi w różnych sprawach i osiąga sukcesy, ale zawsze chętnie pomaga innym, co zresztą szalenie mi imponuje, bo wielu ludzi sukcesu to osoby nie mające czasu lub na tyle ludzkiej życzliwości, żeby dzielić się tym co wiedzą i tym co mają. Wydawał się kimś, kto ma rozwiązanie na wszystko. Tylko że on też w pewnych sprawach się wypala i jego też los nie oszczędził. I kiedy to się stało, to ja zupełnie NIE WIEDZIAŁAM co mogę zrobić i jak powinnam się zachować. Byłam w takim samym szoku jak przed laty osoby, które nie potrafiły pomóc mi, bo uznawały mnie za kogoś, kto sobie poradzi. Nie miałam rady dla kogoś, kto "zawsze" radził sobie ze wszystkim. Jest mi szalenie źle przez to.. wiele mu zawdzięczam, a nie umiem się odwdzięczyć, bo co można zrobić dla człowieka, który zawsze potrafi ze wszystkiego wybrnąć? Być? Byłam. Tylko co zrobić, co powiedzieć? Jak pomóc komuś, kogo uważa się za osobę bardziej kompetentną w pomaganiu niż ja sama?
Scarabea, może i Ciebie ktoś postrzega jako tą, która wie lepiej jak sobie pomóc i stąd osoby w Twoim otoczeniu nie wiedzą co zrobić... może powinnaś zasugerować czego oczekujesz. Nie wiem... smutne to jest Bo tak naprawdę wszyscy potrzebujemy wsparcia, ale nie każdy umie je dawać, nawet jeśli chce