Temat: Nietolerancja pokarmowa a dieta - jak układać menu?
Muszę się wyżalić. Czuję się przytłumiona, tyję mimo aktywności i skąpego jedzenia, wreszcie postanowiłam sprawdzić sobie nietolerancje pokarmowe. Na co mi to było?! :-/ OK, na zdrowie, ale... Cóż, w podstawowym teście wyszła mi koszmarna nietolerancja na całą krowę - mięso i mleko, kazano też odstawić mleka kozie i owcze z pochodnymi - na jaja wszelkich ptaków, drożdże, kukurydzę, żyto i pszenicę. Mniejsza ale znacząca na gluten, ryż i strączkowe, plus zakaz soi jako takiej. Oczywiście wszystko z pochodnymi odpada, grzyby, ocet, sery, masło, owoglobulina, syrop glukozowo-fruktozowy, słód, alkohole, rzeczy fermentowane, guma guar i setki innych składników.
Wiem czego przez najbliższe lata nie jeść, ale po 5 tygodniach mimo poprawy zdrowia i utraty 8kg nadwagi jestem zjechana kombinowaniem, co w ogóle jeść. Komosa, mleka kokosowe czy inne cuda odpadają z powodów finansowych. Mam serdecznie dość czytania etykietek i po godzinach zakupów wychodzenia ze sklepu z surowymi warzywami w torbie, jako jedynymi bezpiecznymi produktami :-(
Dania wegańskie są pełne soi i drożdży, pieczywa odpadają bo zboża odpadają, a przetwory mięsne i rybne mają jak nie serwatki to białka pszenicy czy ocet. Zwykłej kiełbasy bez soi czy glutenu dostać nie można. Już nie mogę patrzeć na buraki i kapustę. Na Wielkanoc w ramach wyżerki będę miała pestki słonecznika, ziemniaki, kurczaka z ziołami i zieleninę. I to wszystko, przez całe 2 dni, bo już nie mam weny. Na mieście nie mam szans zjeść czegokolwiek, nawet głupi sok pomidorowy w knajpie jest ryzykowny, bo jak nie ocet to kukurydziano-pszenne konserwanty.
Męczę się bardziej tym miotaniem między etykietkami i odkrywaniem że jednak nie mogę, niż samą dietą.